Blog

Pomóżmy dzieciom narodzonym (w latach 2004-05) !!!

(liczba komentarzy 8)

Warszawa, 12 kwietnia 2021 roku

 

Pan Przemysław Czarnek

Minister Edukacji I Nauki

w miejscu

 

   Szanowny Panie Ministrze!

   Zwracam się do Pana jako dyrektor czteroletniego liceum ogólnokształcącego, stając w roli rzecznika jego uczniów. A rzecz dotyczy nowej formuły egzaminu maturalnego, która już za dwa lata będzie obowiązywała młodzież z pierwszego rocznika zreformowanych szkół.

   Może pamięta Pan pierwsze sceny filmu „Kolumbowie – rocznik ‘20”? To już tyle lat, a mam ten obraz przed oczami. Grupa młodych ludzi odbijających piłkę, spośród których kamera wyławia głównych bohaterów. Za każdym razem następuje stopklatka, a głos z offu prezentuje kolejną postać. Teraz przenieśmy się do chwili obecnej. Poproszę moich licealistów, by włączyli kamerki i za chwilę na ekranie pojawią się ich twarze. Tak jak niemal codziennie od kilku miesięcy, choć zazwyczaj widać tylko awatary. Teraz zbliżenie na jednego z chłopców. Stopklatka:

   Robert – lat szesnaście. Kiedy jeszcze spotykaliśmy się w szkole wszędzie było go pełno, a najbardziej na piłkarskim boisku. Kończąc piątą klasę miał upatrzone gimnazjum. W szóstej dowiedział się najpierw, że nie będzie musiał pisać sprawdzianu. To go ucieszyło. Potem, że pozostanie jeszcze dwa lata w podstawówce, razem z całą swoją klasą. Tu już nie było radości. W siódmej dotarło do niego, że jego pierwszy zreformowany przez Annę Zalewską rocznik przećwiczy rolę królików doświadczalnych. Przeznaczono mu w dwóch ostatnich lat szkoły podstawowej naukę według programów opartych na innej podstawie programowej, niż obowiązywała w klasach 4-6. Dorzucono do tego rekordowy wymiar 34 godzin lekcji obowiązkowych w tygodniu I perspektywę nowego egzaminu po ósmej klasie, bez możliwości skorzystania z doświadczeń poprzednich roczników. A potem walkę o miejsce w liceum ogólnokształcącym, gdzie było ponad dwa razy więcej kandydatów, niż normalnie. Żadną pociechą nie było dla niego przygotowanie wielu miejsc w szkołach branżowych, bo w naszym wielkomiejskim środowisku licea są szkołą pierwszego wyboru i żadna decyzja polityczna nie mogła tego zmienić.

   Do klasy pierwszej w liceum chodził nieco ponad pół roku. Potem już nie musiał chodzić – wystarczyło, że powlókł się od łóżka do stołu i włączył komputer. Tak przez trzy miesiące. Po wakacjach spędził kilka tygodni w szkolnych ławkach i znowu zaczął uczyć się zdalnie. Mechanicznie odbębnia rutynę kolejnych dni. Już prawie pół roku. W piłkę nożną nie gra, nie jest przecież zawodowcem. Czasem spotka się z kumplami, ale że mieszka daleko, to tych kontaktów nie ma wiele. Samokształcenie? Po kilku godzinach przed ekranem, pozostaje jedynie (czasem) chęć nauczenia się nowej gry komputerowej…

   Właśnie dowiedział się, na czym będzie polegała jego matura. Jeszcze nie wie, bo i skąd, że nauczyciele zachodzą w głowę, jak wtłoczyć mu do głowy w dwa lata to wszystko, co musi w niej siedzieć, żeby zdał. O radości z nauki nie myśli ani on, ani nikt inny. W końcu dyrektor CKE Smolik powiedział, że matura to nie herbatka u cioci….

