Blog
Wszystko przez ten pośpiech!
(liczba komentarzy 2)
Wypowiadając się z pozycji krytyka na temat założeń oraz zwrotnego tempa reformy edukacji, ryzykuję, że mimowolnie urażę osoby, które w najlepszej wierze zaangażowały się w to przedsięwzięcie. W szczególności mam tu na myśli specjalistów, których IBE wybrało do zespołów piszących podstawy programowe. Świadoma krytyka personalna z mojej strony nie wchodzi w grę, bo jest wśród nich spore grono zacnych ludzi, których znam, i co do których fachowości oraz dobrej woli nie mam najmniejszych wątpliwości; nie ma też żadnego powodu, by osoby mi nieznane były inne. Jestem pewien, że wszystkie zespoły dołożą starań, by jak najlepiej wykonać swoje zadanie.
Czy to znaczy, że jestem wolny od niepokoju o efekty ich pracy? No nie, tak pięknie nie jest. Obawiam się, że zderzenie różnych optyk przedmiotowych, przy równoczesnym nakazie odnoszenia wszystkich pomysłów do profilu absolwenta, może być źródłem nieporozumień i frustracji, jeśli nie podczas prac poszczególnych zespołów, to już na pewno na etapie konsultacji społecznych, kiedy krytyków będzie milion, a ich retoryka zgodna z brutalnymi standardami internetu. Piszę o tym, bo pewne miny zagrażające specjalistom od podstaw programowych, będące następstwem pośpiechu i może też trochę braku wyobraźni decydentów, są już uzbrojone i wybuchną, raczej prędzej niż później. Podam tu dwa przykłady, na użytek ewentualnych saperów.
Zatwierdzono właśnie podstawę programową edukacji zdrowotnej. Stanowi ona kompilację treści oryginalnych oraz takich, które od zawsze stanowiły domenę innych przedmiotów, w tym przypadku szczególnie przyrody, biologii, wychowania fizycznego. Gdyby nowy przedmiot był obowiązkowy, sprawa wymagałaby tylko uzgodnienia jego wymagań z innymi przedmiotami, aby niektóre powtórzyć celem wzmocnienia, inne pozostawić tylko w jednej podstawie programowej, a w całości zadbać o sensowną kolejność wprowadzania i korelacje. Niełatwe, ale wykonalne. Niestety, edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa, a to oznacza, że wszystkie ważne treści muszą znaleźć się w innych przedmiotach. Czyli, chętni na EZ będą się pewnych rzeczy uczyć dwukrotnie i to raczej bez zachowania korelacji. Może drobiazg, ale ciekawe jak specjaliści układający podstawy przyrody, biologii i wychowania fizycznego sobie z tym poradzą?! Ups, przepraszam..., podstawa wychowania fizycznego ma być gotowa już na dniach. Ona ma szansę być skorelowana z edukacją zdrowotną, tylko… no właśnie, będzie ona nieobowiązkowa. A wszystko przez ten pośpiech!
Przykład drugi, który w fejsbukowym dialogu podsunął mi Bartosz Lisowski, na marginesie gorącej dyskusji o zapowiedzianym przywróceniu przedmiotu przyroda i równoczesnym okrojeniu liczby godzin fizyki i chemii w klasach 7-8. Wg kalkulacji godzin przyroda ma przejąć część ciężaru nauczania tych dyscyplin, a także biologii i geografii. Tymczasem wizja nowego/przywróconego po latach przedmiotu chwilowo rysuje się mgliście. Oczywiście, powołani do zespołu specjaliści na pewno coś zaproponują. Pytanie tylko, kiedy? O tyle istotne, że dla zespołów biologii, geografii, fizyki i chemii świadomość tego, co zaplanowano w przyrodzie, to w zasadzie punkt wyjścia. Wcześniej szkoda brać się do roboty. Podobnie zresztą matematycy powinni poznać najpierw propozycję podstawy programowej kształcenia zintegrowanego, no ale w tym przypadku mogą oprzeć się na dotychczasowych rozwiązaniach (choć w zasadzie oczekuje się, że będą nowe). Ale w przyrodzie takiej możliwości nie ma. Nie zastąpi jej też próba koordynacji pracy zespołów, bo… i na nią nie ma czasu. Nie pomoże nawet swoista unia personalna, gdy część członków zespołu przyrody należy także do zespołu jednej z dyscyplin akademickich. Mimo wszystko, koniecznej sekwencji czasowej ustaleń raczej nie da się ominąć. Jedyną sensowną metodą byłoby przygotowanie podstawy przyrody najpierw. To jednak przedłużyłoby pracę, a przecież niedotrzymanie terminu czerwcowego zawaliłoby całą misterną konstrukcję reformy. Współczuję więc specjalistom z zespołów przedmiotowych, bo ich zadanie jest bardziej złożone niż to się może wydawać. A wszystko przez ten pośpiech...
Dodaj komentarz
Skomentował Włodzimierz Zielicz
No z kolei fizycy/chemicy, a może i informatycy powinni wiedzieć jakim aparatem matematycznym będą się ich uczniowie posługiwać, a to oznacza, że pp z matematyki powinny powstać PRZED (ew. w uzgodnieniu z ) podstawami z fizyki, chemii itd. O co niełatwo, bo osoby kluczowe dla pp z matematyki nie bardzo chcą się dzielić swoją wolnością ... ;-)
Skomentował Agata
Jeśli chodzi o podstawę programową z przedmiotu przyroda oraz pozostałych przedmiotów przyrodniczych w pełni się zgadzam, że ich tworzenie według aktualnych planów jest absurdem. Nie zgodzę się tylko z tym, że najpierw powinna być stworzona podstawa z przyrody. Patrząc z punktu widzenia mojego przedmiotu, czyli biologii, najpierw należałoby wyciągnąć wszystkie treści, które nie są treściami międzyprzedmiotowymi, a typowo biologicznymi. Z tych treści należałoby stworzyć podstawę programową biologii i określić ile godzin będzie potrzebne do ich realizacji. Dopiero potem, pozostałe treści, które mogą być uznane za łączące kilka przedmiotów przyrodniczych powinny zostać przesunięte do podstawy programowej z przyrody. I tak powinno być ze wszystkimi przedmiotami czyli biologią, geografią, fizyką oraz chemią. Wtedy wiedząc ile materiału jest typowo przyrodniczego, można by było sensownie określić ilość godzin przyrody potrzebną do ich realizacji. A u nas najpierw powiedziano że będzie 9 godzin przyrody i teraz komisje będą tam wrzucać tyle, żeby te godziny wypełnić.