Blog

"Ludzie tworzą miejsca, miejsce tworzy ludzi"

(liczba komentarzy 2)

   Zapisane w tytule słowa Johna Greena po raz pierwszy w życiu zobaczyłem na oprawionej w ramkę płachcie papieru, zaopatrzonej w zamaszyste odpisy kilkudziesięciu nauczycieli pracujących wtedy w STO na Bemowie. Był to ich podarunek dla szefa przy okazji świętowania 25-lecia naszej Szkoły. Od tego czasu zdobi ona ścianę mojego gabinetu, pośród najpiękniejszych pamiątek trzydziestojednoletniej już kadencji. Może właśnie dlatego ów aforyzm przyszedł nam do głowy, kiedy przed zakończeniem roku szkolnego zastanawialiśmy się w gronie dyrekcji, jak uhonorować kilkoro bardzo zasłużonych rodziców, po wielu latach żegnających się ze Szkołą wraz ze swoimi dziećmi kończącymi ósmą klasę. Osoby niesamowite, które przez długi czas współtworzyły unikalne miejsce, jakim niewątpliwie jest nasza placówka. Tak narodził się pomysł statuetki „Ludzie tworzą miejsca…”.

   Mamy, co prawda, od dawna wypracowany sposób dziękowania wszystkim, którzy pomogli nam w działalności, w postaci odznaki „Dziękujemy za pomoc!”, przyznawanej przez Radę Pedagogiczną. Posiada ona trzy stopnie: zielony, niebieski i czerwony, a dla najbardziej wytrwałych specjalny „Certyfikat perfekcji”, którego kopia z nazwiskiem osoby uhonorowanej pozostaje na pamiątkę holu głównym szkoły. Jednak osoba bardzo aktywna w pomaganiu może tę ścieżkę wyróżnień przejść przez cztery lata, a przecież od „zerówki” do ukończenia szkoły przez dziecko mija ich dziewięć.  Rodziców w rozmaity sposób wspierających Szkołę przez cały ten czas nie brakuje.

   Odznaka „Dziękuję za pomoc!” jest przyznawana za zasługi rozmaitej rangi i nigdy podczas jej wręczania nie ogłaszamy za co. Okazanego serca nie wyraża się w kilogramach ani w pieniądzach. Czasem nawet osoba uhonorowana – a wręczamy odznaki publicznie, ostatnio przy okazji rozpoczęcia roku szkolnego – wyraża zdziwienie, nie zdając sobie sprawy, że jakaś w jej mniemaniu drobna lub oczywista przysługa została zauważona i doceniona. Ale odznaki zawsze przyjmowane są z uśmiechem przez wyróżnionego, a wręczane z tradycyjną prośbą „o jeszcze” ze strony przedstawiciela dyrekcji.

   Pomysł ustanowienia osobnego wyróżnienia wziął się z uprzytomnienia sobie, że opuszczają Szkołę dzieci rodziców aktywnych przez bardzo wiele lat, nawet ponad dwadzieścia, jeśli mieli w gronie uczniów więcej niż jedną pociechę. Tak było w przypadku pani Julity, której niezwykle mądre porady jako psychologa wielokrotnie pomagały rozwiązywać różne problemy, indywidualne i zbiorowe, oraz pana Janusza, budowniczego plebanii (i szkoły przy okazji), będącego katalizatorem fuzji najlepszych pomysłów rozwojowych Księdza Proboszcza i naszych. W gronie wyróżnionych znaleźli się również rodzice jednego ucznia. Mama, Agata, od pierwszego wydania w roku 2015 przez szereg lat przygotowywała do druku kolejne tomy „Annałów szkolnych ZS STO na Bemowie”, wykonując pro bono pierwotny projekt graficzny i benedyktyńską pracę nad kolejnymi edycjami. Tata, Maciej, przez całe dziewięć lat pobytu syna w szkole niezmiennie reprezentował jego klasę w Radzie Przedstawicieli Rodziców, stanowiąc wzorzec metra zaangażowania, rzeczowości i umiejętności współpracy.

   Piątej osobie uhonorowanej, pani Magdzie, poświęcę tutaj nieco więcej miejsca. Uczyniliśmy dla niej wyjątek, bo jej drugie i ostatnie dziecko pożegnało się z nami już rok temu. Jednak pani Magda pozostała jeszcze – aż do końca roku szkolnego 2020-2021 sekretarzem Zarządu naszego Koła STO nr 69, a w ciągu łącznie czternastu lat współpracy należała do trójek klasowych, prowadziła warsztaty literackie „Lekkim piórem” dla gimnazjalistów, pisała piękne listy do nauczycieli, które dodawały skrzydeł i poczucia sensu naszej pracy.

   Wręczyliśmy Pani Magdzie Piotrowskiej statuetkę podczas specjalnej uroczystości 7 września. A najpiękniejsze jest to, że otrzymała ją zaraz po pożegnaniu się z funkcją w Zarządzie Koła, a zarazem świeżo po rozpoczęciu pracy nauczycielki języka polskiego i wychowawczyni klasy 4c. Będąc bowiem z wykształcenia psychologiem biznesu w ciągu ostatnich lat odbyła studia polonistyczne, żeby zostać nauczycielką. Jak twierdzi, magiczne miejsce, jakim jest STO na Bemowie, wywołało w niej taką nieodpartą potrzebę.

   Tyle tej krótkiej kronikarskiej notatki, ale dla wszystkich Czytelników postanowiłem zaprezentować w tym miejscu dzieło pani Magdy, które najbardziej przez te wszystkie lata zapadło w mojej pamięci. To utwór dramatyczny pt. „The Goatfather”, napisany przez nią, a brawurowo odegrany przez gimnazjalistów z okazji „Święta Edukacji Narodowej” w 2017 roku – relację z tego wydarzenia zawarłem we wpisie „The Goatfather z peanem okolicznościowym”. Tutaj natomiast, po raz pierwszy w wersji elektronicznej, prezentuję cały wspomniany utwór, który z myślą o osobach nie znających bliżej STO na Bemowie opatrzyłem niewielkimi objaśnieniami dotyczącymi pierwowzorów poszczególnych postaci.

