Blog

Im gorzej, tym lepiej (dla władzy)

(liczba komentarzy 9)

   Oto informacja, która poruszyła ostatnio bańkę informacyjną skupioną wokół problemów polskiej oświaty: Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021, rezygnuje z pracy w Małopolskiej Szkole Gościnności. Odchodzi za stanowiska nauczyciela języka polskiego w tej publicznej placówce, choć, jak deklaruje, zamierza nadal zajmować się edukacją, która jest jego życiową pasją. Można się domyślać, że świetny ów pedagog trafi do sfery niepublicznej, w której ostatnio, obok tradycyjnych szkół, powstają także liczne inicjatywy adresowane do młodych ludzi korzystających z edukacji domowej, lub po prostu poszukujących dodatkowych źródeł wiedzy. Każdy, kto zna obecne realia polskiego systemu, wie, że to jedna z niewielu dróg, jakie ma do dyspozycji nauczyciel, jeśli chce pozostać wierny swojemu powołaniu. Taki, który nie jest w stanie dłużej godzić się na nędzę materialną, archaiczne programy, autorytarny styl zarządzania oraz brak perspektyw rozwoju, charakteryzujące polskie szkolnictwo pod rządami Przemysława Czarnka.

   Nie pierwszy to znany pedagog rezygnujący z pracy w systemie, który obecnie – jak to ktoś dobrze ujął – wypluwa nauczycieli, dając im w słowach i działaniach najwyższych władz oświatowych liczne dowody lekceważenia. Wyjątkowo drażni świetne samopoczucie pana ministra, każącego belfrom cieszyć się z wynagrodzeń wyższych o 4,4% oraz perspektywy, że początkujących w zawodzie czeka w przyszłym roku wzrost pensji rzędu kilkunastu procent. Tymczasem nauczyciele, ludzie bądź co bądź wykształceni, doskonale wiedzą, że obecna podwyżka pozostaje daleko w tyle za inflacją, a zapowiadana hojność będzie wymuszona jedynie koniecznością wyrównania zarobków do poziomu… płacy minimalnej. W tej sytuacji coraz więcej osób odchodzi z zawodu, a nowych adeptów szukać ze świecą, bo mityczne luksusy rzekomo 18-godzinnego tygodnia pracy i długiego urlopu zupełnie nie równoważą konieczności wyzbycia się, wraz z zatrudnieniem w publicznej placówce oświatowej, jakichkolwiek aspiracji materialnych.

   Odejście Dariusza jest tym bardziej zrozumiałe, że zaszczytny tytuł przypada w udziale zawsze osobom nietuzinkowym. Pośród podobnych decyzji wielu nauczycieli, jego ma charakter symboliczny. Pokazuje społeczeństwu, że publiczna oświata nie potrzebuje swoich potencjalnych liderów. Niestety, dociera to tylko do niewielkiej części ogółu Polaków, zdolnej zainteresować się tym problemem wśród codziennego nawału innych trosk.

   Jestem spokojny o przyszłość odchodzących, niezależnie od tego, czy znajdą sobie inną niszę na rynku edukacyjnym, czy zmienią zawód. Pomimo rozpowszechnionej obecnie w społeczeństwie fatalnej opinii o nauczycielach, wielu z nich posiada wartościowe i poszukiwane na rynku kompetencje, na czele z niezwykle cenną dzisiaj umiejętnością pracy z ludźmi. Nie jest to oczywiście udziałem wszystkich, ale naprawdę niemałej grupy, bowiem nawet zasłużone negatywne opinie, po części przynajmniej można złożyć na karb chorego systemu. Weźmy przykład kogoś źle odbieranego w szkole, zdającego się przy tablicy wyznawać filozofię „zabiję, a nauczę”, o co wśród powszechnej ocenozy i egzaminozy jest dość łatwo. Ten sam nauczyciel, postawiony w odmiennej roli - korepetytora, wyzwolony ze zmory oceniania, prawdopodobnie okaże się dobrym źródłem wiedzy i wsparcia w relacji ze swoim pojedynczym uczniem.

   Odchodzący nauczyciele stanowią, póki co, niewielki odsetek tej ogromnej grupy zawodowej. Jest ich jednak coraz więcej. Najczęściej odchodzą młodzi i w średnim wieku, gotowi na nowe rozdanie w swoim życiu i bardziej wrażliwi na brak perspektyw pedagogicznej profesji. Darek Martynowicz wytrwał rok od otrzymania zaszczytnego tytułu. Przemkowi Staroniowi, Nauczycielowi Roku 2018, zeszły trzy lata do momentu podjęcia podobnej decyzji. Wcześniejsi laureaci w większości nadal trwają na rubieży, co można zrozumieć – trudno jest zbierać się do odejścia wraz ze swoimi mocnymi korzeniami w środowisku, by zapuszczać je ponownie w nowym miejscu. Wiek i pewna stabilizacja czynią swoje. One zresztą trzymają w zawodzie także liczną rzeszę emerytów, bez których już dzisiaj wiele specjalności zawodowych trzeba by w szkołach pozamykać.

