Blog

Spojrzenie na reformę z perspektywy politycznej

(liczba komentarzy 1)

   Awantura wokół płatności za ponadwymiarowe godziny pracy nauczycieli (nie mylić z nadliczbowymi – ta na razie pozostaje w uśpieniu) oraz wokół haniebnie zmanipulowanej przez IBE rekomendacji ekspertów w sprawie dalszych losów prac domowych (pat – rozumny minister wycofałby się z błędnego rozwiązania, obecne władze MEN zdają się iść w zaparte), przykryła chwilowo temat reformy „Kompas jutra”. IBE wydaje w najlepsze 10 milionów otrzymane ostatnio od MEN, rekrutując szkoły do pilotażu rozwiązań reformy (cokolwiek mogłoby kryć się pod tym pojęciem na pół roku przed wejściem jej w życie) i kompletując owej reformy ambasadorów, o czym świadczą radosne posty szczęśliwych wybrańców na fejsbuku. Słowem, business is going on.

   Ja czekam cierpliwie, szykując powoli swoje „Wyznanie niewiary w reformę”, żeby raz jeszcze wskazać dlaczego w nią nie wierzę, i żeby nie było, że nie ostrzegałem. Jedną refleksją w tej materii podzielę się wszakże już dzisiaj. Otóż reforma jest ponoć bardzo pilna. Ministra Nowacka w zwrotnym tempie jej wprowadzenia upatruje szansę, że nie da się jej wycofać. To bzdura, da się bez trudu. Wspiera ją w tym wielu dyskutantów, częściej rodziców, choć są też nauczyciele, podkreślających, że obecni uczniowie nie mają czasu, by czekać na długofalowe zmiany. Tym odpowiem, że podobnej argumentacji używała minister Zalewska rozwalając gimnazja, a przy okazji uderzając w kilka roczników uczniów, o których nawet prezydent Duda powiedział potem, że „po prostu mieli pecha”. Jeśli wybawieniem dla nieszczęśników obecnie uczących się w szkołach ma być przygotowana na kolanie, oparta o zamierzenie zbiorowej reedukacji setek tysięcy nauczycieli za pomocą szkoleń, a przy tym zupełnie „bezkosztowa” reforma, to znaczy, że ktoś wierzy w cuda.

   Popatrzmy wszakże na problem z perspektywy politycznej arytmetyki. Kontynuacja epokowego dzieła IBEMEN gwarantuje frustrację pokaźnej grupy wyborców-nauczycieli, a także rodziców obecnych uczniów szkół podstawowych z pokolenia 30-40-latków, którzy nie doczekają się obiecywanych cudów. A wśród jednych i drugich jest relatywnie duży odsetek wyborców obecnej Koalicji. Tych wyborców brakuje natomiast w młodszym przedziale wiekowym. Już nawet nie wiedza pedagogiczna, który nie każdemu musi być dana, ale zwykła kalkulacja powinna podpowiedzieć, że lepiej byłoby w ciągu najbliższych dwóch lat poprzestać na korekcie podstaw programowych w obecnych ramach prawnych, a przygotować w tym czasie założenia do prawdziwej reformy, która mogłaby wejść w życie za lat, powiedzmy, pięć. Z taką ofertą byłaby większa szansa dotrzeć do najmłodszych wyborców, dla których perspektywa, że ich dzieci – gdy przyjdzie na nie czas – będą miały szansę na lepszą edukację, zaprojektowaną przez ludzi znających się na rzeczy. I nie pod egidą skompromitowanego Instytutu Badań Edukacyjnych, ale jakiegoś ciała autentycznie eksperckiego.

   Reforma „Kompas jutra”, jeśli uda się ją przepchnąć przez Pałac Prezydencki, odbije się obecnej władzy potężną czkawką w wyborach 2027. Naprawdę lepiej zainwestować w lepszą perspektywę dla najmłodszych wyborców, z których wielu w przyszłości będzie rodzicami.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Po prostu wychodzi to, że min.Nowacka planowała trafić od sierpnia do kancelarii prezydenta RP Trzaskowskiego, a do tego czasu POZOROWAĆ intensywne przygotowania do słusznej i fantastycznej W OPISIE reformy czy reform. A tu ZONK - w ogromnym stopniu dzięki Nowackiej Rafał Trzaskowski przegrał wybory, a przygotowania czas finalizować i skonfrontować z RZECZYWISTOŚCIĄ! I wyniki tej konfrontacji właśnie obserwujemy, a to, jak mawia pewien niesłuszny dziś naród, dopiero kwiatuszki, jagódki jeszcze przed nami :-(

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...