Blog

"Edukacja dla Przyszłości" i co dalej?

(liczba komentarzy 7)

   Obiecałem napisać coś więcej na temat programu „Edukacja dla przyszłości”, ogłoszonego przez „Polskę 2050”. Prawdę mówiąc, zbierałem się do tego jak pies do jeża. Jak dotąd, dwa razy nawiązałem do treści owego dokumentu, raz pisząc o dyrektorach szkół, których autorzy „Edukacji” zdali się nie  zauważyć, drugi raz, poddając w wątpliwość sens ich flagowego pomysłu  - pięknej skądinąd idei Komisji Edukacji Narodowej. Oba artykuły bezapelacyjnie zajęły pierwsze miejsca wśród moich publikacji pod względem szczupłości zasięgu – nie przekroczyły nawet jednej czwartej przeciętnej liczby czytelników „Wokół szkoły”. Zrodziło to we mnie obawę, że trzeci podzieli ich los, a w końcu każdy autor chce, by jego twórczość budziła zainteresowanie.  Nie zachęcał również kompletny brak debaty na temat programu w mojej bańce informacyjnej, choć ożywione reakcje zdarzają się w niej po tekstach znacznie mniej ambitnych i znacznie mniej merytorycznych. Być może to kwestia objętości dokumentu, może przytłoczenia potencjalnych odbiorców przez zupełnie inne, codzienne troski? Przyczyną mógł być również dobór treści, powodujący, że „Edukacja dla Przyszłości” jest bardziej manifestem poglądów autorów, niż konkretnym programem działania, a poruszone przez nich tematy nie w pełni korespondują z problemami, których rozwiązania w moim odczuciu pilnie wymaga polska edukacja. Co jest zresztą całkowicie zrozumiałe z racji ogromu tematyki, może jednak zniechęcać do dyskusji w obecnych czasach, kiedy tekst powinien nie przekraczać objętości jednej strony, a jego tezy w sposób oczywisty muszą gwarantować sukces. Omawiany dokument nie spełnia żadnego z tych warunków, bo stron liczy ponad sto pięćdziesiąt, a co do sukcesu proponowanych działań…, no cóż, nie jest on, przynajmniej moim zdaniem, oczywisty.

   Najbardziej podobają mi się dwie części: wstęp i diagnoza. W pełni popieram tezę, że dotychczasowy system edukacji nie spełnia społecznych oczekiwań, opiera się bowiem na przestarzałych, nieaktualnych założeniach i nie nadąża za dynamicznie zmieniającym się światem. Zgadzam się również, że edukacja dla przyszłości jest kluczowym mostem, po którym musimy przejść, aby w skali jednostkowej i społecznej poradzić sobie z wyzwaniami współczesności i z kolejnymi latami oraz dekadami XXI wieku. Ktoś może zarzucić powyższym zdaniom ogólnikowość, ale nabierają one właściwego znaczenia, gdy zestawi się je z wizją edukacji wprowadzaną w życie przez obecne władze, mocno osadzoną w pryncypiach pedagogicznych i ideowych sprzed co najmniej kilku dziesięcioleci. Można zrozumieć, że ktoś tęskni za „starymi, dobrymi czasami”, ale, na Boga, nie powinien decydować o kształcie edukacji w europejskim państwie w trzeciej dekadzie XXI wieku!

   Autorzy „Edukacji dla Przyszłości” wskazali osiem wyzwań. Osobiście dodałbym jeszcze co najmniej jedno, jakim jest dezintegracja społeczeństwa, w tym także społeczności szkolnych. Bez zmierzenia się z tym problemem szansa na sukces na innych polach będzie znacznie mniejsza.

   Czytając zasadniczą część programu zadałem sobie trzy pytania:

1. Czy zawarte w nim propozycje przedstawiają spójną wizję nowej edukacji?

2. Czy wskazuje on nie tylko co należy zmienić (osiągnąć), ale również w jaki sposób to osiągnąć?

3. Czy zachęca do działania?

   Niestety, mimo uważnej lektury nadal nie wiem, jaka zdaniem autorów ma być nowa edukacja, nowa szkoła. Mogę się domyślać, że wolnościowa, a więc autonomiczna, ale brakuje mi w tej kwestii konkretów. Rada szkoły – dla mnie fundamentalne, choć chwilowo zupełnie nie wykorzystywane narzędzie budowania wspólnoty, zaistniała w dokumencie tylko raz – w kontekście decydowania o zakresie nauczania religii. To bardzo, bardzo mało. Z ideą wolnościową szkoły kłóci się bogaty katalog bardzo konkretnych zmian, jakie miałyby obligatoryjnie zajść, m.in. w zakresie nowych, choćby najlepszych, ale jednak narzuconych z góry zadań (kosztem czego, bo czasoprzestrzeń się nie rozszerzy)?, nowej struktury przedmiotów (interesująca, ale czy na pewno najlepsza?). W sumie, taki trochę PiS tylko à rebours.

