Blog

Wyzwanie # 1: Czy nauczyciel może zabrać Ci telefon?

(liczba komentarzy 7)

   Szanowny Panie Marcinie, zwracam się do Pana z prośbą o zajęcie stanowiska wobec szeregu wątpliwości, jakie nasunęły mi się podczas lektury Pańskiej książki „Prawo Marcina”. Jestem nauczycielem, a od ponad 33 lat także dyrektorem szkoły. Mimo wieloletniego doświadczenia mam dzisiaj problem ze znalezieniem się wobec rozmaitych zarzutów, wskazujących na łamanie prawa w szkole. Nie chodzi tu w szczególności o moją placówkę, ale wszystkie, bo – jak zdarzyło mi się to już kilkakrotnie usłyszeć – w zasadzie każdy statut szkolny zawiera dzisiaj zapisy wykraczające poza prawo. Pan zwraca dodatkowo uwagę na nierespektowanie praw uczniów przez pojedynczych nauczycieli, także bez choćby statutowej podstawy. A ponieważ jest na tym tle bardzo wiele konfliktów w szkołach, proszę o wsparcie radą nauczycieli, abyśmy mogli dobrze rozwiązywać napotykane problemy, nie łamiąc przy tym praw uczniów.

   Lektura pierwszego rozdziału Pańskiej książki utwierdziła mnie w świadomości, że w szkole nie możemy zarekwirować telefonu należącego do ucznia. Nawet sam przekonałem ostatnio znajomych, że rozciąga się to także na jakąkolwiek formę wymuszenia na uczniu samodzielnego oddania telefonu do wskazanego depozytu, na przykład w sekretariacie. Wiem, że statut szkoły powinien określać zasady korzystania z telefonów na terenie placówki, a w sytuacji, gdy uczeń nie respektuje tych zasad, może zostać ukarany karą przewidzianą w statucie. Repertuar nie jest wielki, może to być uwaga albo nagana, ale dodatkowo następstwem takiego postępku ucznia może być obniżenie oceny zachowania ucznia. I tutaj pytanie:

1) Co powinien zgodnie z prawem uczynić nauczyciel, jeżeli uczeń nie zareaguje na zwróconą uwagę, a nawet demonstracyjnie ją lekceważy, i będzie dalej zajmował się swoim telefonem, niezgodnie z zapisem w statucie szkoły?

   Jako podstawę zakazu zabierania uczniowi telefonu wskazuje Pan art. 64 Konstytucji RP. Ten jednak mówi o własności w ogóle. Nauczyciele miewają też kłopoty z innymi przedmiotami, jakie posiadają uczniowie. Jak w świetle tego przepisu nauczyciel powinien postąpić, jeśli uczeń:

2) wymachuje w klasie lub na korytarzu szkolnym należącym do niego scyzorykiem, widelcem albo nożyczkami, stwarzając tym zagrożenie dla innych uczniów? Skądinąd nadrzędnym obowiązkiem nauczyciela jest zapewnienie uczniom bezpieczeństwa, jak więc pogodzić to z szacunkiem dla prawa własności?!

3) bije kolegę jakimś pozornie niegroźnym przedmiotem, typu ekierka czy linijka, i nie reaguje na zwrócenie mu uwagi?

   Wskazane przeze mnie sytuacje zdarzają się w szkołach, tym częściej, im więcej młodych ludzi przejawia obecnie dysfunkcje społeczne, czasem (choć nie zawsze) udokumentowane orzeczeniem lub opinią psychologiczną.

   I jeszcze jedna kwestia w tym wątku. Ostatnio coraz częściej w debacie o edukacji pojawia się postulat zniesienia oceny zachowania.

4) Czy gdyby tak się stało, widzi Pan możliwość egzekwowania w szkole statutowych, zgodnych z prawem wymagań?

   Chciałbym jeszcze na chwilę zatrzymać się nad wątkiem pobocznym, jakim jest przytoczony przez Pana w tym rozdziale przykład. Oto fragment, który wzbudził moje wątpliwości:

„Pierwsze lekcje [po feriach lub wakacjach – przyp. JP] to zawsze twarde lądowanie, jednak matma była dla Stanisława lądowaniem bez spadochronu. Matmy zwyczajnie nie umiał i nie lubił, a nowa nauczycielka skomplikowane zagadnienia tłumaczyła w wyjątkowo zawiły sposób. Lekcja okrutnie się dłużyła, Staś postanowił więc umilić sobie czas, przeglądając TikToka”.

