Blog

Dlaczego nie napisałem jeszcze książki o szkole

(liczba komentarzy 11)

   Dotarł do mnie na fejsbuku post Mikołaja Marceli, w którym zapowiada on swoją najnowszą książkę pt. „Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat”. To daleki krok do przodu tego autora po wcześniejszym dziele: „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku. Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens”. Z horyzontu rodzinnego aż w szeroki świat. Autor reklamuje swoje pisarstwo „duchem Yuvala Noaha Harariego”, co uznaję za wielki akt odwagi, będąc pod ogromnym wrażeniem „Od zwierząt do bogów”, a tylko nieco mniejszym dwóch kolejnych dzieł tego izraelskiego uczonego i pisarza.

   Nie mam nic przeciw, żeby każdy, komu w duszy gra, napisał książkę o edukacji, albo i kilka. Tym bardziej, jeśli znajdzie dobrego wydawcę (a w obu przypadkach znalazł: najpierw Muzę, potem Znak). Doceniam też sprawny marketing, dzięki któremu łatwiej dotrzeć do potencjalnych czytelników. A piszę o tym wszystkim, bo wkurza mnie obwieszczanie światu pomysłu, że szkołę należy zlikwidować. Ot, tak po prostu, nawet powołując się na bibliografię liczącą 150 mądrych książek. Takiej sugestii nie ma u Harariego, choć przenicował on gatunek Homo sapiens, jego społeczną organizację i wytwory ludzkiego społeczeństwa na wylot.

   Rozmyślając nad obrazoburczą (dla mnie) tezą pana Marceli, pojawiającą się zresztą od czasu do czasu w obiegu już od dobrych kilkudziesięciu lat – od czasów, kiedy dostęp do powszechnej edukacji przestał być przywilejem nielicznych, a stał obowiązkiem – zrobiłem rachunek sumienia. Tak się bowiem składa, że najpiękniejsze lata życia poświęciłem nie czemuś innemu, tylko budowaniu szkoły, oczywiście nie gmachu, ale koncepcji programowej. Nawet dzisiaj, siedząc w Rudawce przy granicy białoruskiej, w barze „Pod słowikiem”, po krótkiej rozmowie z absolwentką mojej uczelni, którą dobry los przygnał akurat w to samo miejsce, utwierdziłem się w przekonaniu, że jej (na pewno), a zapewne znacznej większości swoich uczniów nie spieprzyłem życia, a stworzyłem (oczywiście wraz z dużą grupą współpracowników – i dzięki nim) miejsce spokojnego dojrzewania do dorosłości, która nie jest i nie musi być tak idealna, jak sobie dzisiaj ludzie wyobrażają w obłędnym pędzie ku doskonałości.

   Jako że nie mam wyrzutów sumienia z powodu prowadzenia szkoły, zdecydowanie wolę czytać książki napisane przez osoby, które udokumentowały w ten sposób lata swojego doświadczenia. Nie ma takich pozycji dużo, ale „W szkole wcale nie chodzi o szkołę” Ewy Radanowicz oraz „Cogito – szkoła z własnym obliczem” Marzeny Kędry z pewnością zasługują w tym kontekście na wspomnienie. "Szkoła laboratorium" Aleksandra Nalaskowskiego również, choć to po części jednak studium porażki. W tych pozycjach można nie tylko poczytać o doświadczeniach autorów, ale poznać ich różne poglądy na temat tego, czym szkoła może być w dzisiejszych czasach.

   W zasadzie powinienem dołączyć do tego grona i również opisać szkołę, którą kieruję już ponad trzydzieści lat. Ciągle jednak nie mogę się do tego zebrać i nie jest to kwestia braku umiejętności przelewania myśli na papier. Prędzej świadomości, że szkoła jest dla mnie z definicji czymś niedokończonym, instytucją, która co roku musi rodzić się na nowo. Co więcej, mam podejrzenie graniczące z pewnością, że moje doświadczenia są dosyć niepowtarzalne i bardzo trudne do zaadaptowania przez kogoś innego. Oczywiście, proszę nie odebrać tego jako krytyki wspomnianych wyżej szacownych autorów, ale jedynie przyznanie się do własnej niepewności.