   Autorzy „Edukacji dla Przyszłości” zapewne nie zgodzą się ze mną, gdy stwierdzę, że w ich programie jest bardzo niewiele rzeczowych propozycji, jak osiągnąć zakładane cele. Myślę, że inaczej rozumiemy słowa „co” i „jak”. Na przykład, dla autorów lista nowych przedmiotów szkolnych jest niewątpliwie częścią odpowiedzi na pytanie „jak unowocześnić szkołę?”. Dla mnie jest ona jedynie dalszym ciągiem listy tego, co proponują zrobić. Brakuje propozycji, w jaki sposób te nowe przedmioty miałyby być wprowadzone. Za jednym zamachem? Stopniowo, a wtedy w jakiej perspektywie czasowej? Co z kwalifikacjami nauczycieli, dopasowanymi wszak do obecnego zestawu przedmiotów szkolnych? Wiem, że nie sposób w takim dokumencie opisać wszystkie szczegóły, ale warto by pokusić się chociaż o przykłady, żeby czytelnik lepiej zrozumiał, co może go czekać. Nauczyciele doskonale wiedzą, że konsekwencje wszystkich reform w nich uderzają najpierw.

   Najbardziej jednak brakuje mi konkretnych deklaracji, co i kiedy ma być zrobione. Takich „kamieni milowych”, że użyję modnego dzisiaj pojęcia. Bardzo interesuje mnie, co autorzy programu proponują uczynić niezwłocznie po dojściu do władzy, co w perspektywie 2-3 lat, a co w dłuższym okresie czasu. Ani jako obywatel, ani dyrektor szkoły, ani nauczyciel nie dowiaduję się, jakie zadania staną przede mną. Zmiana najwyraźniej ma zajść odgórnie.

   „Edukacja dla Przyszłości” zawiera wiele dobrych pomysłów. Ma jednak niezwykle wyraźny rys ideowy. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo przecież to program partyjny, z drugiej niebezpieczne, jeśli autorzy głoszą (a głoszą!) potrzebę ponadpartyjnego porozumienia. Jest tam trochę rozwiązań nacechowanych światopoglądowo na tyle, że mogą być już na starcie trudne do przyjęcia przez bardziej konserwatywnych potencjalnych partnerów politycznych, jak choćby Polskie Stronnictwo Ludowe. Można jedynie mieć nadzieję, że w toku ucierania poglądów uda się wypracować rozwiązania, pod którymi będą mogli podpisać się wszyscy.

   Program dla edukacji „Polski 2050” traktuję jako wist, który może rozpocząć dyskusję w łonie opozycji. Mimo zapisanych powyżej uwag krytycznych jestem wdzięczny autorom za włożoną pracę. Marzę, żeby nie poszła na marne. Ale to zależy już nie tylko od nich...

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Stanisław

Pana teksty o edukacji są czytane i rozważane. Nie od razu znajduje to odzwierciedlenie w komentarzach. Statystyki komentarzy i wyświetleń mogą być mylące. Poważną sprawa, mądre treści więc trzeba to na spokojnie przemyśleć. ja czytam z dużą uwagą i rozważam. A przecież nie komentuję. Być może więcej jest takich odbiorców. Są reakcje szybie i te długofalowe.

Skomentował Anna

Mam wrażenie, że to Facebook obcina zasięgi. Często nie widzę informacji o nowym tekście.

Skomentował Iza

Przecież główny program to wprowadzenie obowiązkowej edukacji seksualnej, równościowej i klimatycznej (i jakiej tam jeszcze) oraz likwidacja religii w szkole. Dlatego nikt nie interesuje się tego typu światopoglądowymi manifestami. Dla pracownika edukacji, ale też rodzica jest oczywiste, że to nie są najważniejsze tematy polskiej edukacji. Są to typowe tematy zastępcze i jak Pan Dyrektor zauważył PIS a rebours. Autorzy tych manifestów nie mają pojęcia do czego szkole autonomia oraz samorządność poza tematami edukacji seksualnej czy religii w szkole. Innych brak…To jest zwyczajnie nudne.

Skomentował Iza

Przecież główny program to wprowadzenie obowiązkowej edukacji seksualnej, równościowej i klimatycznej (i jakiej tam jeszcze) oraz likwidacja religii w szkole. Dlatego nikt nie interesuje się tego typu światopoglądowymi manifestami. Dla pracownika edukacji, ale też rodzica jest oczywiste, że to nie są najważniejsze tematy polskiej edukacji. Są to typowe tematy zastępcze i jak Pan Dyrektor zauważył PIS a rebours. Autorzy tych manifestów nie mają pojęcia do czego szkole autonomia oraz samorządność poza tematami edukacji seksualnej czy religii w szkole. Innych brak…To jest zwyczajnie nudne.

