Blog

Fenomen Rudawki w słowach i obrazach

(liczba komentarzy 0)

   Czytelnicy bloga lub kwartalnika „Wokół szkoły” mogli już zetknąć się z nazwą miejscowości, która w STO na Bemowie w ciągu lat urosła do rangi legendy. Rudawka, określona na  pamiątkowych koszulkach jako „Nasze miejsce na Ziemi”, to mała wieś położona na wschodnim krańcu polskiej części Puszczy Augustowskiej, przy samej granicy z Białorusią. Jeździmy tam – początkowo harcerze, potem także uczniowie i nauczyciele – już z górą 20 lat, a od 2003 roku gospodarujemy w Bazie Terenowej, jaką w budynku dawnej wiejskiej szkoły prowadzi Fundacja „Harcerska Wola”.

   Stosunek społeczności STO na Bemowie do Rudawki w pełni zasługuje na miano fenomenu. Większość uczniów była tam co najmniej raz, zazwyczaj z tradycyjną wycieczką szkolną czwartoklasistów. Wielu pojechało kilkakrotnie, a niektórzy nawet i kilkanaście razy, biorąc udział w spływach kajakowych Czarną Hańczą, koloniach letnich, „jesiennych szkołach”, czy też wyjazdach organizowanych z okazji rozpoczęcia lub zakończenia sezonu (Baza jest pozbawiona ogrzewania, więc wymaga zamykania na okres zimowy, a to dosyć żmudna procedura). Rudawkę odwiedziło też wielu nauczycieli oraz rodziców naszych uczniów.

   Gdyby spojrzeć chłodnym okiem, okazałoby się, że w zasadzie nie ma tam niczego, co mogłoby przyciągać uwagę młodych ludzi, starszych zresztą też. Teoretycznie. W praktyce jednak miejsce to wielu osobom wydaje się niezwykle atrakcyjne, oferując nadzieję przeżycia rozmaitych przygód. Chętnych do wyjazdu nigdy nie brakuje.

   Historię samej Bazy Terenowej opisałem kilka lat temu, w numerze 2 „Wokół szkoły”. Tym razem postanowiłem poświecić artykuł organizowanej w Rudawce przez STO na Bemowie akcji wakacyjnego wypoczynku, która latem 2019 roku jak raz obchodziła swoje dziesięciolecie. A że jubileuszowe dwa turnusy okazały się chyba nawet jeszcze bardziej udane niż zazwyczaj, dostarczyły mi szczególnej zachęty do pisania. Pragnę w ten sposób upamiętnić akcję „Wakacje w Rudawce” i przybliżyć ją szerszemu gronu czytelników, a także zilustrować jej przykładem zakorzenioną w harcerstwie koncepcję pedagogiczną naszej Szkoły.

   Na początek kilka pojęć, których znajomość ułatwi czytanie artykułu.

CERTYFIKAT – potwierdzenie wykonania jakiegoś zadania podczas pobytu w Rudawce. Certyfikaty zdobywa się w siedmiu dziedzinach: badacz, turysta, artysta, kucharz, mistrz gier i zabaw, pożyteczna dłoń i dobry duch. Zakres tematyczny pierwszych pięciu jest zapewne oczywisty. Pożyteczna dłoń, to zadania wykonywane na rzecz grupy lub Bazy, np. „Odbył(a) dyżur porządkowy”, natomiast sfera dobrego ducha obejmuje zadania realizowane z pożytkiem dla szerzej rozumianego otoczenia, np. „Wykonał(a) prace konserwatorskie na ścieżce przyrodniczej” (patrz też --> ŚCIEŻKA).