   Nikt nigdy lepiej jak pani Magda Piotrowska nie opisał fenomenu, jakim jest STO na Bemowie. Tylko proszę nie koncentrować się na scenografii...

Magdalena Piotrowska

"THE GOATFATHER"

Do sekretariatu przychodzi ojciec jednego z dzieci i zwraca się do Evy Spidero-Tarantulli.

Ojciec Antosia

Dzień dobry. Nazywam się Padre Upierdini. Jestem ojcem piccolo Antonio z IV a. Chciałbym zobaczyć się z Donem Pytoletti.

Narrator

W Rodzinie nic nie mogło się istotnego wydarzyć bez wiedzy i akceptacji Evy Spidero-Tarantulli oraz Consigliori Cristiny Budissini. Większość spraw załatwiały same, nie obarczając nimi Dona Yaro Pytoletti i tym samym biorąc na siebie ciężar rozwiązywania pewnych problemów i całkowitą za nie odpowiedzialność. Były przedmurzem Organizacji. Wszyscy musieli zwrócić się najpierw do nich, zanim mieli szansę zobaczyć się z Donem. Eva Spidero-Tarantulli i Consigliori Cristina Budissini decydowały, komu udzielić tego przywileju, i były w tym względzie ostrożne i nieprzejednane.   

----- przypis JP -----

Ewa Pająk i Krystyna Budziszewska są władczyniami naszego szkolnego sekretariatu i jako takie, bez żadnej przesady, ostojami Organizacji. Dzielnie zdejmują z dyrektorskiej głowy wiele problemów i zmartwień. A tytuł Consigliori dla pani Krystyny, która od momentu założenia Szkoły bierze udział w zarządzaniu nią, jest jak najbardziej zasłużony.

--------------------------------

Eva Spidero-Tarantulli

Obawiam się, że to nie jest dzisiaj możliwe. Don Pytoletti szykuje się do ślubu młodszej córki.

Ojciec Antosia

Ja właśnie dlatego dzisiaj z wizytą. Wiem dobrze, że zgodnie z tradycją żaden Don nie może odmówić prośbie w dniu ślubu swojej córki. A ja chciałbym go prosić o sprawiedliwość.

Cristina Budissini

W takim razie proszę za mną. Może Yaro Pytoletti pana przyjmie.

Ojciec Antosia

Dziękuję, Consigliori.

Ojciec dziecka podąża za Cristiną Budissini do Dona Yaro Pytoletti, który siedzi w fotelu przy wielkim stole w swoim gabinecie, ubrany odświętnie: biała koszula, mucha, czerwona róża wetknięta w czarną marynarkę; przed nim szklanka z sokiem jabłkowym zamiast whisky, na kolanach koza, głaszcze ją, w pomieszczeniu lekki dym i półmrok, tylko małe lampki i świece. Obok Yaro Pytoletti stoją Signora Eva Pytoletti oraz Don Petro Piscorleone.

Narrator

Don Yaro Pytoletti był człowiekiem, do którego wszyscy zwracali się o pomoc i nigdy nie doznawali zawodu. Nie dawał czczych obietnic ani nie wymawiał się małodusznie, że ma ręce związane przez potężniejsze od siebie siły na świecie. Niekoniecznie musiał być czyimś przyjacielem, nie było nawet ważne, iż ktoś nie miał środków, by mu się odwzajemnić. Jedna tylko rzecz była niezbędna. Żeby ktoś sam zadeklarował swą przyjaźń. A wtedy, bez względu na to, jak ubogi czy bezsilny był suplikant, Don Pytoletti brał sobie do serca jego kłopoty. A nagroda? Przyjaźń, pełen uszanowania tytuł „Dona”, czasem zaś serdeczniejsze miano „Ojciec Chrzestny”. I może też, jedynie dla okazania szacunku, nigdy dla zysku, jakiś skromny podarek – na przykład pudełko czekoladek.

Cristina Budissini

Donie Yaro, Padre Upierdini chciałby zwrócić się z prośbą.

Don Yaro milczy.

Narrator

Don Pytoletti przyjmował wszystkich – bogatych i biednych, potężnych i maluczkich – z jednakimi oznakami miłości. Nikogo nie lekceważył. Taki był jego charakter.

Ojciec Antosia

Czy mógłbym pomówić z panem sam na sam?

----- przypis JP -----

Padre Upierdini nie ma – o ile się orientuję – jednego wzorca. A w każdym razie ojcowie wszystkich naszych Antosiów mogą spać spokojnie – żaden tu nie pasuje. Myślę, że Autorka zarysowała w dramacie po prostu pewien archetyp ojca. Bardzo mi wszakże podoba się jej tok myślenia, tym bardziej, że sama przecież należy w naszej społeczności szkolnej do grupy rodziców.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Tym ludziom zaufałbym własne życie. Są moimi prawymi rękami. Nie mogę ich obrazić każąc im wyjść.

Ojciec Antosia

Don Pytoletti, przyszedłem żądać sprawiedliwości dla mojego piccolo Antonio. Koledzy zniszczyli mu ulubiony piórnik. Taki był z mojego syna twardziel, a teraz siedzi w kącie i płacze. Serce ojca nie może tego znieść. Proszę cię, Don Pytoletti, o skreślenie tych nicponi, którzy go tak okrutnie skrzywdzili, z listy uczniów.

Don Yaro Pytoletti milczy jakiś czas, głaszcząc kozę, wreszcie zaczyna powoli.

Don Yaro Pytoletti

Znamy się od czterech lat, ale pierwszy raz przyszedł pan do mnie po radę i pomoc. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zaprosił mnie pan na kawę, chociaż moja żona jest direttore szkoły pańskiego jedynego syna. Bądźmy szczerzy: nie chciał pan mojej przyjaźni, bał się pan być moim dłużnikiem. Rozumiem to. W klasach 0-3 znalazł pan raj. Była młoda wychowawczyni, skutecznie wywierał pan na niej presję i nie potrzebował mnie. Uważał pan szkołę za nieszkodliwe miejsce, gdzie można korzystać z przywilejów. Nie potrzebował pan Dona Pytoletti. W porządku. Moje uczucia były zranione, ale nie jestem człowiekiem, który narzucałby swoją przyjaźń tym, co jej nie cenią, tym, którzy uważają, że niewiele się liczę.
A teraz, w czwartej klasie, przychodzi pan do mnie i mówi: „Don Pytoletti, proszę  o sprawiedliwość”. Ale nie prosi pan z szacunkiem, nie oferuje mi swojej przyjaźni, nie nazywa mnie pan nawet Ojcem Chrzestnym. Przychodzi pan w dniu ślubu mojej córki i prosi, żebym skreślił jakichś chłopców z listy uczniów.