   Żyję w bańce informacyjnej, w której pulsują myśli radykalne. Dla mnie zazwyczaj – zbyt radykalne. W obliczu radosnej twórczości ministra Czarnka, przypominające trochę orkiestrę grającą na „Titanicu”, podczas gdy tacy jak ja opuszczają szalupy, usiłując upchnąć w nich jak najwięcej ludzi. Z drugiej strony, owe rewolucyjne koncepty mają wartość odświeżającą. Jednak – i tu pozwolę sobie na deklarację konserwatysty – należy skrupulatnie oddzielać to, co jest kwestią doświadczenia od najmądrzejszych nawet przemyśleń. Ja wiem, że to dzisiaj niemodne, ale warto pamiętać, że ocena skuteczności jakichkolwiek działań w edukacji wymaga wielu, wielu lat doświadczeń. Łatwo rzucić postulat likwidacji szkoły – jak czyni to Mikołaj Marcela. Ale trzeba mieć dobry pomysł, co w zamian, oraz wyobraźnię, żeby przewidzieć wszystkie możliwe, nie tylko te najbardziej atrakcyjne skutki sugerowane przedsięwzięcia.

   Zamiast puenty pozwolę sobie w tym miejscu złożyć uroczystą deklarację, że bez namysłu zamówię książkę pod takim oto tytułem: „Jak przetrwać noc czarnkową i nie spieprzyć ze szkoły tam, gdzie pieprz rośnie”! I niejako wbrew sobie, od jej autorki lub autora nie będę oczekiwał oparcia się na doświadczeniu. To, co się teraz dzieje, jeśli ma w naszym kraju precedens, to jedynie w czasach, których już prawie nikt nie pamięta. Z tą różnicą, że wtedy działa się alfabetyzacja mas, a nie analfabetyzacja.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Monika Ryrych

Panie Jarku,
Łzy napływaja mi do oczu gdy myślę o tym co nastąpiło w naszej edukacji i wkrótce jeszcze nastąpi. Nie wiem co robić, any nie spieprzyć ze szkoły. Prawdopodobnie trzeba robić co się umie najlepiej i nie oglądać się na pis.

Skomentował Justyna

Jak zwykle celnie. I niezły tytuł książki. Chętnie przeczytam! Zaciekawiła mnie ta Rudawka, bo znam to miejsce. Kiedyś była tam nawet szkoła. Czy Pan tam bywa regularnie? I czy absolwentka tam właśnie mieszka?

Skomentował Jarosław Pytlak

Od 18 lat prowadzę bazę terenową właśnie w budynku tej szkoły, a wcześniej, od 1988 roku, obozy harcerskie 4 km dalej. Wiele roczników dzieci, najpierw harcerze, potem także inni uczniowie. Temat-rzeka, zasługujący na osobną opowieść, która zresztą jest napisana, ale opublikowana tylko w papierowej wersji "Wokół szkoły". Absolwentka też kiedyś tu była jako uczennica, a teraz bywa w okolicy z rodziną.

Skomentował Marta

Szanowny Panie Dyrektorze,
środowisko pedagogów ufa, że Pan jednak wkrótce dołączy do grona autorów książek autoetnograficznych o szkole. Warto się dzielić doświadczeniem. Czytelników z pewnością nie zabraknie https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/01/autoetnografia-nauczyciela-z-polski.html