   Odejścia rozkładają się nierówno. Najwięcej jest w wielkich miastach, gdzie koszty utrzymania są wysokie, a możliwość zdobycia atrakcyjnej finansowo pracy największa. Najmniej w małych miejscowościach. Tam etat w placówce oświatowej nadal może być atrakcją i pewną gwarancją stabilizacji, a koszty utrzymania są znacząco mniejsze. Z dozą wisielczego humoru można powiedzieć, że w ten sposób jesteśmy na dobrej drodze do spełnienia zapowiedzi Anny Zalewskiej, która wprowadzając swoją fatalną reformę obiecywała wyrównanie poziomu edukacji w całym kraju. Zapomniała tylko wspomnieć, że będzie to równanie w dół.

   Ludzie komentujący odejścia nauczycieli zazwyczaj nie pozostawiają suchej nitki na ministrze Czarnku. Zarzucają mu bagatelizowanie problemu, brak wyobraźni, nieudolność, nieliczenie się z dobrem młodego pokolenia i niszczenie polskiej edukacji. Wszystko to często ubierają w słowa odległe od wymagań cenzury, wśród których „głupota” należy do najłagodniejszych. Osobiście mam znacznie lepsze mniemanie o intelekcie pana ministra, natomiast absolutnie fatalne o jego kwalifikacjach moralnych. Cóż, po prostu jest politykiem. Samo w sobie oznacza to kierowanie się wyłącznie partyjnym interesem. Celem obecnie rządzących, którego nawet specjalnie nie ukrywają, jest podporządkowanie systemu oświaty aparatowi państwa i oparcie go na ideologii patriotyczno-narodowo-katolickiej. W dalszej perspektywie centralnie zarządzane placówki oświatowe mają wypuszczać w świat absolwentów o takim właśnie światopoglądzie, mogących zapewnić dziesięciolecia trwania obecnych rządów i lansowanego przez nie modelu społeczeństwa. Kwestią do dyskusji jest, czy to się może udać, ale dla zrozumienia sytuacji ważna jest tylko świadomość, do czego dąży władza, i co w jej imieniu robi minister Czarnek. A on, najkrócej mówiąc, jest w tej chwili w pół drogi do odebrania edukacji z rąk znienawidzonych samorządów i przejęcia jej pod skrzydła państwa, utożsamianego z partią.

   Im gorzej dzieje się w oświacie, szczególnie w wielkich miastach, im bardziej brakuje tam nauczycieli i miejsca w szkołach i przedszkolach, tym lepiej dla władzy. Już za dwa miesiące, zaraz po wakacjach, wielu młodych ludzi w Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku na własnej skórze przekona się, co znaczą braki kadrowe w szkołach, i jak fatalnie przebiega nauka w przepełnionych klasach . A za rok z powodu kolejnej kumulacji będzie jeszcze gorzej. Większość rodziców nie będzie obwiniać za ten stan rzeczy ministra Czarnka, który zresztą na prawo i lewo głosi, jak dobrze działa na rzecz oświaty, ale rzekomo nieudolne władze lokalne. W perspektywie zbliżających się wyborów samorządowych rosnące oburzenie będzie wodą na młyn partii rządzącej. O to gra obecnie pan minister i na miejscu prezydenta Trzaskowskiego et consortes nie lekceważyłbym tej rozgrywki.

   W kolejnej kadencji parlamentu może być tylko gorzej. Braki kadrowe rozciągną się na większe połacie kraju. No cóż, wicie, rozumicie, stwierdzi wówczas marszałek Terlecki, samorządy nie radzą sobie z tak odpowiedzialnym zadaniem jak edukacja. Trzeba ją wziąć na garnuszek państwa. W ten sposób cel, który na razie tylko rysuje się w przyszłości przed ministrem Czarnkiem, będzie osiągnięty. Mianowani przez urzędników państwowych dyrektorzy, mianowani nauczyciele. Wynagradzani lepiej niż teraz, ale też pozbawieni resztek autonomii, które jeszcze tu i ówdzie się kołaczą. Żadne Lex Czarnek nie będzie już wtedy potrzebne.

   Nie warto rzucać inwektyw na pana ministra, a już na pewno zarzucać mu głupoty. Doskonale wie, co robi. Nie można liczyć, że poprawi los nauczycieli, bo działałby w ten sposób wbrew interesowi swojej partii. Można jedynie próbować wywrócić stolik przy urnach wyborczych, choć to perspektywa nader niepewna. Natomiast włodarze wielkich miast, jeśli mają choć trochę instynktu samozachowawczego, powinni już teraz rzucić wszystkie posiadane zasoby na potrzeby edukacji. To jeden z najważniejszych odcinków frontu w walce o zwycięstwo w wyborach samorządowych. Samo doraźne łatanie dziur (choć doceniam podejmowane wysiłki) i wskazywanie winy ministra Czarnka (co dla przeciętnego Kowalskiego jest całkowicie abstrakcyjne) prowadzi prostą drogą do klęski.