Ojciec Antosia

Przecież płacę za tę szkołę! Płacę i mam prawo żądać sprawiedliwości!

Don Yaro Pytoletti

Padre Upierdini, Padre Upierdini, co ja uczyniłem, że pan mnie tak nie szanuje? Gdyby pan przyszedł jako przyjaciel, zająłbym się całą sprawą jeszcze dziś, a każdy pański wróg byłby moim wrogiem i bałby się pana.

Ojciec Antosia

(zmienia ton)

Będzie pan moim przyjacielem, Ojcze Chrzestny?

Ojciec Antosia całuje Dona Yaro w pierścień.

Don Yaro Pytoletti

Dobrze. Kiedyś może się zdarzyć, choć niekoniecznie, że poproszę pana o przysługę.

Ojciec Antosia

Dziękuję, Don Pytoletti. Oby pierwszy potomek pańskiej córki był synem.

Don Yaro wstaje, klepie ojca Antosia po plecach, podaje mu dłoń i odprowadza do drzwi, a gdy ten wychodzi, odzywa się Eva Pytoletti.

Eva Pytoletti

Martin Silenzio mógłby załatwić tę sprawę po cichu.

Don Yaro Pytoletti

Conservatore? Nie, Eva, daj tę robotę temu nowemu, Pablo Augustini. To musi zrobić ktoś, kogo zbytnio nie poniesie zapach krwi. Piccolo Antonio bezwzględnie musi przeprosić swoich kolegów za to, że rzucał w nich piórnikiem. I powinien to odpracować. Niech conservatore Silenzio zatrudni go do pomocy na czas przerwy obiadowej.

----- przypis JP -----

Marcin Cichocki jest szkolnym konserwatorem. Rzadko spotykane na takim stanowisku wyższe wykształcenie oraz przeszłość instruktorska w harcerstwie powodują, że ma wszelkie dane do tego, by sprawnie radzić sobie także z problemami pedagogicznymi. Niestety, harcerskie wychowanie sprzed ćwierć wieku rodzi u niego tendencję do rozwiązywania takich problemów zbyt radykalnie jak na delikatną psychikę współczesnych uczniów. Co innego Paweł Augustyniak. Młodszy o ponad dekadę, absolwent szkoły STO, choć nie naszej, a na dokładkę psycholog. Ten z pewnością jest w stanie skłonić piccolo Antonio do przeproszenia kolegów nie niszcząc przy tej okazji piórnika.

--------------------------------

Eva Pytoletti

Padre Upierdini to mały kłopot. Matki... oto wyzwanie, z którymi nasza rodzina ma znacznie większy problem. Matki są jak policjanci. Zawsze wierzą w najgorsze.

----- przypis JP -----

Nie da się ukryć, że Ewa Pytlak, moja zastępczyni do spraw Szkoły Podstawowej, nie znalazła się w dramacie na zbyt eksponowanym miejscu, zapewne dlatego, że jego akcja osadzona jest w realiach Gimnazjum. Warto jednak zwrócić na to, co powiedziała o matkach. I pamiętać, że Autorka, która włożyła jej w usta te słowa, sama jest matką dwojga uczniów. Co zwiększa wiarygodność tej opinii.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Współczesne matki są groźniejsze od strzelb.

Eva Pytoletti

Czy myślisz, Yaro, że świat stanie się kiedyś łaskawszy dla nauczycieli?

Don Yaro Pytoletti

Nie wiem. Ale nie przejmuj się, nie jesteśmy słabi. Przetrwamy nawet najgorsze matki.

Don Yaro zwraca się do Dona Piscorleone:

Don Yaro Pytoletti

Petro, czas na egzekutywę. Zwołaj wszystkich.

Don Petro Piscorleone

Ludzie są zajęci swoimi sprawami. Dajmy im spokój. Robią, co do nich należy, ciężko pracują.

Narrator

Jednak Don Yaro Pytoletti to człowiek, który głuchnie, gdy ktoś mówi mu słowo „nie”. I nie odzyskuje słuchu, dopóki nie usłyszy „tak”.

----- przypis JP -----

Autorka nawiązała do krążącej w STO na Bemowie legendy, która głosi, że chociaż jestem przygłuchy zawsze słyszę to, co chcę usłyszeć. Za jej pomocą delikatnie(?) sugeruje, że nie potrafię przyjmować sprzeciwu. Jedno i drugie jest, oczywiście tylko moim zdaniem,… nie do końca zgodne z prawdą.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Dobrze jest ufać. Nie ufać jeszcze lepiej. Zwołaj ich, Petro. Trzeba z nimi pomówić. Ludzie potrzebują uwagi i ojcowskiej troski. Trzeba ich pytać o ich sprawy. Kto pytol, nie błądzi.

----- przypis JP -----

Przysłowie „Kto pyta nie błądzi” nie zostało w tym miejscu zapisane z błędem przeoczonym przez korektora, ale celowo zdeformowane użyciem powszechnie znanego w szkole mojego przezwiska Pytol. Wynikające logicznie z tego zapisu przypisanie mi nieomylności, niestety, mija się z prawdą.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone kiwa głową na znak zgody i wychodzi, aby wezwać nauczycieli.

Cristina Budissini

Wrócę do siebie, Donie Yaro. Nie jestem potrzebna na esecutivo.

Don Yaro Pytoletti

Zaczekaj, Cristina. Eva Spidero-Tarantulli ma wszystko pod kontrolą. Trzyma sekretariat twardą ręką. Zostań. Jesteś moim Consigliori. Ufam ci, jak nikomu innemu. Opowiedz mi, co z dłużnikami.

Cristina Budissini

Listę dłużników przekazałam Presidente Violetcie. Z tego, co wiem, składa im propozycje nie do odrzucenia.

