Blog

Pokłosie kataklizmu w Suszku

(liczba komentarzy 2)

   Jak na razie, od tragedii na obozie harcerskim w Suszku minęło bardzo niewiele czasu i wciąż nie mam w sobie gotowości, by w jakiś spójny sposób odnieść się do okoliczności, przebiegu i bezpośrednich następstw tego wydarzenia. Zresztą, chyba nie czuję już takiej potrzeby, bowiem mogę z czystym sumieniem zarekomendować lekturę bloga druha podharcmistrza Roberta Zapory (http://mikroharcerstwo.blog.pl/2017/08/16/czasem-lepiej-nie-walczyc/), który wypowiedział się w tej sprawie w sposób wyważony, kompetentny i w duchu bardzo bliskim moim poglądom. Zachęcam też do poczytania komentarzy pod jego wpisem, w większości pełnych troski o możliwe skutki kataklizmu, choćby dla działalności harcerskiej, ale również dla postępowania rodziców, którzy mogą teraz obawiać się wysyłania dzieci na letnie obozy.

   W jednym z komentarzy czytamy, na przykład: „Zwyczajnie, po matczynemu będę się bała, jeśli wyjedzie w przyszłym roku, i już zastanawiam się jak można zabezpieczyć się przed takim wydarzeniem. Rozbić namioty na polanie? Zabezpieczyć miejsce ewakuacji w postaci zaprzyjaźnionej stodoły?”.

   Oczywiste w zaistniałych warunkach obawy autorki komentarza już podzielają i będą podzielać w przyszłości tysiące innych rodziców. Uśmierzyć tego nie sposób, bo nie ma zabezpieczeń, które dałyby pewność uchronienia się przed kataklizmem. Rodzicielskie niepokoje będą jeszcze bardziej niż dotąd obciążać organizatorów obozów. A przecież już wcześniej czuli oni ogromną presję odpowiedzialności za bezpieczeństwo swoich podopiecznych, ale także za to, by podczas harcerskiego wyjazdu nauczyli się oni czegoś pożytecznego i jeszcze dobrze się bawili. Wszak bez tych dwóch ostatnich elementów organizowanie obozów byłoby pozbawione sensu. Teraz organizatorom będzie jeszcze trudniej, co najmniej od strony mentalnej, choć służby państwowe też zapewne dołożą swoje. Spodziewam się kolejnych przepisów i kontroli, i chciałbym wierzyć, że będą one wprowadzone sensownie. Niestety, w praktyce łatwiej jest rozmnożyć zarządzenia i rubryczki w formularzach kontrolnych, niż stworzyć działający niezawodnie system ostrzegania i zarządzania kryzysowego.

   Sądzę, że następstwa tragedii w Suszku nie ograniczą się do obozów harcerskich, ale rozciągną na wszelkie wyjazdowe formy pracy z dziećmi i młodzieżą, zarówno kolonie czy zimowiska, jak zwykłe szkolne wycieczki. Będą zatem dotyczyć także mojej pracy nauczyciela. I właśnie jako nauczyciel, podejmując temat w tym felietonie, chciałbym dotrzeć z pewnym przesłaniem do rodziców czytających mojego bloga. A przy okazji pokrzepić nieco i dowartościować koleżanki i kolegów po fachu, a także druhny i druhów pełniących harcerską służbę instruktorską.

   Organizuję wycieczki, obozy i kolonie od ponad trzydziestu lat. W tym czasie po wielokroć przekonałem się w praktyce, że wspólne wyjazdy są doskonałą metodą wychowawczą i najlepszym sposobem tworzenia więzi międzyludzkich. Mam na to również wiele dowodów we wspomnieniach byłych harcerzy oraz absolwentów szkoły. Swoje przekonanie uważam wciąż za aktualne, chociaż technologie cyfrowe, a szczególnie Internet, przeobrażają społeczeństwo w sposób nie mający precedensu w historii. Ba, wierzę wręcz, że wspólna włóczęga może stanowić jakąś przeciwwagę dla atrakcji wirtualnego świata, które dzisiaj codziennie na wiele godzin pochłaniają lwią część młodego pokolenia.

   Żywiąc takie przekonanie zamierzam nadal organizować różne wyjazdy, wkładając w to maksimum wiedzy, pomysłowości i przezorności. Jestem gotów mierzyć się z rodzicielskimi lękami i starać się wychodzić im naprzeciw. Jestem też gotów zapanować nad własnymi obawami. W świecie zdominowanym przez media, z ich dramatycznym przekazem, musiałbym być ślepy i jeszcze bardziej głuchy niż jestem, by ich nie odczuwać. Uważam jednak, że ta skórka warta jest wyprawki. Z każdego wspólnego wyjazdu moi uczniowie wracają dojrzalsi, i po każdym takim wyjeździe lepiej się rozumiemy. A to, poza wszystkim, przekłada się także na efekty nauki w szkole. Deklarując zatem wszechstronną gotowość do działania i głęboką wiarę w jego sens, proszę w tym miejscu rodziców tylko o jedno w zamian – o zrozumienie. O ogarnięcie myślą całej złożoności sytuacji, w jakiej znajduje się każdy opiekun, któremu powierzają swoje dziecko na wycieczkę, „zieloną szkołę” czy wyjazd wakacyjny.

   Aby przybliżyć ten temat, za kilka dni, w kolejnym wpisie, zaproszę Czytelników na wycieczkę, co prawda fikcyjną, ale stanowiącą kompilację autentycznych okoliczności, wydarzeń i problemów, które w jakimś momencie stały się udziałem moim, albo moich znajomych, przy organizacji szkolnych wyjazdów.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Hanna

Czytałam pana wpis o obozie w Suszku w aktualnościach. Jak zwykle w punkt, jak zwykle mogę się podpisać obiema rękami. Dziękuję za mądre słowa.

Skomentował Adam

W szkicu "Człowiek i przyroda" Ingarden określił człowieka jako istotę tragicznie rozdwojoną pomiędzy dwoma światami: natury - z której się wywodzi jego fizyczne istnienie, i kultury, dzięki której może realizować swoje psychiczne potrzeby. Tragedia w Suszku to czysty przypadek; dramatyczny, ale jednostkowy. Nic nie zmieni w stosunku ludzi do natury - będą się jej obawiać, ale zawsze silniejsza okaże się atawistyczna tęsknota do świata, z którego pochodzą. O Suszku szybko zapomną.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...