   Im gorzej w oświacie, tym lepiej, ale tylko dla władzy. Dlatego nie cieszę się i nie czuję satysfakcji, a tym bardziej nadziei, gdy z publicznych placówek odpływają rzesze nauczycieli. Choć doskonale ich rozumiem. 

   Pozytywne scenariusze są wyłącznie w rękach polityków opozycji. Chciałbym wierzyć, że są zdolni to pojąć.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

100/100

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Od paru LAT jest o tym w "Przeglądzie" -tu jeden z tekstów - niestety też bez reakcji :-( https://www.tygodnikprzeglad.pl/priorytety-2/

Skomentował Marcin Stiburski

Upatruję w obecnej sytuacji nadzieję na zmianę, zmianę radykalną, wypracowanie nowej, odmiennej formuły edukacji. Także nie załamujmy rąk.
Obecny system edukacji MIAŁ WIELE WAD. Ich naprawa ich pudrowanie nie przynosiło rezultatów. Obecna władza robi demolkę, ale też powoduje, że nauczyciele MUSZĄ wyjść ze swojej strefy komfortu.
I w tym upatruję największą szansę na zmianę.

Skomentował Jarosław Pytlak

@Marcin Stiburski. Wiem, że Pan tak myśli i wiem, że myśli tak wiele osób. Uważam, że jesteście w błędzie. Zmiana, w której Pan upatruje szansę, a którą zafundują nam politycy (bo nikt inny w obecnym systemie politycznym nie ma mocy sprawczej), moim zdaniem, będzie zmianą na gorsze. Dużo gorsze. Oczywiście nie namawiam do opuszczania rąk - należy wierzyć, że indywidualne działania mają znaczenie, ale na gruzach tego systemu powstanie jeszcze bardziej sztywny, dogmatyczny i opresyjny. Obym się mylił...

Skomentował Renata

Nauczyciel , dyrektor , praktyk bardzo trafnie ( niestety dla nas ) ocenia sytuację w oświacie.
Zastanawiam się tylko jakie działania mogłyby podjąć samorządy, by ten czarny scenariusz. Prawdę mówiąc bez dodatkowych środków( których brak) raczej nie widzę swiatełka w tunelu.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Marcin Stiburski
Wiele osób myslało (i walczyło) a nawet siedziało za to po więzieniach i zesłaniach, żeby się zawalił system caratu. No i się zawalił ... i przyszli bolszewicy ... ;-)

Skomentował Agnieszka

No tak, przed m. Czarnkiem było nowatorsko, innowacyjnie, dzieci radośnie biegały do szkółki, a nauczyciele zarabiali krocie. W tym trudnym czasie strajk i pandemia pokazały prawdę. Ani rodzice nie staną za nauczycielami, ani jakością nauczania się nie obronią. Dużo zależy od nauczyciela przedmiotu, a nie m.Czarnka. Wielu nauczycieli już to dostrzega, ale to wymaga ogromnej pracy nad sobą, ale po co,jak można polecieć testami z wydawnictw, karta nauczyciela ochroni i miernoty. Z drugiej strony szkoły jak nigdy wcześniej nie są tak doposażanie w sprzęt i program Poznaj Polskę, to strzał w 10. Jedna prawda: programy przeładowane, zbyt dużo godzin w szkole, nie ma czasu na kółka zainteresowań w starszych klasach.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Agnieszka
Czarnek jest KOLEJNYM w długim łańcuchu ministrów od Handkego&Dzierzgowskiej, którzy KROK PO KROKU biurokratyzowali, formalizowali, uniformizowali do absurdu polską edukację, czyniąc z naszego kraju europejski i światowy ewenement z tym zakresie :-( https://www.tygodnikprzeglad.pl/znikaja-zlotowki-edukacje-czyli-o-skutkach-oswiatowej-biurokracji/

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Renata
Smorządy wielkich miast są szalenie bogate (wysokie płace i ceny mają swoje dobre strony), tyle że mają inne PRIORYTETY (patrz link wyżej - np. rózne pseudoprestiżowe budowle!)) oraz mają nadzieję, że uda się obciążyć, kelenerską metodą "Kolega!" WYŁACZNIE rząd za katastrofę publicznej średniej edukacji, udając, że nie wiedzą co to jest RYNEK pracy. Ot stołeczny samorząd "nieoczekiwanie" przy rozliczaniu budżetu 2021 znalazł drobne 2 MILIARDY. Wcześniej skasowano de facto zajęcia pozalekcyjne w szkołach, a "Lato w mieście" kosztuje już 50 zł dziennie od uczestnika :-( https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,28286209,dodatkowe-dwa-miliardy-w-budzecie-skad-warszawa-ma-az-tyle.html#sortBy:Time-Desc

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...