Don Yaro Pytoletti

Niech Presidente Violetta nikomu nie daruje. Niech mówi, że to nic osobistego, wyłącznie czysty biznes. Niech będzie nieprzejednana. Nie możemy sobie pozwolić na straty w tych niepewnych czasach.

Cristina Budissini

To oczywiste, Donie Yaro. Presidente Violetta to twarda sztuka. Poradzi sobie z najbardziej opornymi.

----- przypis JP -----

Pani Prezes naszego Koła STO, Wioletta Ciećwierz w istocie rzeczy zajmuje się między innymi windykacją długów, związanych z opłatami za naukę. Na szczęście nie ma dużo pracy. W tych nielicznych przypadkach jest jednak bardzo konsekwentna i skuteczna, o czym świadczy odzyskanie ostatnio opłaty należnej nam od… osiemnastu lat!

--------------------------------

Cristina Budissini opuszcza gabinet. Wchodzi Don Piscorleone, a za nim kolejno nauczyciele – każdy całuje Dona Yaro w pierścień. Gdy wszyscy siadają wokół stołu, Don Yaro zaczyna zebranie.

Don Yaro Pytoletti

Pragnę podziękować wam wszystkim za przybycie. Uważam to za przysługę wyświadczoną mi osobiście i czuję się dłużnikiem każdego z was. Dlatego też powiem na początku, że nie jestem tu po to, aby się spierać i przekonywać, lecz tylko, aby rozumować i aby jako człowiek rozsądny uczynić wszystko, co możliwe, żebyśmy rozstali się jako przyjaciele. Na to daję moje słowo, a ci z was, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że nie daję słowa lekkomyślnie. No cóż, przejdźmy do rzeczy. Wszyscy tutaj jesteśmy ludźmi honorowymi, nie musimy udzielać sobie wzajemnie zapewnień tak, jak gdybyśmy byli adwokatami. Moi Drodzy, sami wiecie, że nadeszły ciężkie czasy. Ministro Anna Buon-Cambiamento[1] zmieniła rzeczywistość, w której dotąd żyliśmy, zburzyła porządek rzeczy. Musimy to jakoś załatwić.

Andrew Turbiatti

Przykazanie „nie zabijaj” oznacza, że grzechem staje się dopiero zabijanie bez szlachetnej, moralnie uzasadnionej przyczyny...

----- przypis JP -----

Historyk, Andrzej Turbiasz, rzadko publicznie zabiera głos w sprawach politycznych, zawsze jednak prezentuje wysoki poziom etyczny.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Obawiam się, że starymi sposobami tej sprawy się nie załatwi...

Jack Vondricco

Żyjcie w grzechu, spowiadajcie się lub nie, ale nie wolno wam tracić wiary! Czyż nie jest prawdą, że największe nieszczęścia przynoszą czasem niespodziewane korzyści?

----- przypis JP -----

Nie da się jednak ukryć, że katecheta, Jacek Wądrzyk, jest jeszcze bliższy świętości.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Kobiety i dzieci mogą być beztroskie. My – nie.

Don Petro Piscorleone

Kiedy najgorsze, co może ci się zdarzyć, rzeczywiście ci się przydarza, a ty to jakoś znosisz, wtedy jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie. Co w istocie wcale nie musi być aż tak dobre.

Andrew Turbiatti

Idźmy na matę!

Don Petro Piscorleone

Rzuć broń, weź pierożki. Żaden z was nie ma się zajmować tą sprawą. Żaden z was nie ma dokonywać jakichkolwiek aktów zemsty. Nie będzie żadnych działań wojennych.

----- przypis JP -----

Wicedyrektor Piotr Piskorski w czterech pierwszych słowach deklaruje tutaj rządzącą Szkołą zasadę porozumienia bez przemocy, opartą na powszechnym dogadywaniu się. Uczniów z nauczycielami, nauczycieli z rodzicami, rodziców z uczniami, w ogóle wszystkich ze wszystkimi. Niekiedy wymaga to długotrwałego gadania, ale efekt jest zazwyczaj zadowalający.

--------------------------------

Andrew Turbiatti

Mamy się godzić na to, co ministro Anna z nami robi? Mamy pozwolić, żeby politycy dyktowali nam, co mamy robić, chociaż nie mają pojęcia o tym świecie, chociaż z pewnością będą świętymi, kiedy my – nauczyciele – będziemy smażyć się w piekle? Don Piscorleone, ciebie naprawdę szlag nie trafia na to, co się dzieje w edukacji?

Narrator

Uwaga wszystkich skupiła się na Donie Piscorleone. Zauważyli jego podobieństwo do Dona Pytoletti w mowie i sposobie bycia. W jakiś dziwny sposób budził ten sam szacunek, ten sam respekt, choć był zupełnie naturalny, starał się, żeby każdy czuł się swobodnie.

Don Petro Piscorleone

Moją największą siłą jest to, że nigdy nie reaguję na obraźliwy ton czy brak szacunku, choć biorę to sobie wszystko do serca. Odpowiadam zwykłym tonem, zachowując kamienną twarz. Najważniejsze to robić swoje. Każdy musi robić swoją działkę. Najlepiej jak potrafi. Nie chowajmy uraz, które mogłyby pomniejszyć przyszłe korzyści.

Don Yaro Pytoletti

Don Piscorleone ma rację. Lata spokojnej obserwacji nauczyły nas, że mamy więcej inteligencji i więcej odwagi niż inni. Poradzimy sobie. Założymy liceum. Będziemy nauczać młodzież prawdziwej historii. Andrew Turbiatti, Pablo Navrotti, wy jesteście za to odpowiedzialni. Tylko pamiętaj, mój drogi Turbiatti, że to nic osobistego.

