Blog

Zalewska zawiniła, nauczycieli wieszają

(liczba komentarzy 9)

   Ponieważ w ciągu lat mój numer telefonu dorobił się miejsca w kilku dziennikarskich notesach, gdy coś dzieje się w polskiej oświacie, bywam proszony o komentarz. W ostatni piątek października pytanie dotyczyło prac domowych – poważny dziennik „Rzeczpospolita” postanowił mianowicie poświęcić im cały artykuł. Nie to, żeby akurat coś zadziało się w meritum tej kwestii, bo napięcie społeczne wzrasta już od pewnego czasu. Ale oto świeżo w Polsat News wystąpił pan Mariusz Smołkowicz, inicjator fejsbukowej akcji „Dom nie jest filią szkoły”, i to medialne nagłośnienie problemu skłoniło jeden z czołowych polskich dzienników do niezwłocznego podjęcia tematu.

   Kto ciekawy mojej wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej”, niech zajrzy do jej poniedziałkowego (29.10) wydania. Natomiast wszystkim czytelnikom bloga proponuję nieco obszerniejszy komentarz, dla zwięzłości wszakże ujęty w punkty. Natomiast w kolejnym wpisie na blogu pozwolę sobie przedstawić bardziej rozbudowaną analizę dotyczącą problemu prac domowych. Mam w tej kwestii na pewno inny punkt widzenia niż pan Smołkowicz; może też odrobinę większe kompetencje.

* * *

   W sytuacji, kiedy nauczyciel postawiłby dziecku ocenę za brak pracy domowej, rodzic ma prawo żądać pisemnego uzasadnienia i złożyć zażalenie do kuratorium, a nawet pójść do sądu - powiedział w Polsat News Mariusz Smołkowicz, organizator akcji „Dom nie jest filią szkoły” (www.polsatnews.pl).

1. Wystąpienie telewizyjne pana Smołkowicza stanowi kolejny epizod wojny szkolno-rodzicielskiej, której cichym sponsorem i największym beneficjentem jest minister Anna Zalewska. Stanowi ucieleśnienie porzekadła „Kowal zawinił, cygana powiesili”.

2. W tej wojnie coraz powszechniej stosowanym orężem jest straszenie sądami. Trzymając się militarnego porównania oznacza to rezygnację z brania jeńców. Historia uczy, że po wojnie totalnej pojednanie wymaga długiego czasu. Czasem bywa niemożliwe.

3. Sąd sądem, w końcu jest od rozsądzania sporów, ale składanie skarg do kuratoriów, czyli organów stanowiących obecnie przedłużone ramię ministerstwa, oznacza wzywanie wilka na arbitra w konflikcie między owieczkami o to, która ma smaczniejszy comber. Jeśli już, to sąd wydaje się bardziej obiektywny niż organ administracji rządowej.

4. Prace domowe, to tylko kolejny paciorek różańca. Jeden z wielu tematów, które co i rusz wywołują napięcia w lokalnych środowiskach oświatowych i erupcje emocji w internecie. Niestety, znaczna ich część powstała w sposób systemowy, w wyniku deformy Zalewskiej, i bez zmian systemowych lepiej nie będzie.

5. Społeczeństwo nie potrafiło obronić konstytucji, gimnazjów, kulawo idzie mu obrona sądów, a i to tylko dzięki zagranicznej odsieczy, ale wreszcie znalazł się przeciwnik na tyle słaby, że można mu pokazać moc Suwerena – nauczyciele. Ciekawe, że straszenie nauczycieli, jak rozumiem po to, by ich nauczyć lepszej pracy, proponują także ludzie, którzy twierdzą w kontekście dzieci, że strach zabija możliwość uczenia się.

6. W konfrontacji z niszczycielami polskiej edukacji potrzebny jest solidarny sprzeciw społeczeństwa, który doprowadzi do wyrzucenia ich na śmietnik historii. Gdzie są odważni, którzy przygotują pozew przeciw Annie Zalewskiej, a nie przeciw szeregowemu nauczycielowi, który jak umie (lepiej lub gorzej) stara się sprostać czasem sprzecznym, a częściej po prostu trudnym do pogodzenia z życiem przepisom prawa oświatowego?!

7. Żyjemy w czasach, kiedy odchodzą w niebyt takie pojęcia, jak umiar, zdrowy rozsądek, wstyd i przyzwoitość. Z zapałem demaskujemy kolejne ukryte defekty społeczeństwa. A przy okazji demolujemy relacje społeczne w ogóle. W polityce odbyło się to już dawno. Teraz wykańczamy kolejne dziedziny życia społecznego. Wśród nich edukację.

8. Możemy konflikt eskalować. Podawać się wzajemnie do sądu o każdą zadaną pracę domową i, w rewanżu, o każdy dzień, w którym dziecko nie przyszło do szkoły bez zwolnienia lekarskiego, bo rodzicom, na przykład, trafił się atrakcyjny wyjazd Last Minute. Zrobimy sobie piekło w świecie dorosłych, w głębokim przekonaniu, że w tym ciepełku ogrzeją się dzieci. Żadnego starego problemu nie rozwiążemy, a stworzymy wiele nowych.

