Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych opublikowała na portalu ngo.pl ciekawy artykuł pt. „Marzenia o dobrym ministrze edukacji”. Znalazł się w nim fragment, który urzekł mnie, a zarazem zawstydził:
Marzenia, to stara i sprawdzona metoda. Wystarczy przypomnieć, iż w najtragiczniejszych czasach II wojny światowej program wychowawczy Szarych Szeregów był oparty na myśleniu, co ma być nie tylko dziś i jutro, ale i pojutrze. Władysław Tatarkiewicz napisał swoją książkę „O szczęściu” w czasie wojny. To była ucieczka w marzenia. Moja matka, gdy przyjechała do obozu koncentracyjnego, to zastała w nim nauczycielki – więźniarki, które dla młodych dziewczyn na najwyższej pryczy organizowały zajęcia edukacyjne, a w ich trakcie zachęcały do myślenia o tym, co będzie po wojnie. To tam moja matka podjęła decyzję, że zostanie architektem, aby odbudowywać z ruin Warszawę. Marzenia pozwalały przetrwać.
Mamy trudny czas. Proponuję – po tym, jak wypowiadaliśmy się o nowym – porozmawiać o przyszłym wymarzonym ministrze edukacji.