Blog

O pisaniu wierszy - 10 lat później

(liczba komentarzy 3)

   Pierwszy artykuł, który opublikowałem na blogu „Wokół szkoły”, dokładnie 10 lat temu, był zatytułowany „Bądź tu mądry i pisz wiersze!”. Tak tłumaczyłem wtedy sens owego tytułu:

W dość odległych już czasach mojej młodości powiedzenie „Bądź tu mądry i pisz wiersze” służyło do wyrażenia bezradności wobec jakiegoś problemu. W dobie Internetu wyszło z użycia, zapewne dlatego, że każdy problem ma dzisiaj – lub zdaje się mieć – swoje rozwiązanie w sieci. Mam jednak nieodparte wrażenie, że gwałtowny rozwój środków przekazu informacji, paradoksalnie, czyni tę tytułową sentencję przydatną jak nigdy dotąd.

   Napisałem wtedy o sprzecznych poglądach na nowe zjawisko – rozpowszechnienia urządzeń elektronicznych korzystających z internetu. Były one traktowane, z jednej strony, jako ogromna szansa rozwojowa, w tym edukacyjna, z drugiej, jako źródło zagrożenia wieloma negatywnymi zjawiskami społecznymi, także w sferze wychowania młodego pokolenia. Przyznałem wtedy szczerze, że sam gubię się w tych sprzecznościach.

   Niestety, moje ówczesne rozterki wciąż zachowują aktualność. Nadal nie wiemy czy zabraniać, czy może jednak „cywilizować” użytkowanie urządzeń elektronicznych przez dzieci i młodzież. Jesteśmy rozdarci pomiędzy świadomością, że internet, do którego dają dostęp, stał się częścią naszego środowiska życia, a mnożącymi się doniesieniami o szkodach, jakie dla rozwoju dziecka i jego funkcjonowania w społeczeństwie niesie zanurzenie w świecie wirtualnym.

   Dzisiaj powracam do tej tytułowej myśli, bo mimo upływu lat nadal, z coraz większym trudem i z coraz mniejszymi sukcesami, próbujemy zrozumieć przyczyny i skutki zmian, które wokół nas zachodzą. Tylko 10 lat później moje rozterki dotyczą także wyższego poziomu technologii.

   Anno Domini 2025, jeśli ktoś nie czuje się wystarczająco mądry, ma na wyciągnięcie ręki nową krynicę mądrości – sztuczną inteligencję. Ani się obejrzeliśmy, jak stała się wszechobecna. Gotowa odpowiedzieć na każde zadane pytanie, zaszyta we wielu urządzeniach, rozmawiająca z klientami na infoliniach, analizująca trendy w ekonomii czy sterująca dronami bojowymi. A przecież to dopiero rok analogiczny do może 1918 w historii rozwoju lotnictwa – rozwój tej technologii i jej zastosowań na pewno jeszcze przyspieszy. Dotyczy to wszystkich ludzi, więc jeśli ktoś jest zaangażowany w dziedzinę edukacji – tym bardziej nie może tego przeoczyć, ani nie wziąć pod uwagę. I w tym miejscu zaczynają się moje aktualne rozterki.

* * *

   Lista problemów, z jakimi zmaga się obecnie edukacja szkolna, jest długa. Jednak nie wykorzystanie najnowszych technologii znajduje się na jej czele, lecz najróżniejsze problemy z młodym pokoleniem. W pokojach nauczycielskich i w debatach internetowych, w których biorą udział nauczyciele, bardzo często pojawia się niepokój związany z wyraźnym spadkiem zaangażowania uczniów w naukę, ich widoczną utratą poczucia sensu uczenia się pod dyktando szkolnego programu, brakiem wiary w siebie i woli podejmowania wysiłku, rosnącą nieporadnością w codziennych sprawach, biernością i deficytem aspiracji. Coraz częściej obserwujemy też zaburzenia codziennego funkcjonowania, kryzysy psychiczne, konflikty rówieśnicze i z dorosłymi, w szkołach i rodzinach.