Skomentował Bogusław

Jarku masz absolutnie rację, pisząc o swoim sprzeciwie wobec zapowiadanego tytułu. Ja wprawdzie nie komentuję reklamowych zapowiedzi, bo wielokrotnie już rozczarowałem się zawartością rzekomo fascynujących książek. Nawet nie wiem, czy sięgnę po tę publikację, bo ostatnio zakupiłem kilka różnych tytułów, a po lekturze okazało się, że to kicz narcystycznego autora.
Ty akurat nie należysz do osób zachwycających się samym sobą, bo od lat prowadzisz swoją szkołę bez potrzeby otrzymywania od innych głasków. Natomiast mimo wszystko zachęcam do napisania książki o swojej szkole w szkole. Nie chodzi o to, by ktokolwiek naśladował Ciebie. Nikomu to się nie uda. Każdy z pasjonatów jest niepowtarzalny i nie do podrobienia. Wydanie książki jest szansą dla tych młodych lub doświadczonych już nauczycieli, by zobaczyli, że można, że warto, że kształcenie innych i organizowanie im szkoły z własnym profilem staje się cząstką polskiej kultury, także kultury szkoły. To nic, że szkoła A. Nalaskowskiego przestała istnieć, ale jednak przez 25 lat wprowadziła w świat kultury kilka roczników absolwentów mający szansę i dar bycia z pedagogami z prawdziwego zdarzenia. Kto by o tym wiedział, gdyby nie ta publikacja? Konie miałby mu chciałoby się założyć własną szkołę, szkołę marzeń , szkołę inną od większości, skoro nie miałby dostępu do wiedzy o tej czy innej autorskiej placówce. Pomyśl o studentach, którym mógłbym polecić książkę Jarosława Pytlaka nie po to , by ich egzaminować z treści, tylko uruchamiać wyobraźnię, dodawać odwagi, podejmować z nimi spór o to, czym jest szkołą, edukacja, kształcenie, wychowanie, jak przejawiają się te procesy w relacjach, w których troska o humanum nie jest wyświechtanym sloganem? Zachęcam. Zapraszam do współpracy. Zostaw nam trwalszy ślad od tego, co wprawdzie jest w sieci, w wydawanym przez Ciebie czasopiśmie, ale .... z(a-)nika szybciej z pamięci społecznej.

Skomentował Bogusław

Komu chciałoby się założyć...

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Pan Marcela jest bardzo płodny w pisaniu - co rok 2-3 książki - np. bajki ...;-) Wykorzystuje też chwilowych celebrytów i pisze książki z nimi czy się do nich dopisuje ... ;-) https://bonito.pl/autor/mikolaj+marcela/0

Skomentował Ppp

To, że postulat likwidacji jakiejś instytucji czy zjawiska jest nierealny, nie oznacza, że jest nielogiczny czy niemądry.
Autor postulatu stwierdza po prostu, że:
A – Instytucja miała dość czasu, by doprowadzić się do porządku.
B – Pomimo pkt. A, instytucja nic w tym kierunku nie zrobiła lub działania były zupełnie nieskuteczne lub tylko pozorne.
C – Stan aktualny jest tak nieznośny, że nie można go „zostawić w spokoju”.
I myślę, że autor postulatu też nie wierzy w jego skuteczność - to po prostu jego krzyk: WEŹCIE SIĘ WRESZCIE DO ROBOTY!
Ewentualnie: PRZESTAŃCIE CZYNIĆ ZŁO!
W obu przypadkach często ma rację.
Oczywiście pod pojęciem "szkoła" rozumiemy cały system edukacyjny.
Pozdrawiam.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Ppp
Problem, że już w tytule mamy zestaw bzdur :-( Z tytułową teorią jakoby szkoła, która jest już POWSZECHNA(ponad 80% populacji w szkołach maturalnych, ponad(!) 50% w wyższych - więcej średnio niż w bogatszej UE) była ŻRÓDŁEM społecznych hierarchii !!!

Skomentował Natalia

Kupiłam dwie książki wspomnianego autora, zachęcona reklamami na blogach, niestety, nie da się tego bełkotu pełnego pseudoodkrywczych myśli czytać. Po kilkudziesięciu stronach odpuściłam, chętnie przekaże je do jakiejś biblioteki, może nawet STO ;)

Skomentował Bożena Będzińska-Wosik

Panie Jarosławie, zgadzam się z każdym Pana słowem. Cały tekst odebrałam bardzo osobiście i pozostaję pod wrażeniem…. Każdy rok szkolny to kolejne zmiany, które tworzą nowy byt.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...