Blog
Krótki wykład z logiki politycznej
(liczba komentarzy 2)
Kilka lat temu, komentując jakąś niezrozumiałą decyzje władz oświatowych, użyłem pojęcia „logika polityczna”. Określiłem w ten sposób działanie ewidentnie pozbawione sensu (fałszywe), ale korzystne (prawdziwe) z punktu widzenia interesu podejmującej je osoby.
Nazwę tej patologicznej formie logiki nadałem z racji jej szczególnej popularności wśród polityków, którzy mają wyjątkową predylekcję do przypisywania słuszności wszelkim swoim działaniom, nawet jeśli w sposób oczywisty kłócą się one z rozumem. Dlaczego tak postępują? Bo przekonali się, że mogą, i że to zazwyczaj przekłada się na wzrost słupków popularności. W swoim czasie zwerbalizował to Jacek Kurski w sławetnym zdaniu: „Ciemny lud to kupi!”. I spójrzmy prawdzie w oczy, tym ciemnym ludem, jak by powiedział inżynier Mamoń, jest pan, pani, my wszyscy. Społeczeństwo. I ja, i Ty też, Drogi Czytelniku! Warto zdawać sobie z tego sprawę, tym bardziej, że zjawisko wyszło już poza opłotki polityczne, i można się z nim zetknąć w debacie publicznej niemal w każdej dziedzinie.
Podczas dzisiejszego wykładu zaprezentuję kilka świeżutkich przykładów logiki politycznej, zaczerpniętych z dziedziny edukacji. Na początek przedstawicielka sfer rządowych, wiceministra edukacji, Katarzyna Lubnauer.
Oto 18 września ogłoszono nabór do nowego programu MEN, o niebudzącej wątpliwości nazwie „Cyfrowy uczeń”. W swojej pierwszej edycji adresowany, co nas tutaj najbardziej interesuje, nie do szkół, ale m.in. do placówek przedszkolnych.
Zaledwie pięć dni później pani Lubnauer zadeklarowała podczas konferencji Państwo 2.0 (cytuję za Portalem samorządowym): „(…) chcemy, żeby przedszkola były wolne od ekranu, by były przestrzenią, w której dzieci rozwijają zdolności manualne i społeczne oraz wszystko to, co się wiąże z aktywnością fizyczną. I to jest dla nas bardzo ważne.”
Hmm, zasępiłem się: program zakupu urządzeń cyfrowych adresowany do przedszkoli, ale przedszkolaki mają być chronione przed ekranami?! Logiczny absurd! Pomyślałem, że może jakieś wyjaśnienie kryje się w ofertach ogłoszonych przez wydawnictwa i inne firmy działające na rzecz oświaty, które na takich programach zyskują ogromne pieniądze. No więc otworzyłem pierwszą wygooglaną ofertę, a tam stało jak byk zdjęcie małego dziecka w słuchawkach na uszach, pochylonego nad ekranem laptopa. W szczegółach tej oferty znalazłem: komputer stacjonarny, pracownię terminalową, laptop, tablet – czyli urządzenia bez wątpienia ekranowe. Może tylko do wykorzystania przez nauczycieli?! Chyba jednak nie - we wniosku należy zadeklarować, „w jaki sposób otrzymane wsparcie przyczyni się do realizacji zadań (…) wynikających z podstawy programowej wychowania przedszkolnego”.
Zdaję sobie sprawę, że istnieją programy komputerowe, które mogą wspomagać rewalidację, terapię, także dzieci przedszkolnych. Ale jednoznaczna zapowiedź wiceministry, że nowa podstawa programowa uchroni przedszkolaki przed ekranami, jest w świetle uruchomienia tego programu doskonałym przykładem logiki politycznej – choć niezgodna ze stanem faktycznym, ma budować pozytywny obraz władz chroniących najmłodszych przed złymi skutkami cyfryzacji, a równocześnie nadchodzącej wspaniałej reformy, która rozwiąże wszystkie palące problemy. Najpewniej "Cyfrowy uczeń" wynika ze zobowiązań (i funduszy) unijnych, na co ministerstwo ma wpływ niewielki, jednak można by chociaż trochę powściągnąć tę elokwencję.
