Blog

Tańczący z kwarantannami

(liczba komentarzy 12)

   „Właśnie dostałam info o kolejnym zachorowaniu. Wykończona jestem!” – napisała moja koleżanka w grupie messengerowej dyrektorów szkół STO. Była sobota wieczorem, długi weekend. Mnie dobry los udzielił amnestii na jeszcze jedną noc i złe wiadomości przyniósł dopiero w niedzielny poranek. Może dlatego, że w sobotę przezornie nie otwierałem e-maili.

   Piszę niniejsze w poniedziałek. Już wiem, że na czwartoklasistów, którzy szczęśliwie powracają do szkolnych ławek, czekać będzie dużo wolnej przestrzeni. Do klas piątych, które będą kontynuować kwarantannę jeszcze przez tydzień, dołączyły szóste, siódme, ósme, liceum oraz większość klas najmłodszych. Cały ten Armagedon za sprawą dwojga pozytywnych nauczycieli  i kilkorga dzieci.

   Gdzieś wyczytałem, że zdalnie lub hybrydowo działa obecnie ponad 10% placówek. Patrząc na rozwój sytuacji obstawiam, że za tydzień w Warszawie tyle samo albo jeszcze mniej uczyć się będzie w pełni stacjonarnie, reszta zaś – lawirować pośród kwarantann. Po prostu czwarta fala pandemii rośnie, a szkoła, szczególnie podstawowa,  jest dla wariantu delta koronawirusa miejscem idealnym. Duże skupisko ludzi i niewielu zaszczepionych – niczego więcej nie trzeba.  A jednak jest we mnie więcej spokoju niż rok temu.

   Nadal czuję respekt przed groźnym bakcylem, ale równocześnie zdołałem już rozeznać, jak wiele szkód wyrządził czas zdalnego nauczania. Doskonale rozumiem wszystkich, którzy chcą, żeby szkoły pozostały otwarte. Też jestem za tym, choć oczywiście nie wolno wyłączać rozumu. Niedługo miną dwa lata, odkąd jako dyrektor placówki oświatowej przechodzę intensywny kurs epidemiologii. I choć nadal pozostaję amatorem w tej kwestii, pewne zjawiska potrafię teraz zaobserwować i ocenić. 

   Wirus przenosi się między dziećmi łatwo, dużo łatwiej niż rok temu. Co oczywiste, najszybciej w klasie, w której spędzają ze sobą większość czasu. Mniej groźne są luźne kontakty, na przykład na korytarzu. Dlatego spośród trzech klas czwartych mamy dużo zakażeń w jednej a w pozostałych tylko pojedyncze, po bliższych spotkaniach w ramach zajęć dodatkowych. Prawdopodobnie gdyby nie szybko wprowadzona kwarantanna, zachorowań w tych dwóch klasach byłoby znacznie więcej.

   Dzieci w zdecydowanej większości przechodzą zakażenie łagodnie. Katarek, czasem gorączka 1-2 dni. Gdyby nie COVID, kładlibyśmy to na karb sezonowej infekcji. W tej sytuacji szczególnie kusząca wydaje się myśl, żeby pozwolić im pozarażać się, uodpornić i „mieć problem z głowy”. Takich głosów słychać sporo, a niektórzy, jak dyrekcja pewnej szkoły podstawowej na Pomorzu, aktywnie wspierają ten proces, na przykład, gromadząc w jednym miejscu kilka setek uczniów w celu wspólnego, chóralnego śpiewania. Zazdroszczę rzecznikom tego poglądu pewności, że w ich rodzinie nikt nie wyciągnie krótszej zapałki, a odroczone w skutkach efekty zakażenia COVID nie ujawnią się akurat u ich dzieci lub wnuków. Cały czas mam też w sobie obawę, że w morzu zakażeń powstanie nowa, bardziej zabójcza forma wirusa. Dlatego skłaniam się do dmuchania na zimne, choć bez takiego napięcia jak wiosną.

   Są przypadki bezobjawowe, wykryte tylko przez przezornych rodziców, którzy zaprowadzili na test dzieci kończące kwarantannę, tak dla wszelkiej pewności, i ku swojemu zdumieniu dowiedzieli się, że wynik jest pozytywny. A ponieważ przezornych rodziców jest mniejszość sądzę, że już teraz mamy w szkole wśród uczniów grupę nieświadomych ozdrowieńców.