   Mógłbym przedstawić Panu w ten sposób całą grupę. Niektórzy są rok młodsi, bo ich rodzice w swoim czasie uwierzyli państwu polskiemu, że szkoła jest świetnym miejscem dla sześciolatka – większość do dziś pluje sobie w brodę. Różnią się, jak to młodzi w każdej szkolnej klasie, ale biografie mają podobne. Dla pamięci powtórzę po kolei:

1. Niespodziewane zburzenie planów związanych z wyborem gimnazjum.
2. Konieczność pozostania dwa lata dłużej w szkole podstawowej (tylko nieliczni się z tego cieszyli).
3. Nauka w klasie siódmej i ósmej według nowej podstawy programowej, niespójnej z obowiązującą w klasach 4-6.
4. Nauka w klasach 7-8 według programów nauczania nowych także dla nauczycieli.
5. Testowanie na żywym organizmie nowego egzaminu zewnętrznego, po klasie ósmej.
6. Stres związany ze zwielokrotnioną liczbą kandydatów do liceów i techników.
7. Testowanie na żywym organizmie nowych programów nauczania w liceum.
8. Blisko rok zdalnej nauki, zazwyczaj w izolacji od rówieśników.
9. Perspektywa zdawania dużo trudniejszego niż wcześniej egzaminu maturalnego, wg wymagań podanych do wiadomości (uczniom i nauczycielom!) przeszło półtora roku po rozpoczęciu nauki w liceum.

   Proszę tę listę przestudiować raz jeszcze! To zapis krzywdy kilkuset tysięcy młodych ludzi. Możemy ich tak nazwać: „Skrzywdzeni przez SYSTEM – rocznik ‘2004”. Proszę jednak pamietać, że każdy system działa za sprawą konkretnych ludzi. Skrzywdzeni zostali na skutek decyzji polityków, którzy postanowili zmienić polską edukację za wszelką cenę. Na ocenę tych działań jeszcze przyjdzie czas, ale problem cały czas trwa i można go choc troche złagodzić.

   Zapewne jako żarliwy patriota żachnie się Pan na zestawienie pokolenia „Kolumbów” z moimi licealistami. Przyznaję, że nie wypada nawet porównywać dzisiejszej sytuacji z koszmarem II wojny światowej. Ale na jedno muszę zwrócić Pańską uwagę. Otóż za czasów okupacji tragedia młodego pokolenia była następstwem działań wroga. Tymczasem to, co spotkało rocznik 2004, może nie tragedia, ale na pewno krzywda, jest efektem działań Polaków z krwi i kości, ludzi uważających się za patriotów… Przypisujących sobie prawo do decydowaniu o losie setek tysięcy młodych ludzi. Odpowiedzialnych za bolesną lekcję wychowawczą, że państwo jest wrogiem.

   Panie Ministrze!

   Po przejrzeniu informatorów maturalnych nie mam żadnych wątpliwości, że obecni drugoklasiści nie mają szansy dobrze przygotować się do tego egzaminu. Są w sytuacji pociągu, który kolebiąc się powoli na nierównym torowisku prowadzącym z Krakowa do Zakopanego nagle dostał sygnał, że musi pędzić w kierunku Szczecina. Tory niby są, ale ten pociąg, to nie pendolino tylko stara poczciwa ciuchcia, a na domiar złego na starcie podróży ma już półtora roku opóźnienia.

   Niewiele można zrobić, aby rocznikowi 2004 zrekompensować całe zło, które wyrządzili mu swoimi decyzjami politycy. Można jednak, należy i trzeba zaoszczędzić tym młodym ludziom jeszcze jednej udręki, jaką będzie przygotowanie do nowej matury. Bez nadziei, że uzyskane wyniki pozwolą na równą rywalizację o wyższe studia ze zdającymi wcześniej. Rozwiązanie jest proste – odroczenie wprowadzenia nowej matury o dwa lata, żeby zdawał ją po raz pierwszy rocznik, który od początku będzie miał świadomość postawionego przed nim zadania, i który – jak wszyscy mamy nadzieję – nie będzie miał w liceum doświadczeń nauki w warunkach pandemii.