Andrew Turbiatti

To wszystko jest osobiste, cała edukacja od początku do końca. Każdy kawałek kłamstwa, który człowiek musi zjadać przez całe swoje życie, jest czymś osobistym. Nazywają to polityką, ale jest osobiste jak cholera. Nauczyłem się tego od Dona Yaro. Naszego starego. Ojca Chrzestnego. Gdyby piorun strzelił w jego przyjaciela, Don Yaro wziąłby to osobiście. Dlatego właśnie jest wielki. Wielki Don. Wszystko bierze osobiście. Jak ojciec. Wie o każdym piórku, które wypada wróblowi z ogona, i wie, gdzie ono zlatuje. Wiecie co? Wypadki nie zdarzają się ludziom, którzy je traktują jako osobistą zniewagę. Zupełnie słusznie traktuję ministro Anna Buon-Cambiamento osobiście. Zupełnie słusznie biorę nową podstawę programową osobiście. Zupełnie słusznie biorę osobiście całą tę parszywą reformę. Któż powie, że winniśmy słuchać praw, które politycy tworzą w imię własnego interesu i na naszą szkodę? I kimże są, aby się wtrącać, kiedy my pilnujemy naszych własnych interesów: sono casa nostra – one są naszą sprawą. 

Don Yaro Pytoletti

Wszyscy podzielamy twoje uczucia, Turbiatti. Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy nie chcą być kukiełkami tańczącymi na nitce pociąganej przez wysoko postawionych. W końcu poszczęściło nam się w naszym kraju. Nasze dzieci mają lepsze życie. Żadne z nas tu obecnych nie pragnie, by wróciły dawne złe czasy. To było zbyt trudne życie. Jednak minęły czasy rewolwerowców, zabójstw i masakr. Musimy być przebiegli, jak ludzie interesu. Sami będziemy kierować naszym światem, bo to jest nasz świat, cosa nostra. Dlatego musimy trzymać się razem. Inaczej politycy wsadzą nam kółko w nozdrza, tak jak wsadzali je kiedyś. Nie mam zamiaru składać mojego losu w ręce tych, których jedyną kwalifikacją jest to, że zdołali wykołować grupę ludzi, żeby na nich głosowali. Nie ufam społeczeństwu, wierzę w naszą rodzinę. Najważniejsze, że tu wszyscy jesteście bezpieczni. Świat jest tak twardy, iż człowiek musi mieć dwóch ojców, żeby się nim opiekowali. Wy macie mnie i Dona Piscorleone. Jesteśmy waszymi przyjaciółmi. Pamiętajcie: przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza. Prawie się równa rodzinie. Nigdy o tym nie zapominajcie. A teraz... Teraz chciałbym od was usłyszeć, że dobrze robicie to, co do was należy. Petro Bandurro?

Petro Bandurro

Branżę filmową mamy pod kontrolą. Do największej wytwórni wsadziliśmy naszego człowieka – Johnniego Góretti. Będzie kręcił interesem jak trzeba. Wszystkie teatry grają dla nas. Kontrolujemy afisze. W filharmonii rządzi Muzo Rynducci, pseudonim: Dirigente, nowy człowiek w rodzinie, ale można mu zaufać.

----- przypis JP -----

Polonista, Piotr Bandurski, zawiaduje szkolną produkcją filmową. Żeby lepiej pozować na mafioso trzymającego branżę w garści zapuścił zarost, nadający mu dość ponury wyraz twarzy. Ma świetnego asystenta – ucznia trzeciej gimnazjalnej, Janka Góreckiego. W miarę upływu czasu coraz częściej zastanawiam się, kto tak naprawdę jest w tym duecie szefem, a kto asystentem.

Dirigente, to nowy w zespole Wojciech Rynduch, nauczyciel muzyki. Ostatnio zabrał mocną ekipę do studia nagrań, gdzie, cytuję, „Było głośno, była MOC!”. Wobec takiej konkurencji Filharmonia jest na razie przegrana. Ale skoro można mu zaufać, ufam, że tylko chwilowo.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

To dobrze. To bardzo ważne, żeby mieć swoich ludzi w rozrywce. A hazard?

Petro Bandurro

Hazardem zajmuje się Gabriela Momotti.

Gabriela Momotti

Hazard kwitnie. Scrabble przynoszą zyski. Ciągną do nas młodzi.

----- przypis JP -----

Gabriela Momotiuk-Mieleszkiewicz, nauczycielka języka polskiego (między innymi, bo to typowy przykład kobiety pracującej, która żadnej pracy się nie boi), animuje szkolny ruch amatorów „Scrabble”, bynajmniej jednak nie hazardowy. Generalnie młodzi ciągną do wszystkiego, co wymyśli pani Gabrysia.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Petro Melone? Co z restauratorami?

Narrator

Petro Melone był dobrym wuefistą, dzielnym trenerem. Twardzi, młodzi chuligani, którzy terroryzowali pierwszaki na szkolnym boisku, wiali, kiedy się zbliżał, aż w końcu całkiem zniknęli z Bemowa. Był bardzo twardym i bardzo porządnym wuefistą.

Petro Melone

Kilka razy w tygodniu robię rundę po knajpach. Kawa coraz lepsza, interesy się kręcą jak koła od roweru, ten biznes to dla mnie rurka z kremem.

Narrator

Petro Melone regularnie objeżdżał swój rejon. Właściciele kawiarni z jego obwodu byli mu za to wdzięczni. I okazywali swą wdzięczność. Petro Melone stosował się do przyjętego systemu. Kelnerzy w jego obwodzie wiedzieli, że nigdy nie zrobi chryi, żeby dostać dodatkową porcję ciasta, że zadowala się jednym kawałkiem i mocną kawą. Był przyzwoitym kolarzem, który nie próbował podjadać nic ekstra. Brał pojedyncze porcje.

----- przypis JP -----

Nauczyciela WF-u, pana Piotra Melona osobiście spotykam regularnie w lokalach gastronomicznych położonych w okolicy Szkoły, zazwyczaj w „Pizza Eataliano”. Nie wiedziałem co prawda, że sprawuje nad nimi opiekę, ale czy szef musi wiedzieć wszystko o swoich pracownikach?

Hmmm, Yaro Pytoletti na to ostatnie pytanie odpowiedziałby twierdząco. Ale przecież to tylko fikcja literacka…

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Czasem towarzyszą ci nasi uczniowie, Petro. Zastanawiam się, jakich metod używasz, żeby podgrzewać w nich sportowego ducha, i żeby wytrwali na wyboistych drogach, po których ich przeciągasz.

