Blog

Szacunek nie wymaga zasługi!

(liczba komentarzy 8)

   Po opublikowaniu artykułu „O wartości szacunku dla nauczycieli” otrzymałem sporo podziękowań i wyrazów uznania, ale zdarzyły się też połajanki. Zarzucono mi, że oczekuję szacunku dla grupy ludzi z powodu ich pozycji społecznej/przynależności zawodowej i jest to błąd, ponieważ na szacunek trzeba zasłużyć. Jako że zdarzało mi się już wcześniej stykać z takim poglądem, czuję potrzebę wyjaśnienia pewnego nieporozumienia.

   Otóż zgadzam się bezwarunkowo, że we współczesnym świecie źródłem szacunku dla drugiego człowieka nie może być jego pozycja społeczna! Równocześnie jednak mam nieodkrywczą chyba myśl, że takim źródłem niewymagającyc żadnych zaslug powinno być samo człowieczeństwo. W związku z tym uważam wpajanie szacunku dla wszystkich ludzi za jeden z fundamentów wychowania.

   Gdzie na tym obrazku widnieją nauczyciele? To proste – z racji upowszechnienia edukacji są - obok członków rodziny - najbardziej obecni w życiu dziecka. Dlatego we wspomnianym artykule podkreśliłem szczególną potrzebę kształtowania w domu szacunku dla nich właśnie. Przede wszystkim własnym przykładem rodziców. Zainspirowały mnie obserwowane coraz częściej przypadki wciągania dzieci w takie debaty o szkole, które powinny toczyć się tylko pomiędzy dorosłymi.

   Ktoś z komentatorów na FB napisał słusznie, że manifestowany przez rodziców brak szacunku dla nauczyciela godzi w dobro dziecka, bo niszczy jego poczucie bezpieczeństwa, szczególnie u najmłodszych. Z kolei ja, zgadzając się, że szacunek można z jakiegoś powodu utracić, raczej nie wyobrażam sobie, by w relację uczeń-nauczyciel ten ostatni miał wchodzić ze stanem „zero” i dopiero piąć się w górę. Owa „góra” musi być punktem wyjścia, właśnie dla dobra dziecka.

   Nie jest trudno dzisiaj utracić, bądź „nie zasłużyć” na szacunek. Przekonują się o tym niemal wszyscy ludzie aktywni na forum publicznym, zarówno w skali państwowej, jak lokalnej, którym tacy czy inni oponenci tego szacunku odmawiają. Zdarza mi się to odczuć także na własnej skórze. Czasem, gdy napiszę coś, co się komuś nie spodoba, na przykład, o potrzebie stawiania dzieciom granic, obrywam jako ten, „na którego widok dzieciom gasną uśmiechy”. Dzieje się tak, chociaż nie mam powodu do wstydu ze swojego dorobku pedagogicznego, o którym zresztą tacy komentujący na ogół nie mają bladego pojęcia.

   Nauczyciele zajmują wyjątkowo dużo miejsca w życiu dzieci, są więc często w rodzinach oceniani. Niezwykle łatwo odmawia się im prawa do szacunku w różnych sytuacjach, bez względu na okoliczności, intencje, a już szczególnie w obliczu konfliktu racji. Zjawisko to potęguje natura opinii publicznej w internecie, gdzie słowa jak maczugi wylatują z lekkością kolibrów. Nieco lepiej przedstawia się szacunek dla pracowników ochrony zdrowia. Dzieci i ich rodzice mają do czynienia z lekarzami i pielęgniarkami rzadziej, w dodatku zazwyczaj w sytuacjach, kiedy pilnie potrzebują ich fachowej pomocy. Tymczasem fachowość nauczycieli, potężnie nadwyrężona zmianami społecznymi, jest w coraz mniejszej cenie.

   Niemal każda publikacja, w której staram się pokazać wartość nauczycielskiego zawodu, spotyka się z jakąś częścią komentarzy nieprzychylnych. Jest to o tyle zrozumiałe, że w swojej olbrzymiej rzeszy nauczyciele są bardzo różni i czasem naprawdę popełniają fatalne błędy, wśród których zdarza się też brak należytego szacunku dla dzieci. Ale uogólnianie takiej negatywnej opinii jest krzywdzące. Jakkolwiek więc nie mam mocy sprawczej, by tchnąć w znaczącą liczebnie grupę ludzi deficytowy dzisiaj szacunek dla nauczycieli, bardzo proszę, by z a priori darzyć szacunkiem wszystkich ludzi i przez własny przykład uczyć tego dzieci. Można mieć nadzieję, że wtedy i w szkołach atmosfera nieco się poprawi.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Aga

Ostatnio na zebraniu rodziców prosiłam, by rodzice porozmawiali ze swoimi pociechami o lekcjach religii i o szacunku do pani prowadzącej. Część rodziców, dziwnie wysunęła argument nudy na lekcjach i braku nowoczesnego podejścia, wprowadzania nowości. Mam wrażenie, że szacunek to jest jakaś wielka nagroda, na którą zasłużyło niewielu.

