Blog

Czas dziadów. Gdy mowa o polskich nauczycielach…

(liczba komentarzy 5)

   Zaczynam pisać ten tekst w wigilię Dnia Wszystkich Świętych, czyli w terminie prastarego obrzędu Dziadów. Muszę więc zaznaczyć, że mała litera na początku drugiego słowa w tytule nie jest pomyłką. Po prostu widzę, że stan nauczycielski uległ w naszym kraju dramatycznej pauperyzacji i utracił resztki społecznego prestiżu, czyli – mówiąc kolokwialnie – zszedł na dziady. Takie z małej litery.

   Z punktu widzenia społeczeństwa jest to wiadomość fatalna. Nieprzypadkowo zapaści zawodu nauczyciela towarzyszy rosnące niezadowolenie z funkcjonowania systemu oświaty. W czasach, kiedy wypatruje się nowoczesnych koncepcji pedagogicznych i nowych szans na lepsze kształcenie młodego pokolenia, lokując z tym oczekiwania i nadzieje, rzeczywistość skrzeczy. Szkoły nader rzadko są miejscami radosnego rozwijania talentów, częściej nudnymi zakładami kształcenia, z mozołem pracującymi na wynik, którym nie jest wszechstronny rozwój uczniów, ale miejsce w rankingu egzaminacyjnym.

   Świadomość kryzysu, maskowana urzędowym optymizmem ministra Czarnka, powoli dociera jednak do społeczeństwa. Najlepiej zdają sobie z niego sprawę ludzie na co dzień wszechstronnie aktywni na niwie edukacji. W tej grupie, niczym mantrę, słychać wezwania do szeroko rozumianej zmiany. Z mojej specyficznej perspektywy – długoletniego dyrektora szkoły – owa upragniona, acz nie do końca zdefiniowana zmiana wydaje się jednak w tym momencie mniej istotna, niż poprawa funkcjonowania placówek oświatowych na poziomie najbardziej elementarnym, poprzez zapewnienie dostatecznie zmotywowanych nauczycieli, dopasowanie programów działania do potrzeb uczniów i realiów trzeciej dekady XXI wieku, oraz wyjście naprzeciw problemom psychicznym, z jakimi boryka się wciąż rosnąca część młodego pokolenia.

   Proponuję w tym miejscu przyjąć za pewnik, że polska edukacja wymaga pilnych działań naprawczych. Można oczywiście przeprowadzić je bez oglądania się na nauczycieli. Taką strategię w swoim reformowaniu narodowej edukacji zastosowała kilka lat temu minister Anna Zalewska. Warto zwrócić uwagę, że niemała część środowiska pedagogicznego padła wówczas ofiarą wprowadzonych przez nią zmian. Utraciła dorobek zawodowy związany z gimnazjami, została zmuszona do „wędrówek ludów” w poszukiwaniu nowych miejsc pracy, skazana na wyzwanie, jakim stało się ogarnięcie przebudowanych i rozdętych podstaw programowych, i tak dalej. Jednym ze skutków takiego potraktowania nauczycieli był ich strajk w 2019 roku. Z odłożonymi w czasie, w tym wypaleniem zawodowym i brakami kadrowymi, borykamy się obecnie.

   Alternatywą jest naprawianie systemu edukacji z uwzględnieniem nauczycieli. W tym miejscu ktoś może zaoponować, stwierdzając, że to dzieci są najważniejsze. Oczywiście, ale jedno drugiego nie wyklucza. Zgadzam się, że kierunek zmian powinien wynikać z potrzeb młodego pokolenia, jednak uważam, że do ich wprowadzenia potrzeba świadomych dorosłych. Póki co, nie ma sensownego pomysłu na szkolnictwo pozbawione nauczycieli. Ba, okazują się oni przydatni nawet w edukacji domowej, o czym świadczą liczne instytucje oferujące usługi pedagogiczne w tym zakresie. Tym tropem pójdziemy więc dalej.

   Cały czas czuję obawę, że kolejne wybory przedłużą kadencję obecnej władzy, a powszechna edukacja na dobre utkwi w zaprzęgu jej ideologii. Równocześnie jednak obawiam się, że jeśli nastąpi zmiana rządzącego ugrupowania politycznego, następcy ministra Czarnka… nie będą mieli w zanadrzu przemyślanych wcześniej rozwiązań, przełożonych na język konkretnych aktów prawnych. Że nie istnieje szuflada, w której opozycja gromadzi takie dokumenty, przygotowane na ewentualność wyborczego zwycięstwa. Fakt, że nie bardzo wierzę w polityków, niezależnie od opcji, ale przede wszystkim mam świadomość, z jak niesamowicie skomplikowaną materią mamy do czynienia. A ponieważ nie potrafię siedzieć z założonymi rękami, postanowiłem zarysować obszar możliwych działań naprawczych. Może ktoś będzie chciał skorzystać z tych przemyśleń.