DAREX – lokalne przedsiębiorstwo: sklep, prowadzony przez pana Dariusza Kozielskiego, oraz bar „Pod słowikiem”, w którym króluje jego żona, pani Marzena, w sezonie z pomocą córki, Natalii. Żyjemy z DAREX-em w symbiozie – dla właścicieli nasz przyjazd zawsze skutkuje radykalnym wzrostem obrotów, my zaś korzystamy z całodziennego wyżywienia, bardzo dobrego zresztą, dzięki czemu w ogóle możliwe jest zorganizowanie kolonii w Rudawce. Baza Terenowa posiada bowiem tylko niewielką kuchnię, w której można przygotować podwieczorek, ale nie obiad dla trzydziestu osób. W trzech pokojach gościnnych DAREX-u kwateruje też z reguły nadwyżka uczestników kolonii.

ODZNAKI RUDAWKOWE – odznaki honorowe przyznawane zdobywcom łącznie pięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu i stu certyfikatów – odpowiednio w kolorze zielonym, niebieskim, czerwonym i złotym. W ciągu dziesięciu lat doczekaliśmy się dwudziestki Złotych Rudawkowiczów: piętnastu uczniów i pięciu nauczycieli. Od niedawna wśród uczniów funkcjonuje również tytuł Diamentowego Rudawkowicza, przyznawany Złotemu za odbycie turnusu „Wakacji w Rudawce” w roli starszego kolonisty, czyli w praktyce asystenta kadry. Diamentowych mamy obecnie czworo.

PRZEWODNIK – książka o bardzo długim tytule: „Nasze miejsce na Ziemi. Przewodnik po okolicach Rudawki i innych wartych odwiedzenia zakątkach Puszczy Augustowskiej z odruchu serca stworzony w latach 2007-2015”. Na stronie tytułowej zawiera listę 62 osób zasłużonych dla jej przygotowania – współautorów, redaktorów, autorów zdjęć i… testerów przygotowanych propozycji turystycznych, w wieku od 8 do 68 lat. A w środku opisy 15 tras wycieczkowych wraz ze stosownymi mapkami, 113 opisów ciekawych miejsc i tyleż samo kolorowych naklejek do zaznaczania tych, które się już odwiedziło. Pierwsze zbiorowe dzieło ludzi związanych z STO na Bemowie, powstałe właśnie w Rudawce, a wykorzystywane, między innymi, podczas kolonii do odnotowywania indywidualnych postępów w poznawaniu okolicy.

PYTOLOT – ośmiomiejscowy pomarańczowy Volkswagen-transporter, stanowiący własność autora niniejszego artykułu, ochrzczony w ten sposób lata temu w nawiązaniu do jego przezwiska Pytol. Podstawowy środek transportu w Rudawce, umożliwiający szybkie przerzucenie grupy w dowolne miejsce, w najgorszym razie w czterech ratach. Pojazd kultowy, znany w STO na Bemowie także z wypraw Klubu Pytolotników.

ŚCIEŻKA – krótkie określenie Ścieżki Przyrodniczo-Leśnej „Rudawka-Kurdynki-Lipiny”, którą wybudowaliśmy w latach 2013-2015, stawiając na siedmiokilometrowej trasie 36 słupków z tabliczkami informacyjnymi, głównie na temat spotykanych po drodze gatunków drzew i krzewów. Dębowe słupki wykonał i podarował nam mieszkający we wsi emerytowany pan leśniczy. Konserwacja ścieżki jest stałym punktem programu wyjazdów do Rudawki. Słowo ŚCIEŻKA ma jeszcze drugie znaczenie. Pan Piotr Ścieżka, geograf z STO na Bemowie, jest chronologicznie pierwszym zdobywcą tytułu Złotego Rudawkowicza (w 2011 roku) i jako jedyny, oprócz autora niniejszego artykułu, wziął udział we wszystkich turnusach w ciągu dziesięciu lat kolonii w Rudawce. Stwierdzenie, że grupa pójdzie na wycieczkę ze Ścieżką na Ścieżkę jest zatem tutaj absolutnie sensowne.

* * *

   Dalszej części artykułu postanowiłem nadać formę ilustrowanego zbioru haseł tematycznych, aby móc omówić najciekawsze fragmenty programu realizowanego w Rudawce bez konieczności trzymania się chronologii wydarzeń. Nie jest on ułożony alfabetycznie, natomiast starałem się zachować pewien ciąg logiczny.

