Blog

Sygnalista Paweł Lęcki

(liczba komentarzy 5)

   Radzić sobie z kryzysem w edukacji można na różne sposoby. Po pierwsze, nie dostrzegać. To dobra strategia dla tych, którzy nie mają dzieci w wieku szkolnym, a wiedzę o świecie czerpią z TVP1 i okolic. Miło żyć w przeświadczeniu, że dziatwa mimo pandemii dzielnie chodzi do szkół i wchłania tam patriotyzm z dumą narodową. Wstrząśnięty, niezmieszany.

   Ci, których los obdarzył potomstwem i akurat zalicza się ono do grona podopiecznych ministra Czarnka, mają trudniej. Jeśli są w miarę zamożni i mieszkają w mieście, najlepiej dużym, mogą zakupić znieczulenie w postaci miejsca w placówce niepublicznej. Jest szansa, że  kryzys dopadnie ich dopiero wtedy, gdy staną wobec problemu wyboru szkoły ponadpodstawowej, okraszonego nerwicą nabytą przez dziecko na etapie przygotowań do egzaminu ósmoklasisty. Albo przy okazji nowej matury, która w 2023 roku zrówna w niedoli wszystkich amatorów średniego wykształcenia, jacy mieli nieszczęście po raz pierwszy zasiąść w szkolnych ławach dwanaście lat wcześniej.

   Jeśli natomiast komuś brakuje funduszy lub stosownej placówki pod ręką, albo po prostu żywi głębokie przekonanie, że dziecko powinno chodzić do „normalnej” szkoły, może jeszcze liczyć na łut szczęścia. Wciąż są takie placówki, w których uczą fajni nauczyciele, nie brakuje matematyków, fizyków lub informatyków, a dyrekcja jest w stanie utrzymać całość w ruchu. Niestety, ich liczba topnieje niczym śnieg w upalne popołudnie, a to przez brak nauczycieli chętnych do pracy za oferowane im dzisiaj pieniądze, zszargane nerwy tych, którzy jeszcze trwają, wzięte z kosmosu programy nauczania oraz bezmiar popandemicznych kłopotów z uczniami. No i nieciekawą atmosferę ogólnego braku satysfakcji i perspektyw.

   Kiedy jest bardzo źle można szukać pociechy i sposobu przetrwania w internecie. Tam znajdzie się dość informacji, na przykład, o edukacji domowej. To patent dla nielicznej, ale stale rosnącej grupy młodych ludzi, których rodzice mają czas i chęci, by samodzielnie kształcić swoje dzieci, albo fundusze, aby pokryć koszt korzystania z pomocy wyspecjalizowanych placówek wspomagających tę formę edukacji. W internecie jest również nieogarnione mnóstwo porad jak powinna wyglądać edukacja. Bez trudu można znaleźć zarówno przykłady dobrych praktyk, jak filipiki piętnujące rozliczne grzechy nauczycielskiego narodu i wskazujące, jak współdziałać lub walczyć w szkole o dobro dziecka. Wierzę, że lokalnie skutkujące polepszeniem losu co poniektórych.

   Można także czytać posty publikowane przez Pawła Lęckiego.

   Sądzę, że niewielu moich Czytelników nie wie, kto zaś. Nauczyciel języka polskiego z dobrego sopockiego liceum, którego zresztą jest absolwentem, zyskał na fejsbuku ponad siedemdziesiąt tysięcy obserwujących, a jego kilkudniowa banicja ze sprawą algorytmów uczyniła u wielu poczucie pustki – w tym także u niżej podpisanego. Osobliwością Pawła jest to, że pisze niemal wyłącznie w minorowym tonie, opisując polską rzeczywistość okiem nauczyciela nie kryjącego myśli o pożegnaniu z tym zawodem, wplatając czasem w opowieści równie ponure reminiscencje rodzinne. A jednak, paradoksalnie, pokazuje drogę do radzenia sobie z kryzysem, nie tylko zresztą w edukacji.