   Skoncentruję się na nauczycielach, bowiem, jak wspomniałem, warto ich uwzględnić w planach sanacji oświaty. Swoim rozważaniom nadam formę zbliżoną do mapy myśli, w której centrum znajdzie się nauczyciel, a dookoła rozmaite zagadnienia, które w taki czy inny sposób wiążą się z jego statusem i wykonywaną pracą. Najpierw jednak namaluję tło tego obrazu, czyli wszystko, co charakteryzuje tę grupę zawodową i powinno być wzięte pod uwagę przy projektowaniu dotyczących niej działań.

* * *

   Gdy mowa o nauczycielach, trzeba cały czas mieć na uwadze, że jest to ogromna rzesza ludzi. Najskromniej licząc – pół miliona. Poważnie zwiększa to ciężar każdej decyzji, a już szczególnie  ekonomicznej. Można (słusznie) postulować znaczne podwyższenie ich wynagrodzeń, wskazując, że jeśli państwo stać na powszechne 500+ dla dzieci albo wypłaty dodatkowych emerytur, to uczciwe wynagrodzenie ludzi pracujących z przyszłością narodu także powinno być w jego zasięgu. Trzeba jednak mieć świadomość, że w grę wchodzą kwoty naprawdę olbrzymie.

   Nauczyciele stanowią niezwykle zróżnicowaną grupę zawodową. Określamy ich jedną nazwą, ale składają się na nią rozmaici specjaliści, pracujący w różnego typu placówkach, z dziećmi/młodzieżą w różnym wieku, w różnym wymiarze czasu pracy, w różny sposób obciążeni codziennymi obowiązkami. Tę różnorodność trzeba uwzględnić planując działania naprawcze. Nie zawsze będzie możliwe lub sensowne zaadresowanie ich do wszystkich.

   Praca nauczyciela, szczególnie w szkole, zazwyczaj nie poddaje się jednolitemu reżimowi czasowemu. Charakteryzuje ją ograniczona regularności zajęć, nawet planowych – bowiem tygodniowy grafik musi być dopasowany do ramowych planów nauczania poszczególnych klas, dostępnych pomieszczeń, możliwości nauczycieli pracujących w więcej niż jednej placówce. Obejmuje też trudne do przewidzenia doraźne zastępstwa. Uwzględniając posiedzenia rady pedagogicznej i wywiadówki, bywa, że pojedynczy dzień pracy może wydłużyć się nawet do 12 godzin, choć inny może z kolei być wolny od lekcji. Osobnym, również nieregularnym obciążeniem czasowym są wycieczki, bardzo wskazane jako forma pracy w szkole, choć z różnych względów organizowane obecnie rzadziej niż kiedyś.

   Trudny do precyzyjnego określenia czas pracy, zróżnicowany nie tylko ze względu na specyfikę poszczególnych stanowisk, ale także większe lub mniejsze osobiste zaangażowanie poszczególnych nauczycieli, jest stałym elementem obrazu tego zawodu w społeczeństwie, wywołującym wiele emocji. Próby odgórnego uporządkowania kwestii nie przynoszą pozytywnego rezultatu. Tzw. „godziny karciane”, obowiązujące w latach 2009-2016, zostały tryumfalnie zniesione na początku kadencji minister Zalewskiej. Również obowiązująca od bieżącego roku szkolnego „godzina dostępności”, zwana też „czarnkową”, od nazwiska ministra edukacji i nauki, który przywrócił tego typu rozwiązanie, budzi wiele krytycznych opinii. Po prostu nie da się w praktyce pogodzić stałego terminu dyżuru nauczyciela z naturą jego kontaktów z uczniami lub ich rodzicami, które bywają potrzebne, często doraźnie, w różnym wymiarze i o rozmaitych porach.

   Nauczyciele są dobrze wykształceni; od lat już obowiązuje w tym zawodzie wymóg ukończenia wyższych studiów. Wielu posiada dodatkowe kwalifikacje, zdobyte w ramach kształcenia podyplomowego. Oczywiście jakość tego wykształcenia bywa różna, co często wytykają nieżyczliwi, ale to można odnieść do każdej grupy absolwentów studiów wyższych w czasach umasowienia edukacji na tym szczeblu. Mimo wszystko wykształcenie nauczycieli stanowi duży kapitał społeczny, z którego można czerpać podejmując działania naprawcze.