   To jest ogromna góra lodowa rozmaitych problemów wychowawczych, której czubek widzi już w swoich domach wielu rodziców, a jej rozległość – z racji codziennego kontaktu z dużymi grupami młodych ludzi – dostrzegają nauczyciele. Niestety, ani jedni, ani drudzy nie wiedzą jak sobie z tym radzić, co wywołuje frustrację, a także prowadzi do wzajemnego obwiniania się – że dom przestał dbać o dobre wychowanie dzieci, że szkoła jest opresyjna, a nauczyciele bezduszni i nierozumiejący młodych ludzi. Tego typu konflikty mocno wybrzmiewają, zarówno w internecie, jak w świecie realnym – w codziennych kontaktach. Zamiast wspólnie wychowywać młodych, jak w przysłowiowej afrykańskiej wiosce, my - dorośli ścieramy się nad ich głowami.

   Nie jest łatwo wskazać, które z wymienionych wyżej problemów są najbardziej palące. Każdy z nich woła o uwagę. Jednak z rozmów z nauczycielami odnoszę wrażenie, że u młodych ludzi najbardziej uderza ich bierność i widoczny zanik aspiracji. Z perspektywy szkoły zdają się oni unosić na powierzchni życia, zainteresowani głównie tym, co w danym momencie przynosi im trzymany w rękach smartfon.

   Powiedziała mi polonistka, z którą współpracuję na co dzień, osoba z niezwykłym entuzjazmem traktująca swoją misję: - Jeszcze u schyłku gimnazjum prowadziłam koło literackie. Uczniowie pisali różne utwory, prozą lub wierszem, wydawaliśmy ich twórczość w postaci książek. Dzisiaj ani w liceum, ani w najstarszych klasach szkoły podstawowej, nie ma chętnych do takiej działalności. A minęło zaledwie kilka lat…

   Oboje zgodziliśmy się, że nasi uczniowie generalnie są bardzo w porządku, dobrze się z nimi rozmawia, można spokojnie gdzieś pojechać, bez obawy, że odpalą jakiś numer, z którego wynikną kłopoty. Są uprzejmi, czasem serdeczni. Tylko… potwornie sterani życiem. Nieliczni angażują się w życie społeczne w szkole, choć pozostawiamy im tyle przestrzeni, ile potrafimy, gotowi nawet pójść jeszcze dalej, gdyby tylko powiedzieli, czego potrzebują. To samo jest z nauką – w zasadzie jedynym czynnikiem mobilizującym jest perspektywa egzaminów, tyle tylko, że przygotowania do nich nie mają nic wspólnego z rozwojem intelektualnym, który chcielibyśmy inspirować.

   W naszej pedagogicznej rozmowie wybrzmiało jeszcze, że nie mamy pretensji do uczniów, bo to najwyraźniej powszechne zjawisko, a nie wina jednego czy drugiego. Prędzej moglibyśmy zarzucić coś sobie, szczególnie że nauczyciele są powszechnie obwiniani o wszystkie mankamenty i problemy szkolnej edukacji. Tyle tylko, że akurat my nie zmieniliśmy swojego podejścia do pracy w ciągu ostatnich lat, i naprawdę wciąż mamy w sobie ogrom dobrej woli. I w tym miejscu pojawia się potworna frustracja, taka sama, jaką widać w publicznych wypowiedziach wielu praktykujących nauczycieli.

* * *

   Zmiana w młodym pokoleniu ma zapewne bardzo wiele różnych przyczyn. Niewątpliwie zbiega się czasowo z upowszechnieniem dostępu do internetu, a szczególnie mediów społecznościowych. Moim zdaniem, wynika również ze zdjęcia przez rodziców poczucia odpowiedzialności ze swoich dzieci. Jest skutkiem totalnej kontroli, jaką poddaje się młodych ludzi, zwolnienia ich z codziennych obowiązków, przerzucenia odpowiedzialności za własny los: naukę i rozwój na otoczenie, po pierwsze nauczycieli, ale też na samych rodziców. W tej sytuacji jedyną dostępną przestrzenią względnej swobody pozostaje dla nich dżungla świata wirtualnego. Ze wszelkimi skutkami tego.