Petro Melone

Zdarza się, że któryś mięknie podczas rundy i wtedy muszę pojechać motywacyjną gadką. Mówię mu: „Widzisz, stary, mnie też spotyka czasem nieszczęście i muszę je znosić, ale nie każę otaczającemu mnie, niewinnemu światu cierpieć wraz ze mną. Wszyscy zmuszeni są na ciebie czekać, a tymczasem być może ktoś zjada właśnie ostatni kawałek należnego nam ciasta. Jeśli weźmiesz się w garść i wsiądziesz na rower, to ręczę swoim honorem, że nigdy nie będę dążył do zemsty, nigdy nie będę dążył do wiedzy o przyczynach twojej słabości, obaj odjedziemy stąd z czystym sercem.” Tak mówię młokosom. I biorą się w garść. Pomaga mi Filippe Governatore[2]. Wyciągamy smarkaczy z psychicznych nizin na szczyty ich możliwości. W końcu dostrzegają góry korzyści, jakie czekają na nich w docelowej kawiarni. A kto nie lubi gór...

----- przypis JP -----

Filip Wojewoda, to drugi nauczyciel WF, który z Petro Melone, tfu, z Piotrem Melonem tworzy bardzo przygodowy duet. Łączy ich wiele: narty, rowery, kajaki, a czasem nawet połamane ręce uczniów. Dzieli zamiłowanie do górskich wycieczek pieszych, za którymi pan Filip chyba nie przepada.

--------------------------------

Caterina Commissario

A propos gór - niektórzy uczniowie mają czelność patrzeć na mnie z góry. Porośli jak grzyby po deszczu, przerastają mnie o dwie głowy...

Don Yaro Pytoletti

Caterina Commissario, pamiętaj: wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają.

Jack Vondricco

Caterina, możemy objąć cię wolontariatem „Nasze siostry mniejsze”... Damy ci osobistą ochronę i opiekę, kiedy będzie trzeba, a dryblasów, którzy ośmielają się patrzeć na ciebie z góry, przystosujemy do życia w Rodzinie. Donie Yaro, masz na kolanach piękne zwierzę. Chociaż koza jest symbolem grzechu i ofiary, to jednak ta wydaje się niewinna. Jak ma na imię?

----- przypis JP -----

Katarzyna Komisarz, pani od przysposabiania do życia w rodzinie, wcale nie jest taka niska. Autorka sztuki po prostu potrzebowała pretekstu, by w usta Dona Yaro włożyć kolejną mądrą sentencję.

Myślę, że tylko chrześcijańskiemu miłosierdziu naszego katechety zawdzięczamy jego gotowość do stworzenia wolontariatu „Nasze siostry mniejsze”. W końcu prowadzi już wolontariat „Nasi bracia mniejsi”, ale pomaganie zwierzętom wydaje mi się daleko łatwiejsze, niż koleżankom z pracy.

--------------------------------

Don Yaro Pytoletti

Nostra. Koza Nostra.

Don Yaro głaszcze czule zwierzę.

Co u ciebie, Ado Covaletti?

Ado Covaletti

Producenci sprzętu walą do nas drzwiami i oknami: Lenovo, Microsoft, Dell – zabijają się o to, żebyśmy przyjęli od nich dary. Zasypują nas prezentami. Ale wypasiony sprzęt to nie wszystko, Donie Yaro. W dzisiejszych czasach, żeby istnieć, trzeba mieć stronę na fejsbuku. Dzisiaj biznes kręci się w sieci.

 

Don Petro Piscorleone

Uważam, że powinieneś odpowiedzieć „tak”, Yaro. Znasz wszystkie oczywiste przyczyny. W internecie jest więcej potencjalnych pieniędzy niż w jakimkolwiek innym interesie. Jeżeli się do tego nie weźmiemy, zrobi to ktoś inny, być może konkurencyjna szkoła za płotem. A wtedy stanie się silniejsza od naszej. W końcu ludzie konkurencji dorwą się do nas, aby odebrać nam to, co mamy. To jest tak, jak z państwami. Jeżeli inne się zbroją, trzeba się zbroić. Jeżeli stają się silniejsze w sieci, zaczynają być dla nas zagrożeniem. Mamy kina, teatry, gry hazardowe i gastronomię, ale internet to przyszłość. Uważam, że musimy się w to włączyć, bo inaczej narazimy wszystko, co posiadamy.

Narrator

Don Petro Piscorleone był człowiekiem mającym dar przewidywania.

Don Yaro Pytoletti

Żyliśmy szczęśliwie przez ostatnie 25 lat bez niebezpieczeństw, jakie pociąga za sobą fejsbuk. Ciężko mi przychodzi ta zmiana. Ale szanuję twoją radę, Petro. Zróbmy to. Załóżmy szkole stronę na fejsbuku, ale żeby było jasne: nie podejmuję tej decyzji z przekonaniem i głęboko nad nią ubolewam. Hazard to co innego – uważam scrabble za nieszkodliwą słabostkę, natomiast fejsbuk to brudny interes.

----- przypis JP -----

Profil fejsbukowy STO na Bemowie zaistniał zaraz po premierze tej sztuki, choć nie była to bezpośrednia zasługa naszego informatyka, Adama Kowalczyka.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone

Fejsbuk to wierzchołek góry lodowej. Trzeba uregulować sprawy korzystania w szkole ze smartfonów. Nie ma sposobu powstrzymania naszych uczniów od podejmowania działalności na smartfonach. Robią to na własną rękę i popadają w kłopoty. Za dużo jest w tym atrakcji, aby się oprzeć. Więc będzie bardziej niebezpieczne, jeśli się nie włączymy. Przynajmniej, jeżeli uzyskamy nad tym kontrolę, będziemy mogli lepiej to zabezpieczyć, lepiej zorganizować, dopilnować, żeby powodowało mniej szkód. Udział w tym nie jest taki zły, ale musi być jakaś kontrola, musi być ochrona, musi być organizacja. Nie możemy pozwolić, żeby wszyscy ganiali i robili, co im się żywnie podoba, jak banda anarchistów.

Don Yaro Pytoletti

Nie wierzę w smartfony. Przez całe lata unikałem tej zarazy XXI wieku. Ale kto oprze się zyskowi, jakie oferują? To się ciągle rozrasta, nie ma sposobu tego powstrzymać, więc musimy opanować ten proces i utrzymać go w przyzwoitych granicach.