9. Kiedyś już proponowałem i w tym miejscu przypominam tę propozycję raz jeszcze: jedyną drogą wyjścia z zaklętego kręgu wzajemnych pretensji na poziomie lokalnym jest dogadywanie się ludzi w każdej konkretnej szkole. Oczywiście problemy systemowe przez to nie znikną, ale pewnie uda się choć trochę ograniczyć szkody i uczynić bardziej znośnymi wzajemne relacje. Warunek powodzenia jest co najmniej jeden: musi to być spotkanie dyrekcji, nauczycieli i rodziców, a najlepiej także uczniów.

10. A na poziomie systemowym – patrz punkt 6.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Nic dodać nic ująć. Pan Smołkowicz gra w grę polskiej biurokracji oświatowej i polityków, którzy po nieprawdopodobnej na skalę światową uniformizacji, formalizacji i biurokratyzacji polskiej szkoły jako obiekt roszczeń rodziców (co do danych przez siebie Niderlandów i nie tylko)wskazują daną szkołę i jej nauczycieli, którzy pozbawieni zarówno jakiejkolwiek autonomii jak i zasobów praktycznie NIC nie mogą ... :-(

Skomentował Xawer

Mój komentarz z trzeciej strony:

"W sytuacji, kiedy nauczyciel postawiłby dziecku ocenę za brak pracy domowej, rodzic ma prawo żądać pisemnego uzasadnienia i złożyć zażalenie do kuratorium, a nawet pójść do sądu"
To jest twierdzenie czysto prawnicze o treść i wykładnię prawa oświatowego i zakresu władzy, sprawowanej przez system szkolny nad dziećmi bez akceptacji ich rodziców. Z możliwym rozstrzygnięciem, że jest to zdanie prawdziwe (takie uprawnienia przysługują rodzicowi), lub fałszywe (nie przysługują i nie ma żadnej legalnej metody dochodzenia swoich racji).
Takiego komentarza od jakiegoś prawnika się spodziewam - o pytania formalno-prawne nie ma co bić piany.

Z własnego doświadczenia sprzed lat, gdy ochrony prawnej nie było absolutnie żadnej, a władza państwowego szkolnictwa nie była niczym ograniczona, wielokrotnie, z całą świadomością skutków, jakie mnie czekają i przy pełnym wsparciu moich rodziców i ich akceptacji dla moich decyzji, odmawiałem wykonywania prac domowych, albo czasem śliskim i pokrętnym manewrem unikałem odpowiedzialności, albo minimalizowałem cenę, jaką musiałem płacić za odmowę. Raz mnie to kosztowało nawet powtarzanie roku. I ani trochę tego nie żałuję - wolność czasem jest kosztowna.
Mogę jedynie życzyć dzisiejszej młodzieży, by opresywność dzisiejszej Polski była mniejsza, niż w czasach PRL. I by za asertywność płacili niższą cenę albo znajdowali legalne drogi dojścia swoich praw.

Ubolewam nad wyjątkowo nieefektywną w Polsce kontrolą sądową nad praktyką egzekucji nawet obowiązującego prawa oświatowego.

"Sąd sądem, końcu jest od rozsądzania sporów, ale składanie skarg do kuratoriów, czyli organów stanowiących obecnie przedłużone ramię ministerstwa, oznacza wzywanie wilka na arbitra w konflikcie między owieczkami"
Nie w konflikcie między owieczkami, tylko jest to wzywanie wyższego w hierarchii wilka na arbitra między mniejszym wilkiem a owieczką. Nauczyciel jest tu po tej samej stronie, co kurator, czy minister - w konflikcie z dzieckiem i rodzicem. Jeśli uważa się za krzywdzoną owieczkę, to może po prostu rzucić pracę. A nie przebierać się w owczą skórę i nadal egzekwować państwowy przymus wobec rzeczywistych owieczek.
Zgadzam się natomiast w pełni, że sąd wydaje mi się dużo właściwszym organem do rozstrzygania sporów prawnych, niż kuratorium.

"jedyną drogą wyjścia z zaklętego kręgu wzajemnych pretensji na poziomie lokalnym jest dogadywanie się ludzi w każdej konkretnej szkole"
Bynajmniej nie jedyną. Droga sądowa (jeśli dopuszczalna i skuteczna) może być efektywniejsza. A z pewnością najskuteczniejszą metodą jest zabranie dziecka ze szkoły - albo do innej, albo lepiej w ogóle z systemu: do niszy edukacji domowej.

Jeśli brzuch mnie boli po zjedzeniu obiadu w jakiejś knajpie, to bynajmniej nie dogadywanie się z kucharzem jest w stanie pomóc na moje dolegliwości.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Jasne!
1.Polskie sądy dziś mają oczywiście za mało roboty żeby jeszcze takie procesy w nich toczyć ... ;-)
2.Jakoś nie słychać o takiej masowej praktyce w świecie cywilizowanym z Azją na czele... ;-)
Sądy są od sytuacji nadzwyczajnej - w życiu zdecydowanie lepiej sprawdza się dogadywanie!!!