   Zachorowania zdarzają się także wśród zaszczepionych nauczycieli, ale biorąc pod uwagę liczebność naszego zespołu pedagogicznego i fakt, że na co dzień zanurzeni jesteśmy w zbiorniku z wirusami, jakim jest szkoła, infekcje covidowe są w tej grupie rzadkie i zazwyczaj przechodzą lekko. We wspomnianej klasie czwartej, w której jest dużo zakażeń, nie zaraził się żaden uczący ją nauczyciel. Z kolei w klasach najstarszych, w których większość naszej młodzieży jest po dwóch dawkach szczepionki, mamy tylko jeden potwierdzony przypadek zakażenia ucznia, na ponad półtorej setki młodych ludzi.

   Biorąc wszystko powyższe pod uwagę, mimo zdziesiątkowania kwarantannami uczniowskich szeregów, jestem raczej dobrej myśli. Sądzę, że hybrydowa nauka, choć uciążliwa organizacyjnie, stanowi w tej chwili najlepszą opcję. Namawiam przy tym nauczycieli na trzecią dawkę szczepionki i sam mam zamiar z niej skorzystać.

   Podtrzymuję swoją opinię, którą wielokrotnie wyrażałem już na blogu, że szkoła nie ma żadnego wsparcia ze strony władz. Do wszystkiego jednak można się przyzwyczaić. Szkoda jedynie, że jutro pracownicy mojego sekretariatu strawią długie godziny na wprowadzanie do systemu blisko 300 osób.

   Co komu by szkodziło, żeby choć raz w życiu przydał nam się ten cholerny System Informacji Oświatowej?! Jest w nim większość potrzebnych informacji, w tym najważniejsza: PESEL, czyli ciąg 11 znaków, które w sanepidowym formularzu musimy wklepać z klawiatury. W naszym przypadku razy 300 i koniecznie bez błędu. Myślę, że naprawdę nie trzeba wielkiego programisty, by ułożyć w SIO procedurę odhaczania tylko uczniów i nauczycieli zgłaszanych do Sanepidu, a następnie eksportować taką listę do stosownego systemu. Ale niestety, praca personelu szkolnego jest niezmiennie w tym kraju traktowana jako jeszcze mniej warta niż chłopów pańszczyźnianych, z których ponoć kulturowo się wywodzimy…

   A jeśli już jesteśmy przy władzach, to może ktoś zechciałby rozwiązać następującą zagadkę:

   W klasie, na przykład, siódmej, mamy niemal 100% uczniów zaszczepionych. Oczywiście jest to tajne przez poufne, ale wychowawca ma jednak dość dobre rozeznanie. Zakażenie zostaje stwierdzone u nauczyciela. Klasę raportujemy do kwarantanny, całą, bo przecież szczepienie jest tajne przez poufne etc., a poza tym ktoś z rodziców mógłby nas okłamać. Szczepione dzieci nie idą na kwarantannę, więc nie jest spełniony warunek zdalnego nauczania, że ponad połowa klasy przebywa na kwarantannie. Ale wie o tym tylko sztuczna inteligencja rozsyłająca SMS-y z Sanepidu. Bo dla szkoły to jest tajne przez poufne. W Polsce nie będzie segregacji sanitarnej – grzmi minister Czarnek. Więc zaszczepieni będą uczyć się przez Teams razem ze swoimi pojedynczymi koleżankami/kolegami, którzy szczepionki nie przyjęli.

   Gdzie w tym jest logika?!

   Zacząłem od zacytowania sobotniej wiadomości od mojej koleżanki. Przed chwilą napisała: „Ja jestem już u kresu!”. Jakby ktoś pytał o kondycję psychiczną kadry zarządzającej szkołami, proszę to zdanie śmiało zacytować!

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Anna

Proszę Pana, w Lublinie mamy dwa pogrzeby nauczycielek w tym tygodniu, obie około pięćdziesiątki. Sama zaraziłam się w szkole, ale prawdopodobnie szczepiona uratowała mnie przed ciężkim przebiegiem. W mojej szkole choruje teraz kilku nauczycieli i mnóstwo uczniów. Pański hurraoptymizm wynika chyba z wybiórczego stosunku do faktów...