   Przygotowanie matury w starej formule na bazie nowej podstawy programowej jest możliwe i na pewno nie przekracza możliwości instytucji kierowanej przez pana Smolika. I proszę nie wahać się, w mniemaniu, że taka zmiana jest kwestią polityczną. Jest ona przede wszystkim kwestią humanitarną.

   Jarosław Pytlak

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Robert Łysiak

Chapeau bas:-) , pozwolę sobie udostepnić.Robert.

Skomentował Alina

Jestem rodzicem 2x2005 w 2 klasie LO i jestem załamana. Chętnie dołączę do jakiejś akcji zbierania podpisów, protestu albo czegokolwiek, co uratuje moje dzieci przed jeszcze większą krzywą, jaką ich spotkała. To nie może tak wyglądać, że mamy gimnazjalistów z banalną maturą i nagle bach ... od rocznika 2004, totalna zmiana frontu. Sorry dzieci, macie pecha. Wystarczyło się urodzić w 2003 i maturę mielibyście w kieszeni.

Skomentował Małgosia

Dziękuję za opublikowanie tego listu. Jeden z rodziców wrzucił go na naszą grupę klasową - dlatego się o nim dowiedziałam. Może dyskusja w mediach podpowie nam - rodzicom, jak można konstruktywnie i skutecznie zapobiec wprowadzeniu nowej matury. Dokonałam wpisu na FB Radia Talk FM. Może ktoś z Państwa również zechce skomentować. Temat zaistnieje w przestrzeni publicznej i może ktoś nam coś podpowie? https://www.facebook.com/tokfm/posts/10157753746117130

Skomentował DANUTA IRMIŃSKA

Szanuję Pana wiedzę na temat szkoły i zaangażowanie, ale mam pewne wątpliwości. Na jakich badaniach opiera Pan przekonanie, że tylko nieliczni uczniowie ucieszyli się z pozostania dłużej w szkole podstawowej? Nie znam takich badań, wiem natomiast ( z doświadczenia i róznych publikacji), że wielu uczniów z obawą i smutkiem myślało o rozstaniu z klasą. Ponadto psycholowie twierdzą, że zmiana klasy / szkoły co kilka lat ( w rytmie 3-3-3-3) jest dla dzieciaków niekorzystna, bo trudno im nawiązac trwałe więzi. Druga moją wątpliwość budzi stwierdzenie o wybranym gimnazjum. Ten problem dotyczył bardzo niewielkiej grupy dzieci z dużych miast, względnie dzieci z najbogatszych rodzin, gdzie pod uwage brano wybór np. jakiejś szkoły społecznej czy prywatnej. Gros szóstoklasistów szło do gimanzjum jedynego w okolicy, często mieszczącego sie w tym samym budynku co SP

Skomentował Jarosław Pytlak

@DANUTA IRMIŃSKA. Rozumiem Pani wątpliwości, sam pewnie miałbym podobne. Proszę jednak zwrócić uwagę, że występuję w imieniu moich uczniów, a tu moja orientacja w nastrojach i opiniach była dobra. Na dwie klasy (36 osób) radość z przedłużenia nauki w SP wyraziła jedna osoba, zawód większość (pewnie nie indagowaliśmy wszystkich, ale na pewno zdecydowaną większość). Zawiedzeni byli nawet ci, którzy i tak planowali pozostać w naszym gimnazjum - pozbawiono ich bowiem zmiany poziomu szkoły, który odbierali jako nobilitujący.
Badań tego zagadnienia nie ma, bo nikt nie był i nie jest zainteresowany badaniem tej sprawy. Ja generalnie uprawiam publicystykę i prezentuję swoje opinie, jedyne co przemawia za nimi, to naprawdę długie doświadczenie i wiele kontaktów w środowisku choćby dyrektorów szkół.
Zmiana co trzy lata miała swoje dobre i złe strony. Moim zdaniem lepiej odpowiadała dynamicznemu światu, niż 3+5 w jednym miejscu. Zresztą wyraźnie widzę już po dwóch rocznikach, że więzi zawarte w gimnazjum były głębsze, niż wyniesione z klasy ósmej.
Jeśli chodzi o liczebność grupy nie mającej wyboru i mającej wybór, to jakkolwiek miejsc, gdzie wybór był było pewnie mniej, to uczyło się w nich grubo ponad połowa rocznika. Giełda gimnazjów w Warszawie nie dotyczyła tylko niewielkiej grupy najbogatszych, ale niemal wszystkich uczniów.
Tyle tytułem wyjaśnienia dlaczego napisałem tak, jak napisałem. Jeśli nawet w zakwestionowanych przez Panią sprawach nie miałem racji, częściowo lub zupełnie, to pozostałe punkty, które wymieniłem i tak uzasadniają, moim zdaniem, stwierdzenie, że rocznik został skrzywdzony przez władze.