Również panią Lubnauer zapytano w ostatnich dniach, w kontekście wprowadzenia do szkół edukacji zdrowotnej, o to, w jaki sposób wsparto nauczycieli we wdrożeniu tego przedmiotu. Padła odpowiedź, że nie pozostawiono ich bez wsparcia. Bo, na przykład, podręczniki są już w przygotowaniu. W świetle logiki formalnej jeśli coś jest w przygotowaniu, to tego jeszcze nie ma. Logika polityczna pozwala wskazać coś nieistniejącego jako przejaw już udzielonego wsparcia. Cóż, jest to po prostu oszukaństwo. A co do wsparcia, to nie tylko brakuje podręczników, ale na platformach edukacyjnych dostępne są jedynie bardzo fragmentaryczne materiały, a kształcący się pod kątem nowego przedmiotu nauczyciele mają za sobą dopiero jeden z trzech semestrów studiów. Również napisane w pośpiechu programy nauczania, choć dostępne - nie jest to zasługą MEN, wymagają jeszcze dużo pracy, nie ujmując dobrej woli i fachowości ich autorom. Na szczęście zaimplementowano je w dziennikach elektronicznych, co można uznać za jedyną prawdziwą formę wsparcia nauczycieli (przynajmniej biurokracja będzie się zgadzać). W tym jednak także ministerstwo nie ma żadnej zasługi.
I jeszcze raz pani Lubnauer, niekwestionowana liderka mojego rankingu logików politycznych. Środowisko oświatowe w napięciu czeka na decyzję w sprawie dalszego losu prac domowych. Już, już, Instytut Badań Edukacyjnych ma przedstawić efekty swoich badań w zakresie skutków obowiązujących obecnie regulacji. Intensywnie obraduje tajemnicze grono trzynastu ekspertów, którzy mają przygotować rekomendację dla MEN. Logika formalna kazałaby zakładać, że kwestia waży się właśnie w świetle badań i w gronie ekspertów. Tymczasem logika polityczna każe pani Lubnauer zdeklarować zawczasu, w rozmowie z Portalem samorządowym, że nie będzie powrotu do punktu wyjścia. Ma być jasne dla ogółu, ale także dla zatrudnionych ekspertów, że światła władza ochroni dzieci. To, że władza wie najlepiej, jest zresztą lejtmotywem wszystkich ”reformatorskich” działań kierownictwa MEN. Obecnego, tak samo jak kilku poprzednich.
* * *
Logika polityczna pojawia się też często w myśleniu osób niezwiązanych z polityką. Oto na jakimś profilu fejsbukowym toczy się gorąca debata o edukacji zdrowotnej. Wskazuje się, m.in., że jako przedmiot nieobowiązkowy, umieszczona na ósmej albo dziewiątej godzinie lekcyjnej, jest z tego powodu powszechnie omijana przez uczniów. A jeśli nawet ktoś na nią chodzi, to o tak późnej porze niczego się już nie uczy. Pada, że gdyby EZ była obowiązkowa, a więc mogła być wcześniej, byłoby dużo lepiej. Komentujący najwyraźniej nie biorą pod uwagę, że dodanie kolejnych obowiązkowych zajęć do planu spowodowałoby, że jakaś lekcja i tak wylądowałaby na tej ósmej lub dziewiątej godzinie. A mogłaby to być, dla odmiany, matematyka lub fizyka, z której – i to jest prawda – o tej późnej porze pożytek byłby niewielki. Logika polityczna kazała władzom przeforsować wprowadzenie nowego przedmiotu, chociaż zwykła logika podpowiadała, że należało to połączyć, m.in. ze zmianą siatki godzin.
I jeszcze raz o edukacji zdrowotnej. Rzecznicy tego przedmiotu rozpowszechnili w internecie zdjęcie spisu trzydziestu tematów dla którejś klasy, wskazując, że proszę, jak bardzo są one mądre, neutralne światopoglądowo, więc co szkodzi dzieci zapisać? Słuszny to argument? Nie! Uczenie się, czy to w zakresie przedmiotu obowiązkowego, czy nieobowiązkowego, podlega pewnym zasadom, które wielokrotnie już opisała nauka. Ano trzeba do pewnych kwestii powrócić, niektóre utrwalić, powtórzyć, i to niezależnie od tego, jak bardzo nowatorskie metody nauczania się stosuje. Czasem trzeba się nad czymś zatrzymać, bo uczniów temat zainteresował, albo mają kłopot ze zrozumieniem. Te 30 tematów, każdy nowy i inny, często dość odległy tematycznie, rozłożone na cały rok (można bezpiecznie założyć, że efektywnie w ciągu roku szkolnego jest przeciętnie 30 lekcji EZ – reszta to święta, nieobecności nauczyciela, wycieczki, dni dyrektorskie etc.), nie przewidują czasu na te niezbędne czynności nauczyciela. Dla mnie ten spis jest tylko argumentem, że w nowym przedmiocie zwarto zbyt wiele treści w stosunku do czasu, bez względu na to, czy każdy temat z osobna jest słuszny, sensowny i neutralny światopoglądowo.
