Tytułowe zdanie padło z ust Rzeczniczki Praw Dziecka, podczas rozmowy, którą odbyliśmy kilka miesięcy temu, m.in. na temat mających powstać we wszystkich placówkach edukacyjnych tzw. Standardów Ochrony Małoletnich. Nie ukrywałem wówczas swojego sceptycyzmu wobec budowania w szkołach takich papierowych zabezpieczeń, traktując je raczej jako wyraz braku zaufania wobec nauczycieli niż panaceum na zło dotykające młodocianych. Monika Horna-Cieślak przekonywała mnie jednak, że dzieci potrzebują każdej dostępnej formy ochrony przed przemocą ze strony dorosłych, wobec których często są, jak to właśnie określiła, „bez szans”.
Pierwsze dni lipca to dogodny moment na podsumowanie kończącego się roku szkolnego. Niestety, o minionych dziesięciu miesiącach w polskiej edukacji niewiele mogę napisać pozytywnego. Nadzieje związane ze zmianą władzy były ogromne, ale poza spektakularną podwyżką wynagrodzeń nauczycieli działania nowego kierownictwa MEN przyniosły głównie rozczarowania. „Plusów dodatnich” mógłbym poszukać na własnym podwórku, w STO na Bemowie, ale do tego potrzeba więcej oddechu i dystansu czasowego. Na pewno jednak jest to dobry moment, by podziękować ludziom, których publiczna działalność w sposób szczególny podtrzymała moja wiarę w lepszą przyszłość polskiej szkoły.
Na wstępie przypomnę czasy bardzo zamierzchłe, kiedy to wielu uczonych, tych rzeczywiście twórczych, ale także zwykłych szalbierzy, korzystając ze sponsoringu spragnionych gotówki możnych tamtego świata poszukiwało kamienia filozoficznego. Substancji umożliwiającej przekształcenie czyli transmutację dowolnego metalu w złoto. Pomimo bez mała dwóch tysięcy lat niepowodzeń, wiara w taką możliwość trwała bodaj do XVIII wieku, a jej pozytywnym skutkiem ubocznym stały się liczne odkrycia i wynalazki, które położyły fundament pod wiele dyscyplin nowożytnej nauki.
W ramach kampanii przed wyborami samorządowymi w marcu br. wiceministra Katarzyna Lubnauer spotkała się w Kielcach z przedstawicielami środowiska oświatowego. W swoim wystąpieniu nawiązała wówczas, między innymi, do sterowanej ze sfer rządowych kampanii nienawiści, jaką rozpętano w 2019 roku wobec strajkujących nauczycieli. Wskazała jej odczuwany do dzisiaj skutek: „Często nauczyciele spotykają się z sytuacją, że rodzice traktują ich gorzej niż kiedyś, ze względu na to co pojawiało się w przestrzeni publicznej”. Zapewniła, że „nie będzie już nigdy więcej – ze strony władzy – hejtu w stosunku do nauczycieli”.
Wciąż jeszcze wielu nauczycieli śledzi z nadzieją poczynania ministry Barbary Nowackiej oraz spija zapewnienia i zapowiedzi z ust jej wice-, Katarzyny Lubnauer. Co i raz władze MEN spotykają się z różnymi przedstawicielami środowiska, którzy prezentują swoje oczekiwania i zgłaszają propozycje, niezawodnie słysząc o pełnym zrozumieniu i poparciu. Spektakularnym plonem tych wydarzeń są komunikaty ministerstwa oraz wpisy jego gości w mediach społecznościowych, obowiązkowo ilustrowane grupową fotografią uśmiechniętych uczestników.
Gabrielę Olszowską, następczynię niesławnej Barbary Nowak na stanowisku Małopolskiego Kuratora Oświaty, szczęśliwie nie pochłonęła bez reszty urzędnicza rutyna. Bardzo cenię jej wypowiedzi, pojawiające się regularnie w prasie i mediach społecznościowych, na tematy, które uważa za ważne z perspektywy swojego ogromnego doświadczenia praktyka pedagogicznego.
Wysłuchanie obywatelskie w sprawie rozporządzenia dotyczącego zmian w podstawie programowej, zorganizowane 18 maja przez Fundację Stocznia i Centrum Nauki Kopernik, choć ograniczone do kwestii języka polskiego, a w praktyce listy lektur, stworzyło dobrą okazję, by upomnieć się o nowy styl działania MEN. I nie chodzi o bardziej sympatyczny od poprzedników sposób bycia pań kierujących resortem, bo to już mamy, ale oczekiwane przez lata profesjonalne i merytoryczne podejście do problemów edukacji. Z tym zaś jest krucho. Zgłosiłem chęć zabrania głosu, a że podobnie jak wszyscy na swoje wystąpienie otrzymałem jedynie trzy i pół minuty, przygotowałem wersję pisemną, starając się zapisać wszystko, co uznaję za istotne. Poniżej zamieszczam treść mojego exposè.
Formalności, których trzeba było dopełnić po śmierci Taty spowodowały, że do Polski przyjechały moje dwie przyrodnie siostry, z urodzenia Francuzki, ale od lat mieszkające w Dubaju. Dużo młodsze ode mnie; w tej chwili matki dzieciom w wieku szkolnym. Starsza siostrzenica właśnie zdaje maturę w systemie IB, trójka rozsiana jest po odpowiednikach klas młodszych naszej podstawówki, a najmłodszy siostrzeniec studiuje jeszcze na poziomie przedszkola. Aleksandra, mama maturzystki, dobrze mówi po polsku i mogłem z nią swobodnie porozmawiać o edukacji. Marina, młodsza, rozumie polski na tyle, by czasem kiwnąć głową lub dorzucić jakieś słowo do rozmowy, ale jej dzieci też są młodsze, więc matczynych doświadczeń szkolnych do podzielenia się ma znacznie mniej. Obie mają natomiast bagaż wspomnień z własnej kariery szkolnej we Francji, nadających dodatkowy kontekst pedagogice porównawczej Polski i Dubaju.
W bańce informacyjnej zwolenników radykalnych zmian w edukacji rozprzestrzenia się fala oburzenia projektem „odchudzonych” podstaw programowych, ogłoszonym przez MEN w celu publicznych konsultacji. Głosy niezadowolenia docierają zewsząd i dotyczą bodaj wszystkich przedmiotów nauczania, ale najgłośniej rezonują zmiany zaproponowane w liście lektur. To gorący temat, bowiem kształcenie polonistyczne jest tradycyjnie oparte w naszym kraju na historii literatury, a w jego tle pokutuje wizja sienkiewiczowskiego latarnika, odkrywającego w książkach swoją narodową tożsamość. Na dokładkę wszyscy kiedyś chodzili do szkoły i każdy podczas lekcji przerabiał lektury, stąd wiele osób czuje potrzebę wyrażenia opinii na ten temat.
12 kwietnia zmarł niespodziewanie mój Ojciec, Ryszard Pytlak. Miał 90 lat. W tym wieku oczywiście trudno mówić o niespodziewanej śmierci, ale do ostatka był w pełni sił, zarówno fizycznych, jak umysłowych. Niestety, nawet w silnym organizmie znalazło się słabsze ogniwo.
Żył i umarł na własnych warunkach. Nie stał się w ostatnich latach życia obciążeniem dla swojej rodziny, czego się bardzo obawiał. Pozostanie w naszej pamięci w pełni swojej witalności.