   Dla mnie osobiście fenomen Pawła polega na tym, że nie dzieli się ze mną (ani z nikim) swoją niewątpliwą mądrością, ani dobrymi radami, a jedynie zdziwieniem i poczuciem bezsiły. W każdym kolejnym swoim poście, komentując bieżące wydarzenia, daje wyraz zdumieniu, że to, co dzieje się obecnie w Polsce i na świecie aż tak bardzo nie budzi powszechnego sprzeciwu. Że kolejne klęski, afery, tragedie ustępują miejsca następnym bez żadnego echa. Sprawy niesłusznie zapominane przypomina ze straceńczym uporem: o nieistniejących respiratorach ministra Szumowskiego, Krystynie Pawłowicz, która nazwała uczniów i nauczycieli matkobójcami, III wojnie światowej Mateusza Morawieckiego, przeciekających skrzynkach e-mailowych ministra Dworczyka, setkach codziennych nadmiarowych śmierci, źle przygotowanej nowej maturze. I wielu, wielu innych.

   Pozornie sprawa wygląda jałowo. Co komu z codziennego powtarzania litanii zdziwień? Tym bardziej, że Paweł nie próbuje udzielać odpowiedzi, a tym bardziej pouczać. Wręcz przyznaje się do poczucia bezsilności. A jednak dla mnie owe codziennie zapisywane i odczytywane zdziwienia są formą radzenia sobie z kryzysem, nie tylko w edukacji. I mam tu na myśli siebie, a nie jego! To mnie – nie tylko jako obywatela, ale również pedagoga – wciąż na nowo motywują do myślenia. Jak to wszystko jest możliwe? Gdzie popełniliśmy błędy? Co możemy zrobić, żeby wybrnąć z tego bagna?

   Niestety, problem mamy jako społeczeństwo. Jako rzekł czwarty Wieszcz – naród wspaniały, ale społeczeństwo żadne. Paweł jest współczesnym sygnalistą tego problemu. Warto go czytać, żeby myśleć. I dziwić się wraz z Pawłem. Gdy nasze zdziwienia osiągną masę krytyczną, to może wtedy jako społeczeństwo obudzimy się do działania…

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Przyczyny i mechanizmy klęsk(w tym edukacyjnych!) warto ROZUMIEĆ. Bez tego zawsze może być GORZEJ ... :-( https://ppg.ibngr.pl/pomorski-przeglad-gospodarczy/dlaczego-szkola-dziala-tak-jak-dziala

Skomentował Urszula Olszewska-Bąk

Moje dzieci już bardzo dorosłe, wnuki w Anglii, a jednak z wielką uwagą czytam obydwu Panów. I czuję ogromny niepokój z powodu wprowadzanych zmian w edukacji.

Skomentował Danuta Smogorzewska

Zawsze z przyjemnością czytam wynurzenia Pawła, którego uwielbiam! I choć już nie mam żadnych edukacyjnych kontaktów z Polską, choć już dawno nie uczę, to widzę, do czego doprowadza kraj pisowska grupa przestępcza! Takiego ministra oświaty kraj jeszcze nie miał! Zwyczajny buc, zarozumiały konował i człowiek, który jest bardzo ograniczonym homofobem! Arogancki, bezpardonowy, traktujący wszystkich z pozycji mędrca, a w rzeczywistosci - wystraszony kundel, który ma słabe pojęcie o świecie i żadnego o edukacji!
Paweł to pięknie i cynicznie eksponuje, dodając temu bardzo poważnemu problemowi nieco lżejszego klimatu, choć widać, iż cierpi.
Wiem od rodziny z Wybrzeża, iż jest nauczycielem ich
Wnuka, i jest bardzo lubiany przez uczniów oraz ceniony przez rodziców. Ale czy wytrzyma taką presję?
I ilu jeszcze takich pedagogów, którzy zadają sobie codziennie pytanie: być albo nie być?

Skomentował Marcin

Nam jako społeczeństwu jest dobrze w swojskim smrodku. Dlatego nie oczekujemy jako społeczeństwo zmian.

Skomentował Wojtek

Konsumpcyjne społeczeństwo nie ceni edukacji. Dopiero brak kompetentnych lekarzy, urzędników, nauczycieli itd da do myślenia . A nie będzie kompetentnych ludzi po maturze 2023.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...