WAKACJE W RUDAWCE 2019

   Na jubileuszowe „Wakacje w Rudawce 2019” złożyły się dwa tygodniowe turnusy kolonijne. W pierwszym wzięło udział 18 uczniów STO na Bemowie i 10 nauczycieli. Ta druga liczba, to wcale nie pomyłka – dziesięciu! Nie dlatego aż tylu, że uczniowie wymagają jakiejś szczególnej opieki – wręcz przeciwnie, są bardzo samobieżni – ale dlatego, że nasza kolonia nie jest zwykłą placówką wypoczynku, ale wspólnym przedsięwzięciem dorosłych i dzieci.

   Najmłodsza uczestniczka pierwszego turnusu liczyła sobie 8 wiosen, a pozostali mieścili się w przedziale od 11 do 16 lat. Było wśród nich 12 dziewcząt i 6 chłopaków. Tylko dwie dziewczyny – zresztą najstarsze, nasze przyszłe licealistki – dotarły do Rudawki po raz pierwszy w życiu, kolejne trzy pierwszy raz przyjechały tutaj na kolonię. Resztę młodzieży stanowili starzy rudawkowi, wakacyjni wyjadacze.

Pierwszy turnus kolonijny in corpore
w towarzystwie Państwa DAREX-ów i ich najmłodszej pociechy:

   Na dziesiątkę nauczycieli złożyło się 6 pań i 4 panów. Wśród nich była jedna absolutna debiutantka, pani Kasia – plastyczka, zaś dwóch nauczycieli WF, pan Filip i pan Piotr, przyjechali tutaj pierwszy raz podczas wakacji. Za to pozostali – w Rudawce na kolonii po raz trzeci, piąty, albo i dziesiąty, po prostu wrośli już w jej letni krajobraz.

* * *

Drugi turnus kolonijny na zdjęciu pamiątkowym przed Bazą:

   Drugi turnus przeznaczony był dla młodszych uczniów i zgromadził 23 uczestników oraz 7 osób kadry. Wśród kolonistów mieliśmy tutaj silną, siedmioosobową grupę debiutantek z klas 1-2, pięciu chłopców w podobnym wieku, pięć dziewczyn i czterech chłopaków z klas 4-6. Do tego dwójkę tegorocznych absolwentów naszego Gimnazjum: Małgosię, który już rok wcześniej zdobyła tytuł Diamentowej Rudawkowiczki, oraz Andrzeja, zdeterminowanego, by zdobyć 22 certyfikaty brakujące mu do stu wymaganych na złotą odznakę, a przy okazji zasłużyć na tytuł Diamentowego.

   Opisuję dość szczegółowo skład obu turnusów nie tyle na wieczną rzeczy pamiątkę, ile po to, by dać Czytelnikowi pojęcie, w jakim gronie rozgrywały się wydarzenia, o których będzie mowa dalej.

QUELQUES GAULOIS, CZYLI KILKU GALÓW

   Podobnie jak w każdym komiksie o przygodach Asterix’a znajduje się prezentacja najbardziej prominentnych Galów, tak ja na początku tej ilustrowanej opowieści zaprezentuję kilkoro tegorocznych wakacyjnych rudawkowiczów.

Diamentowa Małgosia i Złota Zosia w Centrum Zarządzania Wszechświatem:

   Rok wcześniej po raz pierwszy zaprosiliśmy najstarszych uczniów do opieki nad młodszymi i przyznaliśmy im za tę służbę trzy tytuły Diamentowego Rudawkowicza. Małgosia przyjechała w tej roli ponownie. Poza udziałem w prowadzeniu różnych zajęć i osobiście-uczestniczącym nadzorem nad sypialnią starszych dziewczynek, podczas drugiego turnusu często urzędowała w Bazie na stryszku za kuchnią, który dzięki wyposażeniu w komputer i drukarkę zyskał miano Centrum Zarządzania Wszechświatem. Wraz ze swoją asystentką Zosią, świeżo upieczoną Złotą Rudawkowiczką, Małgosia przez cały czas pobytu pracowicie ewidencjonowała przyznawane certyfikaty, szykowała materiały do zajęć, przeglądała zdjęcia i robiła cokolwiek jeszcze tylko było potrzebne w kwestii biurokracji programowej. Ochotniczym uzupełnieniem doborowej dwójki była jeszcze asystentka asystentki, Diana, która po pierwszym tygodniu kolonii uprosiła swoją mamę i mnie, i uzyskała naszą zgodę na udział w drugim turnusie.