Skomentował Dorota

Współczuję dyrektorom w tych czasach z powodu awanturujących się rodziców przeciwko wszystkiemu a covid jest punktem zapalnym oraz takich samych nauczycieli.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@JP
Pytanie podstawowe : Czemu wogóle służy SIO, pochłaniający masę czasu i energii szkół??? Min. Czarnek zapowiadał debiurokratyzację - ma szansę się się wykazać ... ;-)

Skomentował Jarosław Pytlak

@Anna
Pierwszy raz ktoś przypisał mi hurraoptymizm. Opisuję sytuację tak, jak ją widzę. Nie ukrywam, że jest to perspektywa mojej szkoły. Nie oczekuję, że ktoś się będzie zgadzać z moimi rozważaniami.

Skomentował Zenobiusz

Rozumiem, że szkoła nie może pytać kto jest zaszczepiony a kto nie, ale zdaje się nie może też zabronić rodzicom/dzieciom informowania jej o tym, że są zaszczepione.
Zatem co stoi na przeszkodzie temu żeby problem rozwiązać poprzez dobrowolne okazywanie przez uczniów (lub rodziców w imieniu dzieci) certyfikatów szczepień? Wtedy szkoła wie kto jest zaszczepiony i nie musi każdego kierować na kwarantanne. Trafią na nią tylko ci, którzy nie są szczepieni lub nie chcą tego ujawnić. Ot, potrzebna jest tu tylko wola rodziców i szkoły, ale jeśli wszyscy tak bardzo nie chcą zdalnego (które moim zdaniem jest zupełnie ok i bardzo je sobie chwalę) to nie powinno być problemu z motywacją.

Skomentował Magdalena Suchacz

Witam,
według obecnego prawa szkoła ani żadna inna placówka oświatowa, w tym np uczelnie medyczne, nie ma prawa nawet grzecznie poprosić o okazanie dokumentu potwierdzającego zaszczepienie ucznia/studenta. W przeciwieństwie do np. personelu lotniska...Uczeń/student może oczywiście sam okazać stosowny dokument, ale i tak tej wiedzy oficjalnie szkoła nie może użyć.

Skomentował Ppp

Kol. Zenobiusz ma rację - problem w tym, że na kilkuset osób może się znaleźć idiota, który by z tego zrobił aferę.
Pozdrawiam.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Ppp
No niestety - takie mamy, chroniące prawa idiotów, prawo :-(

Skomentował PoCoTestowac

Dla dokładniejszego doprecyzowania- brak większej ilości zakażeń w klasach czwartych wynika stąd, że nie przebadano wszystkich dzieci. Nie sądzimy by ten katar czy lekkie przeziębienie byly covidem i by trzeba było robić zamieszanie z testami. Szkoda na to czasu. Nikomu nie chce się. Wykonując test pcr na koniec kwarantanny moglibyśmy zostać na tej kwarantannie zdecydowanie dłużej. Więc to logiczne. Nie będziemy narażać dzieci na dodatkowa kwarantannę, nawet jakby miały kogoś zarazić. Czyste sumienie mam. Kwarantanna się skończyła. Dziecko może iść do szkoły. Nawet jeśli ktoś umrze, ksiądz mnie rozgrzeszy. Po sprawie.

Skomentował Małgorzata

U mnie fala się przetoczyła... Jeszcze wszyscy nie wrócili... Jestem wykończona fizycznie i psychicznie... Jutro 3 dawka... I ten wpis jest pierwszym pozytywnym sygnałem... Może znowu damy radę... Powodzenia i zdrowia nam wszystkim :)

Skomentował Agata

Czytam, słucham o tym, jak dyrektorzy siedzą po nocach i wypełniają jakieś zestawienia/zgłoszenia na gov.pl
a na stronie kuratorium podlaskiego jedynie do tego "zachęcają" sugerując, że to nie jest nakaz. Więc jak to jest naprawdę?
https://kuratorium.bialystok.pl/wazne/elektroniczne-zglaszanie-osob-do-kwarantanny.html

Skomentował Jarosław Pytlak

@Agata - no to ma Pani Polskę właśnie. W Warszawie nie ma innej możliwości, chyba że człowiek się dodzwoni i przekona panią inspektor, że system gov się zawiesił (raz mi się udało), a wtedy moż wysłać listę e-mailem. Generalnie całe to cholerne usprawnienie zwalono na personel szkół.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...