Skomentował Danuta Adamczewska-Królikowska

Świetnie ujęte, fragment o zdolnościach naszego społeczeństwa do obrony oraz ten o pozwie dla min. Zalewskiej - w punkt. Kradnę więc te punkty jako cytaty, bo dawno nie spotkałam tak celnej oceny naszej sytuacji.

Skomentował Renata

Aby zaistnieć bohater programu postanowił wsadzić kij w mrowisko. Prace domowe zawsze były są i będą-bo taki mamy system edukacyjny. Jestem nauczycielem. Nie zarzynam uczniów pracą domową, ale -mam to ogromne szczęście, że ich rodzice znają rolę i wartość pracy domowej. Z założenia wychodzę, że dziecko ma się nauczyć materiału w szkole. Są uczniowie zdolni, dla których odrabianie lekcji jest stratą czasu. Są też tacy, którzy coś jednak utrwalają. Zaskakująca jest jednak postawa rodziców, gdy pracy do domu nie zadaję. Dla nich jest ona pewnego rodzaju wyznacznikiem tego, co dziecko umie, jak sobie radzi, a więc odzwierciedla poziom i progres. Świadomi tego rodzice i -uczniowie są raczej zadowoleni z istnienia tego wytworu systemowego. Inną sprawą jest ilość zadawanych zadań z jednego przedmiotu, co nierzadko rzeczywiście przekształca dom w filię szkoły a rodzica w belfra, który zamiast kochać dziecko zrzyma się, psuje nastrój, torturuje, a potem wszyscy mają dość. To jednak innego rodzaju problem.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

> A z pewnością najskuteczniejszą metodą jest zabranie dziecka ze szkoły - albo do innej, albo lepiej w ogóle z systemu: do niszy edukacji domowej.<
Oczywiście w tej "niszy", za ciężką kasę de facto dla szkoły działającej poza wszelką kontrolą i regulacjami. uczeń nie ćwicząc(!) ani sprawności matematycznej, ani językowej, ani polonistycznej od samego szyldu wszystkiego się nauczy ;-)

Skomentował Xawer

@ Włodzimierz Zielicz
Ma Pan absolutną rację! Skandalem jest regulacja, że za to, że dziecko uczą samemu rodzice, spore państwowe pieniądze dostaje jakaś szkoła, która daje temu przykrywkę. Która wyłącznie za wystawienie kwitków czasem wymaga jeszcze dodatkowych pieniędzy od rodziców.
Przykładem są tu "szkoły" Katarzyny Hall, które biorą pieniądze zarówno z subwencji, jak i od rodziców, wyłącznie za przeprowadzenie strony formalno biurokratycznej, pozwalającej na to, by rodzice mogli legalnie się sami zajmować edukacją swoich dzieci.

Dziecko nie uczy się ani od szyldu, ani od kontroli, ani od wypełniania zeszytów ćwiczeń, ale od własnych rodziców, wynajętych przez nich ludzi, lub z innych niezależnych od systemu źródeł..

Skomentował Włodzimierz Zielicz

1.Ćwiczenie umiejętności to nie jest( w każdym razie niekoniecznie - zeszyt zresztą zeszytowi nierówny) wypełnianie zeszytu ćwiczeń. Szczególnie w wyższych klasach SP i w szkole średniej ...
2.Po to p.Hall robiła swoje "reformy" żeby stworzyć dla siebie tę właśnie "niszę rynkową" - niestety "ktoś" jej na to pozwolił przez całą kadencję :-( W nagrodę ona się na PO wypięła z mężulkiem na miesiąc przed wyborami 2015, a ta, w znacznym stopniu w wyniku realizacji pomysłów Hall i jej przybocznej Berdzik, przegrała, też w nagrodę, wybory ... ;-)

Skomentował Xawer

Zupełne niezrozumienie: pod pojęciem "niszy edukacji domowej" uważam to, że rodzice uczą swoje dzieci sami. Nisza się otworzyła wcześniej, K.Hall wyłcznie zwiększyła utrudnienia, stawiane przy tym rodzicom, a potem stworzyła instytucje, które żerują zarówno na tych rodzicach, jak na publicznym finansowaniu, a jedyne co robią, to wypełniają kwitki.

Nisza ta daje co najmniej tyle (w poruszonej tu kwestii), że ucząc dziecko samemu, bez pomocy udziału jakichkolwiek nauczycieli, ma się absolutną gwarancję braku konfliktu z nauczycielem o oceny czy prace domowe.
A jeśli się korzysta z pomocy wynajętego nauczyciela, to nie ma potrzeby ani kontroli sądowej, ani kuratoryjnej, ani żadnej innej - jeśli nie spełnia naszych oczekiwań, to się go po prostu przestaje korzystać z jego usług.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...