Skomentował Alina

Chciałabym, aby program wszystkich partii politycznych był następujący:
1. Zobowiązujemy się przestrzegać Konstytucję RP. Zgodnie z zasadą pomocniczości i 4 art. Konstytucji zobowiązujemy się wspierać politykę edukacyjną wypracowaną przez rodziców, uczniów, nauczycieli, ekspertów edukacyjnych, organizacje pozarządowe i samorządowe w powszechnej debacie obywatelskiej na szczeblu krajowym. Debata ta winna być poprzedzona debatami na szczeblach gminnych, powiatowych i wojewódzkich prowadzonych m.in. z wykorzystaniem metody tematycznych "okrągłych stołów"*.
2. Zobowiązujemy się do popierania obywatelskich projektów ustaw dot. oświaty, które będą przygotowywane zgodnie z pkt. 1.
* materiały z pierwszego tematycznego okrągłego stołu - "Okrągłego Stołu dla Edukacji Klimatycznej" zostały opublikowane w dniu 15 czerwca na stronie UNGC Network Poland - Edukacja Klimatyczna w Polsce 2022 – rekomendacje Okrągłego Stołu

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Alina
Czysta UTOPIA, z której niewiele wynika :-(

Skomentował Przymus Szkolny

>>>Autorzy "Edukacji dla Przyszłości" wskazali osiem wyzwań. Osobiście dodałbym jeszcze co najmniej jedno, jakim jest dezintegracja społeczeństwa, w tym także społeczności szkolnych

Dezintegracja to cos co zauwazylem u uczniow. To utrudnia wspolne dzialania. Ale "fragmentation of society" to proces naturalny oparty o wolnosc i zroznicowanie. Szkodliwym jest wtedy kiedy opiera sie o zachowania patologiczne, socjalizacje patologiczna, itp.

Nic zlego w tym, ze grupujemy sie wedle wspolnych zainteresowan na Facebook'u. Problem pojawia sie wtedy kiedy grupy sie nie komunikuja, nawet jezeli laczy je wspolny cel.

W warunkach wolnosci, problemu dezintegracji nie ma. Jest naturalna zdrowa fragmentacja (jak w kazdym ekosystemie).

To wyzwanie obejmuje Punkt 5 "przestrzeń kształtowania świadomego obywatela"

>>>Rada szkoły – dla mnie fundamentalne, choć chwilowo zupełnie nie wykorzystywane narzędzie budowania wspólnoty, zaistniała w dokumencie tylko raz

Jezeli szkola ma byc autonomiczna i dyrektor autonomiczny, czyz Rada szkoły nie powinna byc opcjonalna? Filozofii jest wiele. Dyrektor dyktator to nie jest zly pomysl. Jezeli sie slabo spisze to uczniowie uciekna. Neill in Summerhill celowo izolowal sie od wplywu rodzicow (i ich dogmatow).

>>>Co z kwalifikacjami nauczycieli, dopasowanymi wszak do obecnego zestawu przedmiotów szkolnych?

nie ma lepszego nauczyciela niz ten uksztaltowany w wolnej interakcji z uczniami. Studia pedagogiczne to ciekawoska. Wolny z zadowolony nauczyciel naturalnie studiuje temat i wdraza swoje pomysly. O kwalifikacjach najlepiej decyduje dyrektor. Wie kogo potrzebuje i widzi wyniki pracy nauczyciela :)

>>>Nauczyciele doskonale wiedzą, że konsekwencje wszystkich reform w nich uderzają najpierw

zamawiam tekst w tym temacie! Nigdy o reformach nie myslalem w ten sposob, ale to prawda. Nauczyciel wychowany w systemie pruskim z KN to stowrzenie "zepsute", ktore czesto nie postrzega wolnosci jako "uwolnienie", a jako "zagrozenie".

>>>Najbardziej jednak brakuje mi konkretnych deklaracji, co i kiedy ma być zrobione. Takich "kamieni milowych", że użyję modnego dzisiaj pojęcia. Bardzo interesuje mnie, co autorzy programu proponują uczynić niezwłocznie po dojściu do władzy

co powiesz o ustawie jednokartkowej Lex Wolnosc. Mozna to zrobnic od jutra! Nie potrzebni eksperci i wizjonerzy aby rozplanowac ekosystem. Tu mozna wykorzystac semo-organizacje spolecznosci inteligentnych! :)

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...