Blog
Od ustępowania miejsca w tramwaju do integracji sensorycznej
(liczba komentarzy 3)
Są chwile w życiu szczególne – swoiste kamienie milowe, znaczące etapy ziemskiej egzystencji. Dzisiaj, jadąc z małżonką tramwajem, przeżyłem taką właśnie. Oto pewien chłopiec, na oko 10-11-letni, ustąpił mi miejsca! Czuję się jeszcze dosyć krzepko i młodo (przynajmniej duchem), ale najwyraźniej od zewnątrz niekoniecznie to widać. Sytuacja była dla mnie nie tylko nowa, ale też w ogóle niecodzienna, bo zwolnienie miejsca przez młodego człowieka odbyło się na wyraźne polecenie towarzyszącej mu osoby, prawdopodobnie mamy. Na wszelki wypadek rozejrzałem się dookoła, czy nie ma kogoś bardziej niż ja potrzebującego spoczynku, ale oferta była ewidentnie skierowana do mnie. Klapnąłem więc na siedzenie, dziękując z szerokim uśmiechem zarówno pani, jak dziecku.
Niestety, ostatnio coraz częściej obserwuję w Warszawie młodych ludzi okupujących miejsca siedzące w zatłoczonych autobusach, tramwajach czy metrze. Z grubsza można ich podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowią podróżujący samotnie lub w grupie rówieśniczej. Są najczęściej zatopieni w ekranach swoich smartfonów, w przypadkach grupowych czasem można trafić nawet na jakąś wciągającą wszystkich rozgrywkę, dziejącą się równocześnie na kilku urządzeniach. Kiedyś w takim przypadku w otoczeniu zazwyczaj znajdowała się dorosła osoba, która zwracała głośno uwagę na kogoś, komu należałoby miejsca ustąpić. Dzisiaj trafia się to dużo rzadziej. I trudno się dziwić, bo można natrafić na mur obojętności, albo nawet niewczesną interwencją zarobić na opinię agresora, atakującego dziecko.
Drugą grupę tworzą młodzi ludzie podróżujący ze swoimi opiekunami. Tak jak chłopiec, od którego zacząłem ten wpis, i jeszcze kilkoro innych młodszych dzieci, siedzących w różnych miejscach w naszym tramwaju. Wszystkie wyglądały na oko zdrowo i nad każdym stała, często objuczona jakimiś pakunkami, osoba dorosła. Mnie wydaje się oczywiste, że sytuacja powinna być odwrotna – dorosły siedzi, a dziecko – jeśli jest zdrowe – stoi obok. Najwyraźniej jednak tak nie jest.
Poprawność polityczna wymaga obecnie, by dzieci stawiać na poziomie równym z dorosłymi. Pracują na to liczni influencerzy, instytucje z MEN i Rzecznikiem Praw Dziecka na czele. Czasem bywa to słuszne, jednak w sytuacji, którą opisuję powyżej, zdecydowanie przekracza granice absurdu. Przecież uwrażliwianie na potrzeby innych ludzi, to elementarz wychowania. Mieści się w tym także ustąpienie miejsca swoim najbliższym dorosłym – nie na polecenie, ale jako odruch, wyrobiony w dzieciństwie, który w przyszłości pozwoli zauważać w otoczeniu osoby starsze, a nie tylko ekran swojego smartfona. Jest w interesie całego społeczeństwa, by w rodzinach wychowywać ludzi wrażliwych na potrzeby innych. Etapem kształtowania tej wrażliwości jest także powierzanie dzieciom domowych obowiązków. Ale i to również zdarza się dzisiaj rzadziej niż kiedyś.
Jeśli po przeczytaniu powyższego Czytelnik ma wrażenie, że to tylko marudzenie dziadersa, co gorsza mającego za nic naturalne prawa dziecka, to niewiele mogę na to poradzić. Może tylko zwrócę uwagę, że jeśli nie robi na kimś wrażenia odwołanie do potrzebnego w społeczeństwie szacunku dla starszych, to może warto zwrócić uwagę na własny interes dziecka. Otóż młody człowiek, podróżujący na stojąco kolebiącym się środkiem komunikacji, otrzymuje w ten sposób wsparcie w budowaniu jego integracji sensorycznej. Pod tą nazwą kryje się sposób porządkowania przez mózg informacji, odbieranych przez zmysły. Kiedyś zapewniała to codzienna aktywność w otoczeniu – na podwórku, na łące, w lesie. W dzisiejszym, sterylnym świecie mnóstwo dzieci musi uczęszczać na zajęcia budujące integrację sensoryczną w specjalnie przystosowanym do tego otoczeniu. Kosztuje to sporo pieniędzy. Naprawdę warto dać dziecku szansę, by powstawała ona też w warunkach codziennych. Warto mieć świadomość, że kilka przystanków jazdy na stojąco w trzęsącym się autobusie czy tramwaju, to kosztujące kilka złotych za przejazd cenne ćwiczenie służące rozwojowi.
Jako potencjalny beneficjent odruchów ustępowania miejsca z góry dziękuję!
Dodaj komentarz
Skomentował Wk
Taka sytuacja - pełny kościół, na krzesełkach z przodu rodzina, kiedy wstają i idą do komunii z tyłu przychodzi staruszek w kiepskiej formie z laską i siada. Gdy 10?-latek wraca, wyjaśnia mężczyźnie, że on tu siedział i wyprasza go z miejsca... Rezolutne dziecko... (ironia, rozczarowanie, przerażenie nawet...)
Skomentował Anna
Myślę o tym w szkole, kiedy idąc korytarzem zbieram wielkie śmieci, że wcale nie daję dzieciom przykładu, że należy sprzątać śmieci. Pokazuję, że ktoś po nich posprząta.
Skomentował Ppp
Ja podchodzę do tego odwrotnie:
STRUDZONY człowiek, czy młody czy stary, wraca ze szkoły lub pracy. Często dodatkowo zestresowany, rano niewyspany, wieczorem już przysypiający... Czy ci upominający o ustąpienie nie znają pojęcia SZACUNKU dla cudzej pracy, wysiłku, zmęczenia?
Z biologią też chyba nie najlepiej, bo człowiek nie ma oczu z tyłu - a widywałem pretensje w sytuacji, gdy starczy człowiek stał Z TYŁU młodego, który był awanturniczo "upominany" o to, że nie ustąpił.
Do tego styl - owo atakowanie, wszczynanie awantur, zamiast grzecznej prośby. Dla mnie sprawa prosta: ma siłę się awanturować, znaczy, że ma siłę stać. NAPRAWDĘ potrzebujący nie awanturują się, a nawet nie proszą, bo się wstydzą.
A jeśli ktoś dobrze zna swoje miasto, to wie, które linie są zatłoczone, a które nie - czasami wystarczy pojechać nieco inną trasą i siedzenie staje się gwarantowane.
Pozdrawiam.