   Oczywiście można mieć nadzieję, że – jak zwykle w historii – młode pokolenie jakoś się „uklepie” w życiu, bo będzie musiało. Problem w tym, że zawsze w tej historii dziedziczyło ono jakiś porządek społeczny, do którego mogło się przystosować, by zająć swoje miejsce, albo podjąć z nim walkę, by wyszarpać sobie inne. A teraz, po raz pierwszy w mojej zbliżającej się już do pół wieku karierze wychowawcy, nie widzę ani gotowości zajęcia miejsca, ani buntu, który prowadziłby do walki o lepsze. W najlepszym razie – bierny opór.

   Ministerstwo Edukacji Narodowej oferuje reformę, która ma w magiczny sposób tak zmienić sposób pracy nauczycieli, że odmienią się także uczniowie. Wobec tych problemów, które wskazałem powyżej, raczej nie widzę na to szans. Alternatywa też jest fatalna, bo jeśli do władzy przyjdzie w przyszłości opcja, mówiąc umownie, ministra Czarnka, to podążymy z powrotem ku szkole tradycyjnej, która będzie podobnie bezradna wobec realnych problemów z młodym pokoleniem.

   I w tym momencie pojawia się na scenie sztuczna inteligencja. Nie, nie sądzę, by mogła powiedzieć nam, co należy zrobić. Pewnie spróbuje, przetwarzając w swoich elektronicznych trzewiach miriady zgromadzonych tam informacji. Copilot, któremu zadałem pytanie: „Jak możemy zmienić system edukacji, żeby lepiej odpowiadał na potrzeby młodych ludzi?” nawet mnie pochwalił za ważność i wielowymiarowość postawionego przed nim problemu, a następnie zaproponował zestaw, który z debaty edukacyjnej znam już niemal na pamięć: indywidualne ścieżki rozwoju, wykorzystanie AI do tworzenia spersonalizowanych planów nauki, umiejętności miękkie, cyfrowa edukacja, uczenie się uczenia, problem-based learning, wsparcie psychologiczne, balans między nauką a życiem, elastyczne ścieżki edukacji, platformy online. Na koniec zaproponował, że przygotuje dla mnie konkretny model edukacji w Polsce…

   Niestety, propozycje Copilota, podobnie jak reforma "Kompas Jutra", zakładają, że odpowiedni dobór metod oddziaływania skutecznie rozwiąże problem braku u młodych motywacji i poczucia sensu życia, deficytu aspiracji itp. Tymczasem narastają one także w szkołach, w których już teraz stosuje się wiele z tych metod. Choćby w mojej. Obawiam się, że nie tędy droga.

   Trudno dziwić się, że dysponując nową technologią sztucznej inteligencji upatrujemy w niej panaceum na nasze kłopoty. Chwilowo jednak w edukacji nie przynosi ona jeszcze przełomu, a raczej generuje nowe problemy. Na przykład, jest wykorzystywana przez uczniów do odrabiania zadań domowych. I próżno młodym tłumaczyć, że jest to z punktu widzenia ich rozwoju pozbawione sensu. Jest szybkie, skuteczne, a jako efekt uboczny daje oszczędność czasu, bo nauczyciele coraz częściej rezygnują z zadawania. Jaki jest sens sprawdzania efektów, których uczeń nie wypracował samodzielnie?!