----- przypis JP -----

W tym miejscu kryje się wyjaśnienie, dlaczego w Szkole wprowadzamy Kodeks Smartfonowy, zamiast po prostu zabronić używania tych urządzeń, jak Francuzi. Cóż, jeść widelcem też uczyli się od nas.

--------------------------------

Narrator

Osiągnięto w tej sprawie porozumienie. Używanie smartfonów w szkole zostało dopuszczone, ale Don Petro Piscorleone miał dać temu prawną ochronę. 

Don Yaro Pytoletti

A więc mamy pokój w tej sprawie, a jeśli będą jeszcze jakieś różnice poglądów, możemy się spotkać ponownie, nie powinniśmy robić głupstw. Jeśli o mnie idzie, droga ta jest nowa, świeża i niepewna, ale zgodziłem się na fejsbuka i smartfony, i jestem gotów zapomnieć o swoim nieszczęściu. Dobrze, że dzięki Elli Pawlacco mamy szkolną galerię sztuki. W tych zelektronizowanych czasach potrzebujemy piękna bardziej niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić. Barbarella Konononi, Margarita Michaellini, Anetta Franasi, Joana Ondecornero, a co z nauczaniem młodych ludzi języków?

----- przypis JP -----

Pani Elżbieta Pawlak, nauczycielka plastyki i techniki, patronuje Szkolnej Galerii Sztuki, w której zgromadziliśmy już ponad trzysta kopii obrazów wielkich mistrzów, namalowanych przez uczniów. Pani Ela jest uosobieniem wielkiego talentu. Jeden z absolwentów twierdzi z nutą podziwu, że jest ona jedyną nauczycielką plastyki w Polsce, która własnoręcznie namalowała ponad trzysta kopii obrazów wielkich mistrzów. Osobiście sądzę, że najuczciwsze będzie uznanie zbiorów Galerii za koprodukcję.

--------------------------------

Barbarella Konononi

Pełen sukces. Można powiedzieć, że regularnie ciągniemy uczniów za języki.

Margarita Michaellini

Monday, Tuesday, Thursday, Wednesday, Friday, Sunday, Saturday… Angielski opanowany.

Anetta Franasi

Perfectamente! Espanol excelente!

Joana Ondecornero

Alles unter Kontrolle.

----- przypis JP -----

Barbara Konończuk, Małgorzata Michalska, Aneta Franas i Joanna Narożańska, to pełny skład gimnazjalnego zespołu nauczycielek języków obcych. Pierwsza z nich uczy angielskiego, odszyfrowanie specjalności reszty pozostawiam domyślności Czytelnika.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone

Nauczanie przebiega bezproblemowo, ale wychowanie napotyka pewne trudności...

W tym momencie na egzekutywę wpada uczeń i przerywa Donowi Petro.

Uczeń Fredo

Dzień dobry!

Don Petro kontynuuje.

Don Petro Piscorleone

Młodzi ludzie dzisiaj nie mają wychowania. Przerywają starszym. Wtrącają się. Ale mam sentymentalną słabość do moich uczniów.

Zwraca się do ucznia.

O co chodzi, chłopcze?

Uczeń Fredo

Ja właśnie do pana, Donie Petro. Bo w planie zajęć dodatkowych jest błąd. Native speaker i siatkówka są w tym samym czasie, a ja chciałbym i na to, i na to, więc trzeba zmienić terminy.

----- przypis JP -----

Uczniem Fredo mógłby być każdy z naszych gimnazjalistów. Wszystkich cechuje podobna bezceremonialność śmiałość i przekonanie, że swoje sprawy trzeba załatwiać bez zbędnej zwłoki. Aha, i wiara, że w Rodzinie ze wszystkimi da się dogadać.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone

Młodzi ludzie są dzisiaj tacy zachłanni. Posłuchaj, zachłanny młodzieńcze. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym podejmuje decyzję wpływającą na jego przyszły los, kiedy na skrzyżowaniu wielu dróg musi wybrać jedną z nich, nie wiedząc, dokąd ona prowadzi. Człowiek ma tylko jedno przeznaczenie. Jeśli nie wiesz, którą ścieżką w życiu podążyć, zwróć się po radę do Petro Sentiero[3].

----- przypis JP -----

Ta wypowiedź Dona Petro posłużyła autorce dramatu do wprowadzenia na scenę Piotra Ścieżki, naszego geografa i nauczyciela WOS, którego nazwisko przez ponad dwadzieścia lat stało się w Szkole najpopularniejszym elementem gierek słownych. Sam zainteresowany głos zabierze w dalszej części dramatu.

--------------------------------

Do ucznia zwraca się Petro Bandurro.

Petro Bandurro

Bardzo dobrze, że cię widzę, Fredo. Masz u mnie dług. Nalegam, abyś zaliczył wreszcie odpowiedź z „Pana Tadeusza”. Inaczej już nie ja będę cię ścigał, lecz ludzie znacznie groźniejsi i mniej cierpliwi ode mnie. Co myślisz o patriotycznej wymowie poematu?

Uczeń przez chwilę milczy, po czym mówi.

Uczeń Fredo

„Nigdy nie pozwalaj nikomu spoza rodziny wiedzieć, co myślisz” – tak mnie uczył ojciec i tej zasady się trzymam. Do widzenia!

Uczeń kłania się i czym prędzej wychodzi.

Martina Lohoretti

To jeszcze nic. Gdy ostatnio robiłam uczniom klasówkę, jeden z nich w ogóle nie zaczął pisać i zagadywał kolegów z sąsiednich ławek. Zapytałam go, dlaczego nie pisze i rozmawia, przeszkadzając innym, a on na to zamilkł i tylko kiwnął głową, a gdy zapytałam, co to znaczy, znieruchomiał. Aż w końcu przemówił: „Nie pisz, jeśli możesz coś powiedzieć, nie mów, jeśli możesz kiwnąć głową, nie kiwaj głową, jeśli nie musisz”.

Petro Bandurro

I jak z nim postąpiłaś, Martina?