Skomentował Xawer

W mojej podwarszawskiej wsi jest dokładnie tak, jak pisze pani Danuta. Na wsi była zbiorcza szkoła gminna z gimnazjum i podstawówką w jednym budynku, tymi samymi nauczycielami, żadna zmiana, poza formalną i egzaminem szóstoklasisty. Za to po wprowadzeniu systemu 8+4 o rok wcześniej awansują do szkoły w powiatowym mieście i stają się doroślejsi, choćby przez to, że tam jeżdżą. W gminie jest tylko podstawówka, przedszkola i filie dla najmłodszych (dawniej było gimnazjum połączone z nią), a nawet do zawodówki trzeba podjechać dwa przystanki kolejką do powiatowego miasteczka i już się jest nobilitowanym na człowieka z miasta, a nie ze wsi. Rok dłużej spędzany w mieście i rok wcześniej.

Skomentował Aneta

Zgadzam się z Panem. Dokładnie opisał Pan nasze przejścia. Mój syn jest z rocznika 2004. Pamiętam 7 i 8 klasę gdy zdarzało się że ja wcześniej wracałam do domu z pracy niż syn. Czasami wracaliśmy razem. Przez te dodatkowe godziny w tej klasie mój syn miał treningi o godzinie 20. Jego dzień zaczynał się o 7 a kończył o 23 i tak przez dwa lata. Zrezygnował z dodatkowego języka którego uczył się od 5 lat. Później 8 klasa i stres, którego nie da się opisać... To jak mój syn szedł na egzamin z polskiego zapamiętam do końca życia.. nerwy, strajk nauczycieli, pisanie egzaminu bez nauczycieli... Później ta rekrutacja.. nam przeciągnęła się do 30.08. tak!!! Dwa dni przed początkiem roku dostaliśmy informację że jednak syn dostał się do jednej z trzech szkół które były jego wyborem. Udało się! Bez wakacji, bez odpoczynku. Teraz pandemia... Koszmarny czas w którym o nauce trudno mówić. Czas w którym nie ma sportu, relacji międzyludzkich. Oni nie mają nic. Nie udało im się przez ten krótki czas zbudować więzi z nowymi kolegami. Siedzą sami w domach. A teraz nowe matury. Najgorszy koszmar można im wrzucić na głowę. Teraz po wielu miesiącach odosobnienia kolejny raz dostają w twarz.kazdy wie że nie wprowadza się zmian w trakcie gry, bo do tego w każdej sytuacji trzeba się przygotować.. mój syn jest ze stycznia.. tak niewiele mu brakowało żeby był z roku 2003..

Skomentował Ppp

Nie półtora roku, lecz DWA LATA - zapomniał Pan o strajku nauczycieli wiosną 2019. Niezależny od rozliczeń win poszczególnych stron, KOSZTY PSYCHOLOGICZNE tego wszystkiego będą się ciągnęły bardzo długo. Obawiam się, że niektórzy nie wydźwigną się już nigdy.
A likwidacja gimnazjów będzie najmniej ważna.
Pozdrawiam.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...