   Dalej potoczyła się historia próby odebrania uczniowi telefonu, którą słusznie uznał Pan za bezprawną. Ja jednak chciałbym się pozostać w tym miejscu. Oto mamy nową nauczycielkę matematyki, na pierwszej lekcji po feriach… Rozumiem, że uczeń ma swoje prawa, a nauczyciel, gdy są łamane postanowienia statutu szkoły, może mu wpisać uwagę. Może też ewentualnie uznać, że to sprawa ucznia – jeśli w ósmej klasie nie podejmuje nawet próby zmierzenia się z matematyką, wybierając TikToka, to jego problem… Ale to drugie nie jest takie proste: prawo nakłada na nauczyciela obowiązek dołożenia starań, by uczeń się czegoś nauczył. Ciekawi mnie Pańskie zdanie:

5) Czy brak znajomości i zamiłowania do matematyki jest usprawiedliwieniem dla okazania nauczycielowi braku szacunku (a ten, jak sam Pan pisze we wstępie do książki, powinien być obopólny)?

   Na zakończenie proszę przyjąć zapewnienie, że nie budzi żadnej mojej wątpliwości niedopuszczalność wstawiania ocen z przedmiotów za wykroczenia przeciwko szkolnym zasadom oraz przeszukiwania przez pracowników szkoły kieszeni i plecaka ucznia. Tym samym uznaję za bezdyskusyjne wszystkie trzy wskazane przez Pana punkty, czego szkoła nie może. Będę jednak wdzięczny za ustosunkowanie się do moich szczegółowych wątpliwości, bo diabeł, jak powszechnie wiadomo, siedzi właśnie w szczegółach.

Pozdrawiam,

Jarosław Pytlak

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Zielicz Włodzimierz

Tu nie ma mowy o żadnych traumach!!! Chodzi o zimny, wykalkulowany i "oprzyrządowany" (Patronie etc.!) biznes!!! Podobnie ze "Stowarzyszeniem Umarłych Statutów" ... ;-) BTW i masa KASY na promocję - na dwóch rogach skrzyżowania JPII i Solidarności od pół roku oglądam w witrynach sklepów telebim z fragmentami pogadanek Kruszewskiego i jego podobizną na żywo ... :-(

Skomentował Małgorzata

Bardzo dziękuję za ten wpis, jak zawsze rzeczowy i pełen szacunku dla wszystkich. Dziękuję za pokazanie, kolejny już raz, perspektywy zwykłego nauczyciela.

Skomentował Marta

Panie Jarosławie! Bardzo dziękuję za pomysł za to wyzwanie. Mam nadzieję, że zostanie podjęte.
Świetny wpis, świetny komentarz, świetny styl wypowiedzi. Pozdrawiam

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@JP
Czasowa(!) konfiskata komórki NIE JEST pozbawieniem prawa własności i prawo ją definiuje inaczej. Co akurat "prawnik" Kruszewski powinien wiedzieć ... ;-)

Skomentował Robert

Obawiam się, że pan Marcin z TikToka nic nie odpowie konstruktywnego. Najwyżej się obrazi i wrzuci jakiś filmik o panu Pytlaku, zaczynając, że "Pan Pytlak nie ma prawa..."

Skomentował Dominika

Super, że podjął Pan temat, dokładnie takie wątpliwości mam często w pracy,pytania w punkt. Pozdrawiam i dziękuję

Skomentował Adam

Bardzo to smutne, że przepisy prawa wypierają z relacji szkolnych bardziej subtelne normy moralne, które w szkole, jako instytucji kultury powinny stać na znacznie wyższym niż "na ulicy" poziomie. Jestem prawnikiem i z pełnym przekonaniem uważam, że umowa (ustawa) konstytucyjna to najniższy wspólny mianownik w zakresie kształtowania relacji zarówno miedzy państwem a obywatelami, jak i między samymi obywatelami. Dobrze gdyby do każdej ww książki wydawnictwo dodało poradnik savoir vivre dla uczniów (i rodziców).

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...