* * *

Jędrek – ochotnik do wszystkiego, tutaj w trakcie gry w ringo:

   Andrzej, zwany także Jędrkiem, musiał podczas drugiego turnusu zaliczyć 22 certyfikaty, żeby osiągnąć na koniec swojej szkolnej kariery w STO na Bemowie tytuł Złotego Rudawkowicza. To było niełatwe zadanie, dlatego zgłaszał się do niemal wszystkich dostępnych aktywności. Brał udział w wyprawach turystycznych, od gry miejskiej w Augustowie po cross w górę koryta rzeki Piecówki. Wcielił się w ducha starego dębu, strasząc dzieci podczas nocnej wyprawy do lasu, animował, pomagał i cierpliwie znosił żarty, typu: „Jeśli nie wiesz, kto ma to zrobić, wołaj Jędrka!”. Ostatecznie odniósł sukces – został nie tylko Złotym, ale od razu Diamentowym Rudawkowiczem.

* * *

Ania, czyli Złota dobra siostrzyczka (prowadzi podchody z gwizdkiem):

   Ania z góry zapisała się na oba turnusy i zdobyła podczas nich bardzo dużo certyfikatów, a ponieważ na kolonie do Rudawki przyjeżdża od lat, przekroczyła setkę i została najmłodszą Złotą Rudawkowiczką w historii – w wieku zaledwie 11 wiosen. W tym roku wszędzie jej było pełno: na wycieczkach (jako jedna z nielicznych nie odpuściła żadnej wyprawy rowerowej), w kuchni (ach, te naleśniki…!), na podchodach z gwizdkiem, przy montażu ławeczek, a nawet podczas botanicznej wyprawy dla najmłodszych. To ostatnie nikogo zresztą nie zdziwiło, ponieważ Ania przez cały drugi turnus ochotniczo zawiadywała ośmioosobową sypialnią pełną małych dziewczynek, a czyniła to z zapałem i zarazem delikatnością, niczym najlepsza starsza siostra. Pod jej okiem młode damy żyły sobie w pełnej zgodzie, wspierając się wzajemnie w razie potrzeby, co zrobiło wrażenie nawet na paniach nauczycielkach, które już niejedno w życiu widziały. Ukoronowaniem radosnej działalności Ani był układ taneczny odegrany pod jej kierunkiem przez większość tej grupy, który umilił wszystkim czas pewnego wieczora.

* * *

Pani Kasia – nowy duch artystyczny na spacerze:

   Kryterium wyboru celebrytów spośród uczniów było proste – zdobyty w tym roku tytuł Złotego Rudawkowicza. W przypadku nauczycieli wspomnę tylko o debiutantce na tegorocznym balu, czyli pani Kasi, która przywiozła ze sobą na pierwszy turnus do Rudawki pomysł wykonania rękodzieła artystycznego. Idea ta wciągnęła znakomitą większość zespołu, a pani Gabrysia, polonistka, wręcz odkryła w sobie pasję do wypalania i wyjeżdżając odgrażała się, że zaraz kupi wypalarkę. Sukces opisany dalej pod hasłem RĘKODZIEŁO ARTYSTYCZNE miał wielu ojców, ale pani Kasia była niewątpliwie jego matką.

