Kolejne, trzecie już święta spędzamy w warunkach pandemii. Rekordowa liczba zakażeń COVID studzi nawet ten delikatny optymizm, jaki można by odczuwać wraz z rosnącą liczbą szczepionych i coraz cieplejszą, wiosenną aurą. Dominują więc dość rozpaczliwe życzenia wielkanocne, żebyśmy jak najszybciej wrócili do stacjonarnej nauki, i żeby było wreszcie normalnie. Oczywiście tli się jakaś nadzieja, bo ta umiera ostatnia, ale chyba mało kto wierzy w radykalne poluzowanie ograniczeń jeszcze w tym roku szkolnym. Trudno zapomnieć, że Polska znajduje się w światowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę zakażeń i nadwyżkę zgonów ponad średnią wieloletnią…
Pocieszające – choć oczywiście w innym wymiarze – jest natomiast ogromne zainteresowanie edukacją i jej problemami. Chyba nigdy debata publiczna w tym zakresie nie była tak ożywiona. Rośnie świadomość, że zabrnęliśmy w ślepy zaułek, mnożą się więc pomysły zmian, i drobnych, i rewolucyjnych. Zdalne nauczanie ujawniło rozmaite wady naszego szkolnictwa, ale także wymusiło pewien postęp technologiczny i (jednak) mentalny. Co prawda, za sprawą pandemii oraz takiej a nie innej ekipy władającej narodową edukacją i nauką, funkcjonujemy póki co na jałowym biegu, ale energia potencjalna zmiany powoli się kumuluje. Coraz większa część społeczeństwa zdaje sobie sprawę, że w dotychczasowym modelu można jedynie trwać, przerzucając się między szkołą a domem pełnymi emocji zarzutami za błędy i niedomagania, których rozwiązanie po części tylko zależy od ludzi. Tymczasem w dużej mierze decydują o nich mechanizmy wbudowane w zarządzanie systemem, głęboko zaszyte w przepisach prawa oświatowego.
Nawet jednak w obecnych warunkach warto lokalnie szukać lepszych rozwiązań i planować nowe działania. Samo dno kryzysu to doskonała sposobność, by wyjść naprzeciw niektórym problemom, a zarazem dobry pretekst, by zmobilizować społeczność szkolną i w ten sposób tchnąć energię w ludzi poobijanych przez pandemię. Oczywiście jest to postulat głównie pod adresem liderów, jakkolwiek warto, by możliwie duża grupa rodziców uczniów, a także nauczycieli, choć ci oglądają sytuację od wewnątrz, również miała okazję poznać tło potencjalnej ucieczki do przodu.
Taką panoramę wyzwań szkolnych miałem niedawno okazję zaprezentować podczas zebrania rodziców dzieci mających od nowego roku szkolnego rozpocząć naukę w STO na Bemowie. Teraz publikuję ją w tym miejscu z myślą o większej grupie odbiorców.