Wszyscy, którzy wierzą w istnienie diabła wiedzą, że może działać na różne sposoby. Doskonałą metodą, aby uprzykrzyć życie ludziom i skłócić ich, jest wprowadzenie do obowiązującego prawa pojęcia, które nie ma definicji. Tak właśnie postąpił Zły podpowiadając władzom oświatowym pomysł, aby nauczyciel odpowiadał dyscyplinarnie za naruszenie „dobra dziecka”. Tymczasem nawet Wikipedia milczy, cóż to takiego. W efekcie – zgodnie z tym, co powiedział ostatnio Justynie Sucheckiej Prezes Sławomir Broniarz, prawnicy ZNP borykają się dzisiaj z wyjaśnianiem, czy owe dobro zostało naruszone przez zezwolenie dziecku na samodzielne pójście do toalety, albo spóźnienie się na lekcję nauczyciela, którego zatrzymał na korytarzu rodzic. Nic nie tracimy na poczekaniu na kolejne skargi, dla odmiany na zabronienie dziecku pójścia do toalety, tudzież odmowę zamienienia kilku zdań z rodzicem na szkolnym korytarzu w sprawie niezwykle ważnej dla dobra jego dziecka. To tylko wstępny szkic paranoi, która będzie się rozprzestrzeniać, zatruwając do reszty i tak już skażone relacje w placówkach oświatowych.