OGARNIANIE BAZY

   Jest dobrym zwyczajem pierwszego turnusu „Wakacji w Rudawce” rozpoczęcie pobytu od prac porządkowo-remontowych. Nie inaczej było i w tym roku. Zaraz po przyjeździe przez całe popołudnie trwały intensywne działania. Zajęliśmy się takimi atrakcjami, jak wyznaczanie linii boiska do ringo za pomocą taśm parcianych przybijanych do ziemi i przycinanie na nim trawy (nożycami ogrodniczymi – praca dość żmudna, ale za to jaki piękny efekt!), porządkowanie miejsca ogniskowego, szorowanie drewnianych schodów, czyszczenie klatki schodowej z owadów, które padły tutaj w ciągu minionych miesięcy, mycie i porządkowanie małej ekspozycji etnograficznej, którą stworzyliśmy kilka lat temu, ogarnianie kuchni, wypraszanie myszy z pokoi…

   Najwięcej pracy było z siatką do ringo, bowiem jeden ze słupków podtrzymujących przegnił i powitał nas w pozycji leżącej. A słupek, to nie byle co, pożądane są co najmniej trzy metry długości i kilkanaście centymetrów średnicy. Niełatwo o taki w środku wsi. Od czego wszakże jest ludzka pomysłowość?! Kilka lat temu zainstalowaliśmy na boisku obok Bazy kosz do koszykówki. Na dwóch słupach o grubości słoniowej nogi, które podarował nam jeden z sąsiadów. Nie bardzo wtedy chciało nam się kopać głęboko, więc tablica zawisła na wysokości stosowanej w NBA, co dość skutecznie utrudniło korzystanie z tego urządzenia naszym mało wyrośniętym kolonistom. Postanowiliśmy więc połączyć przyjemne z pożytecznym, to znaczy jedną z nóg przenieść na boisko do ringo, zaś kosz powiesić na drugiej, zdecydowanie obniżając jego wysokość. Wstępna faza tej pracy odbyła się właśnie w ramach ogarniania Bazy,…

…a wykonali ją krzepcy WF-meni:

   Oczywiście wszyscy zaangażowani w prace porządkowo-remontowe zdobyli swoje pierwsze podczas tego turnusu certyfikaty, w dziedzinie „pomocna dłoń”. Była też satysfakcja, czysta klatka schodowa i w pełni funkcjonalne boisko do ringo, które jednak musiało trzy dni poczekać na pogodne popołudnie. Niezależnie bowiem od globalnego ocieplenia Rudawka konsekwentnie wita przyjazd kolonii z STO na Bemowie opadami deszczu. Taki tu mamy klimat!

WYCZYNY ROWEROWE

   Dysponując na pierwszym turnusie gronem doświadczonych uczestników, postanowiliśmy w roku jubileuszu wprowadzić do programu „Wakacji w Rudawce” nowy element – wycieczki rowerowe. Z tego powodu bus, który przywiózł kolonistów, przyciągnął również przyczepę wypełnioną sprzętem, a w składzie kadry znaleźli się nauczyciele WF, zarazem znani szkolni pasjonaci kolarstwa, pan Piotr i pan Filip. Pierwotny plan zakładał ambitnie odwiedzenie wszystkich 113 miejsc opisanych w PRZEWODNIKU, ale po głębszej analizie składu peletonu gotowych do akcji cyklistów został zredukowany do ogólnikowego „tyle, ile damy radę”.

Waleczni, którzy dawali radę:

   Pogoda niezbyt sprzyjała, jednak rowerowa wycieczka nie odbyła się tylko raz, gdy dzień był wyjątkowo deszczowy. Inna sprawa, że determinację udziału we wszystkich pięciu okazało zaledwie pięcioro kolonistów – dwaj panowie nauczyciele, siódmoklasista Wojtek, oraz dwie najmniejsze ciałem, ale największe (jak widać) duchem dziewczyny, Ania i mała (dla odróżnienia od Złotej) Zosia. Pozostali właściciele dwóch kółek podchodzili do tematu z większym wyrachowaniem i czasem zostawali w Bazie, by przyłączyć się do (RĘKO)DZIEŁA ARTYSTYCZNEGO.