* * *
Na zakończenie jeszcze przykład logiki politycznej w myśleniu zupełnie prywatnym. Oto straciłem fejsbukowego znajomego. Nie pierwszy raz. Nietypowo jednak, poinformował mnie o przyczynie usunięcia z grona znajomych:
Szanowałem Pana i czytałem Pańskie felietony. A teraz usunąłem z grona znajomych. Czcza krytyka mnie nie interesuje. Kiedy ja chodziłem do szkoły - baaardzo dawno - co miesiąc w szkole była higienistka. Teraz wystarcza ksiądz co tydzień. I do tego ta zła ministra zniosła jedną lekcję w tygodniu. Pewnie też nie pytała Pana o zdanie.
Powyższy komentarz pojawił się w odpowiedzi na moje stwierdzenie w dyskusji, że ministra Nowacka należy do tego samego gatunku co minister Czarnek, a różnice ubarwienia okazały się nieistotne. Rozumiem, że można się z tym stwierdzeniem nie zgadzać, nawet zbulwersować się nim. Cenić ministrę Nowacką za to, że postarała się przywrócić (przynajmniej symbolicznie) rangę kwestii zdrowia w szkole kosztem edukacji religijnej. Ale czy naprawdę, jeśli ktoś szanował mnie i czytywał moje artykuły, to cokolwiek osiągnie przez zbanowanie ze swojej bańki?! Oczywiście poza satysfakcją?
Przyznam, że nie zdarzyło mi się jeszcze usunąć kogoś z kręgu znajomych, z wyjątkiem dwóch czy trzech osób wykorzystujących ten kontakt do oferowania mi usług mało przyzwoitego charakteru. Zablokowałem też jednego hejtera, który swoje wulgarne wynurzenia umieszczał w komentarzach na moim osobistym profilu. Nadal jednak mam w gronie znajomych osoby, które jakimś przypadkiem się w nim znalazły, mimo całkowicie odmiennych poglądów politycznych, widocznych w ich postach. Tym bardziej nie widzę problemu, jeśli ktoś ma inne zdanie niż ja w sprawach zawodowych.
Logika mówi, że powinniśmy świadomie przeciwstawiać się zamknięciu w izolowanych bańkach. Tym bardziej, że na to właśnie grają politycy, którzy potrzebują wyznawców, a nie samodzielnie myślących sympatyków.
--------------------
Zapraszam do nabycia książkowych wyborów artykułów z bloga "Wokół szkoły", dobrych dla siebie i na prezent dla osób zainteresowanych edukacją. Szczegóły oferty znajdują się TUTAJ.
Dodaj komentarz
Skomentował Włodzimierz Zielicz
No w przypadku EZ mamy KLASYCZNY przykład logiki politycznej !!!
Min.Nowacka chciała po prostu na wiosnę , dzięki atakom episkopatu&Co po redukcji religii i OGŁOSZENIU EZ 26 marca 2025(!) z TAKĄ podstawą, zostać ikoną polskiego antyklerykalizmu politycznego i gładko wjechać do kancelarii prezydenta RP Trzaskowskiego w takiej aurze od sierpnia, mając w ... nosie PRAKTYCZNE problemy związane z wprowadzeniem EZ :-( A tu ZONK i się okazało, że NIC nie jest praktycznie PRZYGOTOWANE i brakuje planu B :-(
Skomentował Krzysztof
IMO cały ten przedmiot powstał po to by wprowadzić do szkół edukację seksualną ew. jakiś inny sztandar lewicy. Reszta zaś typu: zdrowa dieta, ćwiczenia ruchowe antyotyłościowe, cberbezpieczeństwo jest jedynie parawanem. Ale to tylko hipoteza.
Ciekawym byloby jednak zbadanie w jakim stopniu treści EZ są powieleniem treści z biologii, wf, informatyki i inn.? Na informatyce na pewno jest dział dot. cyberbezpieczeństwa, zagrożeń w sieci, zabezpieczeń, netykiety, dobrych praktyk w sieci. I to dosyć rozbudowany. Przypuszczam że i na wf są antyotyłościowe ćwiczenia ruchowe, podobnie na biologii kwestie zdrowych nawyków żywnościowych. Niestety nie ma jak tego zbadać porównać, bo nie są znane treści przekazywane na EZ. Podręczniki wszak dopiero powstają.