   Nauczyciele pracują z ludźmi. To brzmi banalnie i w dyskusjach internetowych często bywa bagatelizowane stwierdzeniem, że to samo dotyczy sprzedawców, lekarzy, policjantów i wielu innych. Z jednej strony to prawda, ale istnieją zasadnicze różnice. Nauczyciele w większości pracują z młodymi ludźmi. Mają swoje zadania, ale też muszą mierzyć się z oczekiwaniami. Nie tylko samych uczniów/wychowanków, ale również ich rodziców. W placówce edukacyjnej niczym w soczewce widać obraz życia społecznego – nacechowany brakiem zaufania, przerostem regulacji prawnych, emocjami, żądaniem oczekiwanego rezultatu tu i teraz. Miriady indywidualnych problemów, które czekają na rozwiązanie. Jest więc nauczyciel niezwykle trudnym zawodem zaufania publicznego.

   Wszystko co wskazałem powyżej: liczebność grupy zawodowej, jej zróżnicowanie, wykształcenie na poziomie wyższym, a także charakter pracy niemożliwy do wtłoczenia w ramy czasowe właściwe większości zawodów i rola społeczna nauczyciela wobec młodych ludzi, stanowi dobrodziejstwo inwentarza. Ramy, do których trzeba dopasować strategię działań naprawczych. Na przykład, z liczebności grupy zawodowej wynika jej ogromna bezwładność – żadna zmiana wykraczająca poza czynności administracyjne, nie ma szansy zaistnieć i przynieść efektów od razu. To proces, który musi trwać lata całe – zjawisko kompletnie sprzeczne z oczekiwaną obecnie w społeczeństwie szybkością i skutecznością działań.

   Zadanie kroi się ekstremalnie trudne. O tym, jakich obszarów może dotyczyć, napiszę  w niedługim czasie w drugiej części tego artykułu, pt. „Czas dziadów. Mapa myśli o polskich nauczycielach”.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Tenświeży tekst p.Raczyńskiego dobrze uzupełnia powyższe :-) https://www.edunews.pl/badania-i-debaty/opinie/6024-klient-nasz-pan?fbclid=IwAR01Xs2ovNt_1UU6YQCUaL53cnx6MJ247mU1QUrSiAO_mXgM8Jy1rTe1fzY

Skomentował Danuta Adamczewska-Królikowska

Napisał pan w Matematycznej przygodzie "Doświadczenie wielu lat pracy podpowiada mi, że takie podejście doskonale sprawdzałoby się do poziomu szóstej klasy – i właśnie w tym momencie powinna kończyć się szkoła podstawowa." I tu leży pies pogrzebany. Bo kondycji zawodu nauczycielskiego nie da się sprowadzić do kondycji finansowej. Fakt, że to warunek konieczny, ale niewystarczający. Przy obecnym stanie samo podniesienie wynagrodzeń nie pomoże, a społeczeństwo odbije tylko piłeczkę - darmozjady dostały kasę, a jest jak było. Tu konieczne są zmiany programowe, organizacyjne, zmiany celów i warunków funkcjonowania. Bez kompleksowej długofalowej wizji będzie tylko pogłębianie marazmu.

Skomentował Barbara

Pięknie i trafnie, codziennie będąc w szkole obserwuję wszystko co zostało tu napisane. A najważniejsze, zgadzam się uczniowie są ważni ale najważniejsi są nauczyciele (dyrekcja to też nauczyciele, o nią też trzeba dbać) i oczywiście inni pracownicy szkoły. Każda mądra firma dba o dobrostan swoich pracowników.
Podsumowując kultura organizacyjna tej gigantycznej firmy zatrudniającej ponad pół miliona pracowników pozostawia wiele do życzenia.

Skomentował Joanna

Jestem smutna, bo robiąc ankietę potrzeb nauczycieli, nie uzyskałam jakichkolwiek odpowiedzi. Nauczyciele są tak bardzo zmęczeni i niedowartościowani, że nawet, gdy w ich interesie tworzy się rozwiązania, to nie przyjmują pomocy. Bezsilna dyrekcja

Skomentował Ppp

Generalnie problemem polskiej edukacji jest myślenie, że aby coś poprawić - trzeba od razu REFORMY. Tym czasem bardzo wiele dobrego można zrobić szybko i tanio, likwidując patologie i wąskie gardła systemu.
Pozdrawiam.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...