Skomentował Zielicz Włodzimierz

Przy czym ten szacunek procentuje również okazującym go - łatwiej o współpracę, a wiele rzeczy zależy od dobrej woli i zaangażowania - TEGO się nie da WYMUSIĆ ... ;-)

Skomentował Ppp

Niewątpliwie ma Pan rację, że pewien "początkowy/domyślny" szacunek należy się każdemu. W moim komentarzu pod poprzednim artykułem chodziło mi o sytuację, kiedy nauczyciel robi coś ewidentnie złego/głupiego, ale zabrania się uczniowi krytykować nauczyciela w imię owego szacunku. A przecież uczeń po kilku latach też ma staż, doświadczenie i pewne sprawy widzi - nawet lepiej od innych, bo jest bezpośrednim świadkiem . Zatem takie zachowanie nie podniesie szacunku do nauczyciela, lecz obniży szacunek do wychowawcy, który tej krytyki zabrania.
Oczywiście każdy może chcieć czegoś innego, ale z drugiej strony jest wiele spraw oczywistych i wspólnych dla wszystkich - jak sprawiedliwość, nie czepianie się bzdur, nie upokarzanie, wyjaśnianie wątpliwości, stosowanie środków najmniej uciążliwych z możliwych, uczciwość, kultura itp.
Pozdrawiam.

Skomentował Iza

Najzabawniejsze są zarzuty, że lekcje są nudne. Najczęściej od rodziców dzieci, które interesuje wyłączenie gra na komputerze i komórce. Czy ten nauczyciel ma być cudotwórcą? W całej swojej historii szkolnej nie przypominam sobie nudnych lekcji- mogły być mniej porywające niż inne, ale nudne - nigdy. Przecież zawsze człowiek się dowiadywał czegoś nowego.

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@Iza
No kiedyś to uczeń miał się NAUCZYĆ, a teraz MA BYĆ NAUCZONY - stąd różnica percepcji ... ;-)

Skomentował Iza

@ Zielicz Włodzimierz Ale przecież to dzisiejsze podejście to utopia. Niektórych nie da się nauczyć, po prostu. Nie zapomnę, gdy w drugiej klasie LO wychowawczyni zaproponowała mi udzielanie odpłatnych korepetycji z matematyki o rok młodszemu koledze. Wydawało się to super ofertą- łatwe pieniądze. Po 4 spotkaniach stwierdziłam, że nie ma sensu marnować mojego czasu na tego chłopaka, bo nie docierało do niego nic, zaangażowanie zerowe, efekt siedzenia nad zbiorami zadań żaden. Dlaczego taki uczeń musi ukończyć liceum ogólnokształcące? Ja tego nie rozumiem po co marnujemy pieniądze na udawanie, że wszyscy mają taki sam potencjał i chęci? Wielu uczniów lepiej znalazłoby się w szkolnictwie zawodowym w prostych pracach, które też są niezmiernie ważne w społeczeństwie i być może po latach niektórzy zrozumieją, że chcieliby uzupełnić edukację. Zamiast tego wciąż obniżamy wymagania wszystkim.,,

Skomentował Iza

@ Zielicz Włodzimierz Ale przecież to dzisiejsze podejście to utopia. Niektórych nie da się nauczyć, po prostu. Nie zapomnę, gdy w drugiej klasie LO wychowawczyni zaproponowała mi udzielanie odpłatnych korepetycji z matematyki o rok młodszemu koledze. Wydawało się to super ofertą- łatwe pieniądze. Po 4 spotkaniach stwierdziłam, że nie ma sensu marnować mojego czasu na tego chłopaka, bo nie docierało do niego nic, zaangażowanie zerowe, efekt siedzenia nad zbiorami zadań żaden. Dlaczego taki uczeń musi ukończyć liceum ogólnokształcące? Ja tego nie rozumiem po co marnujemy pieniądze na udawanie, że wszyscy mają taki sam potencjał i chęci? Wielu uczniów lepiej znalazłoby się w szkolnictwie zawodowym w prostych pracach, które też są niezmiernie ważne w społeczeństwie i być może po latach niektórzy zrozumieją, że chcieliby uzupełnić edukację. Zamiast tego wciąż obniżamy wymagania wszystkim.,,

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@Iza
100/100 ;-)

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...