Blog
Gorzkie przemyślenia z 26 września
(liczba komentarzy 8)
Zwyczajny skądinąd piątek stał się dla mnie okazją do refleksji nad przebiegiem rozruchu edukacji zdrowotnej. Oto bowiem dzień wcześniej minął termin wypisywania uczniów z zajęć nowego przedmiotu.
Nie stało się nic, czego nie można było wcześniej przewidzieć. Na niektórych decyzjach odcisnęły piętno poglądy rodziców, ale znacznie częściej decydujący okazywał się wiek uczniów, przekładający się na ich obciążenie zajęciami szkolnymi, oraz umiejscowienie zajęć w planie. Im starsi uczniowie i później odbywające się lekcje, tym odsetek rezygnacji był wyższy. Być może jakiś wpływ miał też dobór osób prowadzących, ale chwilowo trudno to ocenić.
„Dzień po” zastał mnie z całkiem pokaźną grupą uczniów deklarujących, że na EZ chodzić nie będą, ale bez żadnego pisma ich rodziców w tej sprawie. Kilka telefonów do znajomych dyrektorów upewniło mnie, że nie jestem jedyny z takim problemem. Legalista powiedziałby, że sprawa to ewidentna – nieszczęśnicy, którzy zaniedbali dopełnienia urzędowego obowiązku, powinni odsiedzieć resztę roku szkolnego na niechcianych, choć tak bardzo cennych zajęciach. Jednak zarówno ja, jak wszyscy indagowani przeze mnie, skłaniamy się raczej do poczekania na rezygnacje, które – obowiązkowo datowane na 25 września – zapewne utknęły ;-) gdzieś w drodze i lada moment dotrą. Ta nasza tolerancja dla rodzicielskich deliktów biurokratycznych wynika zarówno z niechęci do zaogniania relacji na linii dom-szkoła, jak i pragmatycznego pragnienia, by za zajęciach dominowali uczniowie chętni do nauki, a nie przymuszeni.
Rozważając scenariusz dalszego postępowania, dyskutowałem przy okazji ze znajomymi o ewentualności, że uczennica lub uczeń rezygnacji nie przyniesie, a na zajęcia zorganizowane najczęściej na skrajnej lekcji po prostu chodzić nie będzie. Niemożliwe? Szczególnie w gronie starszych uczniów jak najbardziej możliwe. Zastanawialiśmy się, czysto hipotetycznie, co wtedy?
Nowy przedmiot nie podlega ocenie, zresztą nawet gdyby, to za nieobecność nie wolno postawić negatywnej oceny. Co najwyżej można nie klasyfikować, ale skoro nie ma ocen, to i ta opcja odpada. Przedmiot nieobowiązkowy nie może też również brany pod uwagę przy decyzji o promocji do następnej klasy. Pozostaje jedynie wpisywanie nieobecności nieusprawiedliwionych, które rodzic oczywiście może usprawiedliwić. Nawet na wszystkich zajęciach w roku szkolnym…
Osobiście wierzę, że dojdę do ładu ze wszystkimi uczniami i zbiorę potrzebne oświadczenia rodziców, odpowiednio datowane, bez niepotrzebnych konfliktów. Podobną wiarę deklarują moi znajomi. Ale powyższy eksperyment myślowy pokazuje, jak zabagnione jest prawo w oświacie, i jak bardzo trudno jest stosować je w praktyce. Idea MEN była prosta – utrudnijmy rezygnację, wymuszając jej czynny charakter (trzeba złożyć pismo) i obwarowując to urzędowym terminem. Dokładnie odwrotnie, jak w przypadku religii, na którą trzeba się zapisać, a zrezygnować można w dowolnym momencie. Dwa różne schematy, dobrane pod polityczne priorytety. I zero świadomości, że szkoła tak naprawdę nie ma narzędzi wyegzekwowania tego restrykcyjnego.
Dominująca w ostatnich latach w społeczeństwie narracja, ukazująca szkołę jako miejsce opresji, a nauczycieli jako ludzi złej woli i ograniczonych kompetencji, świetnie sprzedaje się opinii publicznej, natomiast pociąga za sobą pewne konsekwencje. Edukacja zdrowotna w szkole ma być panaceum na bolączki współczesności? W tej samej szkole, która jest przestarzała, uczy rzeczy niepotrzebnych, nagminnie łamie prawo?! Która fatalnie uczy matematyki, nie zasługuje na zaufanie w kwestii prac domowych, nudzi, stanowi dolegliwy obowiązek? I nagle rodzice i uczniowie mają uwierzyć, że na lekcjach EZ znajdą samo dobro?! Nieliczni uwierzą, pozostali założą filtr swoich poglądów lub, po prostu, wygody. A jeśli już wspomniałem o łamaniu w szkołach prawa, to proszę rozważyć, czy wymóg złożenia rezygnacji z EZ – przedmiotu nieobowiązkowego – w określonym terminie, nie jest klinicznym przykładem prawa powielaczowego, skrojonego pod polityczną potrzebę? Stanowi on przy tym dodatkowy biurokratyczny balast, z którym musimy borykać się w szkole, tracąc cenny czas na rozwiązywanie sztucznie wygenerowanych problemów.
Co i raz funduje się szkołom „wrzutki”, takie jak prace domowe czy nowe przedmioty, wprowadzane w biegu, bez pełnej świadomości konsekwencji. Epatuje się opinię publiczną pięknymi intencjami, w głębokim acz niesłusznym przekonaniu, że owe intencje w cudowny sposób skompensują brak strategii działania i poszanowania ludzi, którzy mają te „świetne” pomysły wprowadzać w życie.