   Ostatecznie kolarze jako grupa odnotowali we wspólnym egzemplarzu „Przewodnika” odwiedzenie ponad 40 miejsc. Całkiem nieźle. Jeszcze tylko dwa lata i zaliczą całość!

RĘKODZIEŁO ARTYSTYCZNE

   Drugi, obok wycieczek rowerowych, gwóźdź programu pierwszego turnusu. Po wielu latach trudno wymyślić coś odkrywczego w ramach czynienia dobra na rzecz lokalnej społeczności, czyli w dziedzinie certyfikatów „dobry duch”. Ale w roku jubileuszu pojawił się nowy pomysł. Postanowiliśmy przyozdobić, i to na kilka różnych sposobów, część noclegową DAREX-u oraz bar „Pod słowikiem”. Prace z tym związane zajęły niemal cały tydzień i zaangażowały w większym lub mniejszym stopniu niemal wszystkich kolonistów, młodych i starych.

   Przyozdobienie „Słowika” nie było proste, ponieważ w jego wystroju znać smak artystyczny córki gospodarzy, panny Natalii. Szczęśliwie miała ona spory zapas drewnianych gadżetów: desek do krojenia, łyżek i szkatułek, my zaś wypalarki do drewna i… mnóstwo dobrych chęci.

   Prace trwały przez kilka przedpołudni. Powstały tabliczki z przydatnymi napisami lub mądrymi sentencjami, łyżki ozdobione motywami kwiatowymi i szkatułki z napisem Bar „Pod słowikiem”, których możliwe zastosowanie do końca nie zostało wyjaśnione. Cały ten dorobek został w sobotnie popołudnie wyeksponowany na stole przed DAREX-em, a po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia (patrz hasło: WAKACJE W RUDAWCE 2019) – przekazane gospodarzom. Za sprawą Natalii po kilku dniach nasze wyroby znalazły swoje miejsce w różnych zakątkach teraz jeszcze piękniejszego baru.

Na przykład, na drzwiach wejściowych:

   Równolegle z wypalaniem toczyły się prace nad ozdobieniem części noclegowej DAREX-u. Tutaj postanowiliśmy wykorzystać zgromadzone przez lata na strychu w Bazie zapasy ramek i antyram. W każdej z nich znalazła się jakaś ilustracja, a to zdjęcie zrobione podczas pierwszych dni turnusu, a to karta z naszej książki „Skarby polskiej przyrody”, której jeden egzemplarz rozebraliśmy na części pierwsze, by przerobić na wystawę ciekawych przyrodniczo miejsc na Suwalszczyźnie, a to wreszcie odpowiednio przycięty fragment mapy najbliższej okolicy. Całość ku pożytkowi turystów, którzy w przyszłości zakwaterują się w pokojach gościnnych DAREX-u.

   Blisko dwadzieścia przygotowanych ramek i antyram zostało wręczonych gospodarzom podczas tej samej uroczystości przekazania ozdób dla baru „Pod słowikiem”. Ponieważ było to w przeddzień wyjazdu turnusu z Rudawki, zaszczyt rozwieszenia dekoracji przypadł kolonistom z drugiej zmiany, którzy w ten sposób również zapracowali na certyfikat z dziedziny „dobry duch”.

A oto fragment tej ekspozycji:

(…)

RONDO JAROSŁAWA

   W przeddzień zakończenia prac RĘKODZIEŁA ARTYSTYCZNEGO w pewnych kręgach została zawiązana intryga, w którą nieświadomie zostałem wciągnięty. Oto wieczorem poproszono mnie o wkrętarkę, młotek i gwoździe, nie zdradzając przeznaczenia tych artykułów. Chwilę potem w zapadającym zmierzchu rozległy się odgłosy przybijania i...