Martina Lohoretti

Złożyłam mu propozycję nie do odrzucenia. Postawiłam mu jedynkę. A on na to: „Co ja pani zrobiłem, że tak mnie pani nie szanuje?”. Więc go zapewniłam, że to nic osobistego, wyłącznie czysta matematyka: brak zaliczenia klasówki równa się jedynka. Ale że dam mu jeszcze szansę to poprawić, zaliczyć w innym terminie, bo ludziom trzeba dawać drugą szansę, jeśli jest podstawa, by sądzić, że nie są całkowicie pozbawieni rozumu, a wtedy on na to: „Rozumiem doskonale. To styl mafii, prawda? Naoliwione, słodkie gadanie, kiedy w gruncie rzeczy mi pani grozi”.

----- przypis JP -----

Martyna Łochowska – matematyczny porządek przyobleczony w ciało młodej kobiety. I szacunek dla uczniów, który wcale nie musi być tożsamy z miękkością.

--------------------------------

Petro Bandurro

Taa... Nie jest łatwo. Wolę tych młodych ludzi można przełamać jedynie śmiercią. Albo najwyższym rozsądkiem.

Agnes Laba-Caccioni

Jako tutor mam czasem problem podczas uzgadniania z uczniem IPR-ów. Nabierze inicjatyw, naskłada obietnic bez pokrycia, a na koniec uświadamia sobie swoje nieciekawe położenie i za nic nie chce podpisać.

----- przypis JP -----

Chemiczka, Agnieszka Laba-Kaczocha, wspomina tutaj o skłonności uczniów do planowania większej liczby zobowiązań w Indywidualnym Planie Rozwoju, niż są w stanie zrealizować. Cóż, w przyszłości świetnie odnajdą się w roli polityków.

--------------------------------

Petro Bandurro

Mów w takiej sytuacji, że na umowie znajdzie się albo jego podpis, albo mózg. To zazwyczaj kończy dyskusję.

----- przypis JP -----

Pisałem już o wyrazie brodatej twarzy Piotra Bandurskiego. Jak widać ów pedagog poglądy utrzymuje w spójności z wizerunkiem.

--------------------------------

Joana Firecco

Gdy opowiadam o pantofelkach, chloroplastach, chemosyntezach i granulocytach, uczniowie skarżą się, że muszą uczyć się rzeczy, które nigdy im się nie przydadzą, że to całkiem bez sensu. Co im wtedy mówić?

----- przypis JP -----

Joanna Firek, nauczycielka biologii. Skądinąd wydaje mi się ciekawe, że gdziekolwiek ktoś wspomina o nieprzydatnych w życiu treściach nauczania, podaje przykłady z tego właśnie przedmiotu.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone

Powiedz im, że są rzeczy, które trzeba zrobić, i robi się je, ale nigdy więcej o nich nie mówi. Nie próbuje się ich usprawiedliwiać. Są nie do usprawiedliwienia. Po prostu się je robi. A potem o nich zapomina.

Petro Sentiero

Powiedz im, że zdanie egzaminów jest sprawą nieocenioną. W jaki bowiem inny sposób rodziny mogłyby się pozbyć synów nie mających ambicji, zdolności ani inteligencji? Rodzice musieliby do końca swoich dni utrzymywać darmozjadów. Tymczasem za sprawą dyplomu uniwersyteckiego tacy nieokrzesani durnie mogą zostać nauczycielami, lekarzami, członkami parlamentu, a w najgorszym razie urzędnikami państwowymi niższego szczebla.

Don Yaro Pytoletti

Przez lata działalności pedagogicznej nauczyłem się dostatecznie dużo, by wiedzieć, że wybitne zdolności naszych uczniów wymagają długich lat ciężkiej pracy, by je właściwie rozwinąć. Bądźmy cierpliwi. Kiedyś będzie chleb z tej mąki. Tymczasem, moi drodzy, muszę zakończyć nasze spotkanie, bo w przeciwnym razie spóźnię się na ślub własnej córki.

Wszyscy wstają od stołu, żegnają się z Donem Yaro ściskając jego dłoń i całując pierścień, wychodzą. Zostaje jedynie Don Petro Piscorleone.

Don Petro Piscorleone

Donie Yaro, skoro wszystko idzie po naszej myśli, może czas rozważyć podwyżki dla nauczycieli?

Don Yaro Pytoletti

To, z czego się człowiek utrzymuje, jest dla mnie bez znaczenia. Odmawiam, Petro, ale nie czynię tego przez złośliwość. Znasz mnie. Kiedyż to odmówiłem usługi? To po prostu nie leży w mojej naturze. Ale tym razem muszę odmówić. Dlaczego? Bo moim zdaniem ewentualne podwyżki zrujnują nasz tegoroczny budżet.

----- przypis JP -----

Prawda ponadczasowa – ewentualne podwyżki dla nauczycieli zawsze rujnują budżet. Aż dziwne, że nie wszyscy jeszcze się do tego przyzwyczaili.

--------------------------------

Don Petro Piscorleone

W takim razie powiedz mi, Yaro, jak się mówi ludziom „nie” w taki sposób, który by im się podobał.

Don Yaro Pytoletti

Nie można mówić „nie” ludziom, których się kocha, nie za często. To cały sekret. A poza tym, kiedy to mówisz, musi brzmieć jak „tak”. Albo trzeba ich samych skłonić do powiedzenia „nie”. Trzeba poświęcić na to sporo czasu i trudu.

Narrator

Don Yaro Pytoletti przypominał w tym momencie rzymskie posągi, posągi tych starożytnych cesarzy rzymskich, którzy na mocy boskiego prawa mieli władzę życia i śmierci nad swoimi bliźnimi. Jedną rękę oparł na biodrze, w profilu jego twarzy była zimna, dumna władczość, ciało było niedbale, zuchwale rozluźnione, jego ciężar wspierał się na jednej stopie, przed którą była lekko wysunięta druga.

FINE

[1] buon-cambiamento – (z wł.) dobra zmiana

[2] governatore – (z wł.) wojewoda

[3] sentiero – (z wł.) ścieżka

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Mały Pikuś

Fajny tekst, podoba mi się !!

Skomentował Agnieszka

Cudne:-)

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...