Słyszę czasem, że brakuje mi pozytywnego podejścia do inicjatyw władz oświatowych. Odpowiadam na to, że moje pozytywne podejście przejawia się (i wypala) we wdrażaniu pomysłów, które uważam za całkowite nieporozumienie, i zapewnianiu (jednak) możliwie dobrego funkcjonowania placówki, którą kieruję. Skąd mam jednak czerpać pozytywne nastawienie i wiarę w przyszłość, kiedy jestem świadkiem, jak w kolejnej politycznej przepychance politycy, także rządzącej koalicji, już szykują następną zmianę, tym razem dwie godziny religii do obowiązkowego wyboru z alternatywą podobnego wymiaru etyki? Gdzieś tam kolejni aktywiści – uzdrawiacze młodego pokolenia przebierają nóżkami, aby wkroczyć do MEN i wdrożyć swoje świetne pomysły, a ja czuję się niczym chomik w kołowrotku.
W smutnej konkluzji z powyższego pozwolę sobie stwierdzić, że politycy dowolnej opcji, zajmujący się edukacją, którzy cały czas opowiadają o dobru dzieci, nie rozpoznaliby go nawet wtedy, gdyby spadło im na głowy.
Dodaj komentarz
Skomentował Marek
Ta dosadna konkluzja jest jak najbardziej trafna, niestety.
Skomentował Małgorzata
Tak, tak, tak
Skomentował Włodzimierz Zielicz
Nowacka chciała po prostu na wiosnę , dzięki atakom episkopatu&Co po redukcji religii i OGŁOSZENIU EZ 26 marca 2025(!) z TAKĄ podstawą, zostać ikoną polskiego antyklerykalizmu politycznego i gładko wjechać do kancelarii prezydenta RP Trzaskowskiego w takiej aurze od sierpnia, mając w ... nosie PRAKTYCZNE problemy związane z wprowadzeniem EZ ???? A tu ZONK i się okazało, że NIC nie jest praktycznie PRZYGOTOWANE i brakuje planu B ????
Skomentował Ppp
Pełna zgoda.
W sumie najprościej określiła to pewna kobieta kilka dni temu, występująca w programie publicystycznym: "Możesz pracować godzinę dłużej lub godzinę krócej, ale za zostanie dłużej NIE MASZ PŁACONE. Zostajesz czy wychodzisz? Odpowiedź jest jasna."
Ode mnie przypomnę, że nie wszyscy mieszkają w centrach dużych miast, a jak komunikacja zbiorowa kursuje słabo, to trzeba się "zerwać" by wrócić do domu o ludzkiej porze.
Media katolickie i okołokatolickie wrzeszczą o ideologii, a tu rządzi po prostu ZEGAR.
Pozdrawiam.
Skomentował Yam
Ci którzy namawiali do rezygnacji trąbią sukces, a mną żadne propis czy KK nie kierowały gdy 2 września złożyłam rezygnację z EZ na próbę syna i własną wygodę. Zostaje na EZ to będzie miał szkołę muzyczną do 19, wypisuje się to o 17:00 możemy wracać do domu. Jak ktoś wyżej napisał ZEGAR, z zajęć zrezygnowała cała klasa-8-nauczyciel nie miał nawet szansy zachęcić ich do zajęć, nikomu nie uśmiechało się siedzieć do 16.
Skomentował Ja
Bardzo dobrze podsumowane.
Ja np nie zapisałam dziecka na te zajęcia,chociaż uważam że są ważniejsze niż biologia- bardziej życiowe,przydatne. Istotniejsze niż fizyka,która zaplanowana jest na 3 lata, a wyparuje z głowy po miesiącu bo niestety zazwyczaj nie jest prowadzona ciekawie. Nie ma we mnie zgody,żeby uczniom którzy mają ponad 40 lekcji tygodniowo-nota bene jak się to ma do etatu dorosłego człowieka, skoro przeciętny licealista musi dodatkowo kilka godzin w domu poswiecic na naukę, żeby to,czym jest zarzucany w szkole jakoś skutecznie ogarnąć- dokładać kolejna godzinę,która sprawi,że zamiast 9 lekcji będą mieć tego dnia 10.
Potem się dziwimy, ze młodzież jest niechętna brak jej inicjatywy,że nie chcą się angażować.
My dorosli pracujemy nad tym jak w momencie przeciażenia powiedzieć nie,oni już na poziomie nastoletniości mają to wspaniale wypracowane,bo system nie szanuje ich możliwości.
Jest mi zwyczajnie wstyd wobec młodzieży m,że polska szkoła tak właśnie wygląda...
A każda placówka od nauczycieli po dyrekcję na głowie staje żeby zniwelować efekty szalonych, oderwanych od rzeczywistości pomysłów. Tak się składa niestety że bez względu na to kto akurat rządzi.
Skomentował Włodzimierz Zielicz
@Ja
Widzę Nitrasa-bis - on takie bzdury głosi. Fizyka z matematyką są NIEZBĘDNE w technice i informatyce, medycynie, naukach przyrodniczych, klimatologii oraz często w ekonomii. Nie wiesz - nie pisz... ;-) A tego co REALNIE niesie EZ można się spokojnie z lektur/filmów dowiedzieć od NAJLEPSZYCH autorów ... ;-) Ot taka np. Khan Academy ...
Skomentował Lilla
Celnie - jak zwykle.