W ciągu krótkiego czasu z trzech niezależnych źródeł dotarła do mnie informacja, że przyszła struktura polskiego szkolnictwa, ta po „dobrej zmianie”, jest już podobno przesądzona i przyjmie formułę 4+4+4+4. Kolejne czwórki mają oznaczać lata spędzane w przedszkolu, szkole podstawowej (nazywanej już nawet elementarną), gimnazjum i liceum. Oczywiście moje źródła mogą się mylić, ale sam fakt, że na giełdzie informacji powyższa koncepcja żyje już własnym życiem, nadaje jej pewne znamiona prawdopodobieństwa. Tym bardziej, że z punktu widzenia władz jest po prostu genialna. Naprawdę! Nie jest łatwo jednocześnie mieć jabłko i zjeść jabłko, a to rozwiązanie zapewnia jedno i drugie.
Znaczna część środowiska oświatowego stanęła w obronie gimnazjów? Proszę bardzo, niech gimnazja pozostaną! Nikt nie powie, że rządzący nie wsłuchują się w głos ludu.
Władze pragną przywrócenia ośmioklasowej szkoły podstawowej? Nie ma sprawy! Wszak cztery lata nauczania elementarnego plus cztery lata nowego gimnazjum, to nic innego, jak tylko poczciwa, stara podstawówka.
Genialne! O czym tu w ogóle debatować?!