Jakkolwiek większość tego, co piszę na blogu jest oparte na osobistych doświadczeniach i przemyśleniach wynikających z wykonywanej pracy, to rzadko poruszam tutaj zagadnienia bezpośrednio powiązane z działalnością Zespołu Szkół STO na Bemowie, którego jestem dyrektorem. Dzisiaj jednak sięgnę wprost na własne podwórko, a to dlatego, że temat, jaki mamy właśnie „na tapecie” w naszej szkole jest bardzo nośny i jak podejrzewam, stanowi źródło rozterek w wielu placówkach. Rzecz dotyczy mianowicie smartfonów.
Rok już mija z okładem od czasu, kiedy po raz pierwszy w gronie nauczycieli, uczniów i rodziców zastanawialiśmy się, co zrobić z tym fantem. Że jest problem – nikt nie ma wątpliwości. Nadużywanie do granic uzależnienia, pogorszenie relacji międzyludzkich w świecie realnym, spadek jakości komunikacji, domniemane zmiany w psychice młodych ludzi, a chyba i nie tylko młodych. Gorzej z rozwiązaniami. Kusząca „opcja francuska”, czyli całkowity zakaz użytkowania na terenie szkoły, oznacza w gruncie rzeczy dezercję, zostawienie młodych ludzi i ich rodziców samych z problemem. A przecież misją szkoły jest pomagać i kształcić.