...pod osłoną nocy zmaterializowała się tabliczka na słupku:

   Rano, jak zazwyczaj, wyjrzałem z okna na dziedziniec Bazy, pośrodku którego leży głaz narzutowy z przedwojenną jeszcze tablicą z cytatem z Józefa Piłsudskiego (który zdążył być przez kilka lat patronem tutejszej szkoły). A tam ujrzałem tabliczkę. Zszedłem na dół, by z bliska przeczytać napis - „Rondo Jarosława Pytlaka” ozdobiony udatnym piktogramem przedstawiającym PYTOLOTA. Najpierw zrobiło mi się bardzo miło, potem doszedłem do wniosku, że trwałe przejawy kultu mojej jednostki mogą okazać się niepedagogiczne wewnętrznie i niepolityczne w relacjach z miejscową ludnością. Znając zaś preferencje wyborcze większości mieszkańców Podlasia, przez cały turnus drugi wspólnie z kadrą pracowaliśmy, by utrwaliła się nazwa bardziej neutralna. Mamy więc obecnie przed Bazą w Rudawce Rondo Jarosława (już bez tabliczki), a każdy sam, na własny użytek, może podjąć decyzję, o którego Jarosława chodzi.

(…)

RINGO – STAR!

   Gra w ringo jest prawdziwą gwiazdą sportowym firmamencie kolonii. Jeśli tylko pogoda na to pozwala, gramy w każde popołudnie. Oczywiście nie wszyscy na raz, ale w zabawie nie uczestniczą tylko najmniej ruchliwi nauczyciele oraz ci nieliczni uczniowie, którym sport kojarzy się wyłącznie z ruchami joystick’a. Takich prawie w Rudawce nie ma.

   Mamy w Bazie dwa ringa. Jedno zazwyczaj fruwa nad siatką, a drugie nad zieloną murawą wypełniającą dawne boisko szkolne.

Na specjalnym podeście przy siatce sędziuje grę DIAMENTOWY Andrzej:

   Prowadzone są też oficjalne rozgrywki. Jeden certyfikat otrzymuje się za udział, a drugi – jeśli się uda – za zajęcie miejsca na podium. Ponieważ respektujemy kategorie wiekowe, liczba medalistów niewiele odbiega od łącznej liczby uczestników kolonii.

   Na każdym turnusie odbywają się również pojedynki na poziomie mistrzowskim. W tym roku historyk, pan Andrzej, dał potężnie w skórę Panu Dyrektorowi, biorąc srogi rewanż za porażki poniesione w przeszłości, kiedy jeszcze uczył się grać. Zapowiedziałem rewanż za rok!

(…)

KAŻDEGO DNIA COŚ DOBREGO

   Odkąd do Rudawki jeździ z nami pani Małgosia, wcześniej nauczycielka plastyki i techniki, a obecnie wychowawczyni w świetlicy, żelaznym punktem kolonii są codzienne podwieczorki. Powstają pod jej okiem w kuchni, za sprawą dyżurnych ochotników. Kuchnia w Bazie jest dobrze wyposażona w sprzęt, częściowo zakupiony ze szkolnego budżetu partycypacyjnego 2018 (projekt ten zajął w głosowaniu trzecie miejsce). W menu mamy kolorowe galaretki, szyszki z ryżu i masy kajmakowej, naleśniki, piszinger. Na pierwszym turnusie, na moją osobistą prośbę, zaserwowano na podwieczorek koktajle mleczne w dwóch smakach: malinowym i owoców leśnych, a innego dnia do zabawy włączyła się pani Kasia od geografii, która usmażyła pyszne pączki. Podwieczorek zgodnie z jego nazwą zjadamy w Rudawce pod wieczór, czyli tuż przed, a czasem nawet po kolacji.

Praca nad koktajlami mlecznymi:

(…)

PANIE DYREKTORZE, JA NIGDY W ŻYCIU…

   Przy budowaniu drewnianych urządzeń, majsterkowaniu w Bazie, a nawet podczas dyżuru porządkowego, gdy w użyciu jest odkurzacz albo MOPCIA, często słyszę, jak to kolonista pierwszy raz w życiu trzyma młotek, wbija gwoździe, posługuje się wkrętarką, albo, już już trochę bardziej dziwi, odkurzaczem lub mopem. Albo jeszcze coś innego robi po raz pierwszy. Jeden z naszych małych kolonistów po powrocie wyraził żal pod adresem swojej rodzicielki, że do podłogi używają w domu tylko szmaty, bo on właśnie nauczył się obsługi mopa. To wszystko dodaje poczucia sensu naszemu gospodarowaniu w Rudawce, a zarazem budzi refleksję, że sporo w edukacji zagubiliśmy, i to zarówno w rodzinach, jak w programach szkolnych.