   Tymczasem pojawił się jeszcze jeden, potencjalnie bardziej niszczący skutek swobodnego dostępu do AI. Uświadomiłem to sobie ostatnio za sprawą profesora Romana Lepperta, który zaprzągł ChataGPT do twórczości związanej z reformą oświaty. Między innymi zażyczył sobie humoreski na ten temat. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, uderzyła mnie trafność, autentyczny humor, a także warsztat pisarski, w którym poznać było styl zbliżony do „Teatrzyku Zielona Gęś” Gałczyńskiego. Zadumałem się wtedy na skutkami zaistnienia tego narzędzia dla ludzkich aspiracji. Po co młody człowiek miałby chcieć zostać poetą, jeśli AI jest w stanie wygenerować w mgnieniu oka wiersz na dowolny temat i w dowolnym stylu?! Po co miałby pisać eseje i rozprawki, jeśli Chat uczyni to szybciej i – zapewne – lepiej?! Już teraz widzimy potencjalne zagrożenie dla wielu zawodów, związane z upowszechnieniem sztucznej inteligencji. Tym większe jest zagrożenie dla aspiracji młodych ludzi, którzy właśnie stoją wobec konieczności odpowiedzenia sobie na pytanie, co zamierzają w życiu robić. 

   Wielu światłych ludzi próbuje rozważać możliwe drogi rozwoju. Trwa debata skutkami dostępu do sztucznej inteligencji. Są ludzie, także młodzi, którzy znajdują metodę odnalezienia się w nowej rzeczywistości, choć nie oferuje ona poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Ale mam wrażenie, że więcej jest zagubionych, biernych, zdających się na los i otoczenie. To problem nie tylko szkoły i nauczycieli, ale także wielu rodzin. Spróbujemy zmierzyć się z nim podczas konferencji, jaką w STO na Bemowie organizujemy z okazji 35-lecia szkoły. Na pewno nie wynajdziemy kamienia filozoficznego współczesnej edukacji, ale podejmiemy próbę spojrzenia na naszą pracę pod kątem wyzwań pedagogicznych, które stają przed współczesną szkołą.

--------------------

Zapraszam do nabycia książkowych wyborów artykułów z bloga "Wokół szkoły", dobrych dla siebie i na prezent dla osób zainteresowanych edukacją. Szczegóły oferty znajdują się TUTAJ.

      

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Ppp

A może należy zacząć od obserwacji, jak skończyli ci "zaangażowani i z ambicjami"? Są szczęśliwi, albo chociaż bogaci? A może jednak większość jest dość biedna, a w dodatku sfrustrowana z powodu poczucia zmarnowanego wysiłku? A młodzież to widzi i wyciąga wnioski - nie angażuje się, jeśli czegoś nie lubi sama z siebie, bo widzi, że nie warto.
Szczerze mówiąc sam ŻAŁUJĘ, że byłem zbyt zaangażowany. Lekkie odpuszczenie nieznacznie obniżyłoby wyniki, które poza szkołą i tak są bez znaczenia - a poprawiłoby stan moich nerwów i samoocena. A to zawsze jest dobre.
Pozdrawiam.

Skomentował Jarosław Pytlak

Spoglądam. Moi absolwenci, ci zaangażowani i z ambicjami, sprawiają wrażenie szczęśliwych, twierdzą, że dobrze im się wiedzie w życiu. Nie pytam o bogactwo. Na pewno nie są sfrustrowani. Oczywiście mam ogląd tylko jakiejś ich części, któa po latach odwiedza szkołę, ale jest to próbka całkiem niemała. A Panu/Pani serdecznie współczuję słabych nerwów i obniżonej samooceny w następstwie zaangażowania w młodości. Tak, dobrostan zawsze jest dobry. Szczególnie własny.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Ppp
Moi najbardziej wyraziści absolwenci - obojętne polscy czy wietnamscy - tworzą naukę, również na czołowych uczelniach świata, są wybitnymi biznesmenami, muzykami i literatami itd. Nie zauważyłem jakichś erupcji depresji czy rozczarowania życiowego ... ;-)

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...