Wymiana czujki dymowej na suficie:

(…)

MOC INNYCH ATRAKCJI

   Ze szczupłości miejsca nie wymieniłem wielu innych atrakcji „Wakacji w Rudawce”. Codziennego wieczornego głośnego czytania, wycieczek botanicznych do lasu, angielskich słówek na określenie zbiorów przyniesionych do Bazy, meczów ping-ponga, którym oddawali się z zapamiętaniem starsi chłopcy podczas drugiego turnusu, nocnej wędrówce bez mapy przez las grupy najstarszych uczestników, wycieczki do Augustowa, ulewnego deszczu w jakim podczas pierwszego turnusu grupa specjalna dotarła z pomocą PYTOLOTA do innego skarbu przyrody – olbrzymich modrzewi w leśnictwie Ostryńskie. A także fantastycznej zabawy z wozem Ochotniczej Straży Pożarnej w Rudawce, jaką zapewnił nam w przeddzień wyjazdu drugiego turnusu opiekun tego sprzętu a nasz przyjaciel, pan Zbigniew Kozielski.

   W ciągu piętnastu dni przeżyliśmy przygody, jakimi można by obdzielić wiele turnusów kolonijnych. A przy tym wszystkim wróciliśmy z poczuciem, że coś po nas zostało także w samej Rudawce.

CZY DOBRZE SIĘ PAN BAWIŁ, PANIE DYREKTORZE?!

   Na początku każdego turnusu, podczas pierwszego wspólnego spotkania, zwyczajowo informuję uczestników, że niespecjalnie mnie obchodzi, czy będą się dobrze bawili podczas kolonii, natomiast ja chciałbym w ich towarzystwie bawić się jak najlepiej. To rodzaj symbolicznego manifestu, choć oczywiście kadra stara się, żeby smutnych i zmartwionych pocieszyć. Tak naprawdę jednak największym walorem Rudawki jest to, że każdy może coś tam dla siebie znaleźć. I powinien tę możliwość wykorzystać. Uczestnicy generalnie pięknie to zwracają swoim miłym zachowaniem, inicjatywą i chęcią udziału w różnych aktywnościach.

   Ten ugruntowany już tradycją rytuał mojej deklaracji zyskał w roku jubileuszu nieoczekiwane uzupełnienie. Otóż gdy żegnaliśmy się przed odjazdem drugiej grupy kolonijnej do domu, Ania – Złota dobra siostrzyczka zapytała głośno, czy ja się dobrze bawiłem. Nikt nigdy wcześniej nie zadał takiego pytania. Myślę, że gdy Pan Bóg rozdzielał pomiędzy ludzi empatię, to przy tej dziewczynce upuścił cały garnek. A moja odpowiedź jest prosta – bawiłem się fantastycznie i już czekam na kolejne „Wakacje w Rudawce”!

   Niniejszy wpis jest skrótem artykułu, który ukaże się w 14 numerze kwartalnika "Wokół szkoły", zawierając, poza powyższymi, dodatkowe 10 ilustrowanych haseł tematycznych: KRYNKA, DOBRE DUCHY NA SKWERKU, SERWIS FOTO, MOPCIA, CZYLIL PANIENKA Z DREDAMI, MUNDIAL NA STOLE, WYBUDUJMY SOBIE... COŚ!, ŚCIEŻKA PATROL, NA RATUNEK KRÓLOWI JAGIELLE, SAMOOBSŁUGOWY PROM NA BIEBRZY, WYPRAWA PO SKARB PRZYRODY.

Wróć

Dodaj komentarz

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...