Blog

Co może "skuteczny i profesjonalny" nauczyciel?

(liczba komentarzy 10)

   Marcin Wyrwał, dziennikarz i reporter wideo Onetu, zabrał głos na tym poczytnym portalu w kwestii prac domowych, wpisując się w ten sposób do cyklu zwanego "nie znam się, więc się wypowiem". Kto nie czytał, niech zerknie, aby lepiej zrozumieć moją polemikę, której nadaję formę listu do autora artykułu, opublikowanego 29 stycznia pod oskarżycielsko brzmiącym tytułem: "Nauczyciele przesuwają na uczniów to, co sami powinni robić".

* * *

   Szanowny Panie Redaktorze!

   Pozwolę sobie w tym miejscu na polemikę z komentarzem poświęconym nauczycielom w żywym obecnie kontekście zadawania przez nich prac domowych, jaki opublikował Pan dzisiaj na portalu Onet. Zapiszę ją z perspektywy człowieka na co dzień zaangażowanego w pracę szkoły.

   Nie jest to pierwsza moja wypowiedź na ten temat. Proponuję, aby Pan zajrzał do dwóch artykułów, jakie opublikowałem na swoim blogu „Wokół szkoły”. Ich tytuły mówią same za siebie.

"Te nieszczęsne prace domowe" (2018)

"O pracach domowych bez emocji i z dystansem do polityki" (2023)

   Niezwykle Pana cenię za pracę dziennikarską, szczególnie za relacje z wojny w Ukrainie. Doceniam Pański warsztat i znajomość tematu. Dlatego nie mogę przejść do porządku dziennego nad wypowiedzią z innej dziedziny, którą dolewa Pan oliwy do ognia konfliktów trawiących polską szkołę, wpisując się dokładnie w styl „nie wiem, to się wypowiem”.

   W przeciwieństwie do Pana, nie tylko posiadam wykształcenie pedagogiczne, ale również nieprzerwaną praktykę w tym zawodzie od lat blisko czterdziestu. Więcej niż trzydzieści lat zarządzam szkołą podstawową, ostatnio także gimnazjum, a teraz liceum. Uczestnicząca obserwacja wszystkich zmian, jakie zachodziły w ciągu lat nie tylko w systemie oświaty, ale również w społeczeństwie, a w szczególności wśród uczniów, ich rodziców i nauczycieli, daje mi prawo, by stwierdzić, że Pańskie odległe w czasie wykształcenie oraz praktyka nauczyciela nie dają wystarczającego pojęcia o tym, jak obecnie wyglądają realia w szkole. Nawet jeśli posiada Pan również doświadczenia rodzica.

   Powtarza Pan wyrywkowe informacje (o rezygnacji z prac domowych w „tych krajach”) i banały o funkcjonowaniu mózgu, które niewiele tłumaczą. Jeśli mowa o przemęczeniu mózgu, to na pewno nie prace domowe są jego główną przyczyną, ale raczej przebodźcowanie, które dotyka wszystkich, w tym młodych ludzi, w świecie epoki internetu. I jeśli nawet warto temu przeciwdziałać, zmieniając funkcjonowanie placówek oświatowych (a warto!), to na pewno nie na podstawie jednostronnego obrazu rodziców siedzących ze swoimi dziećmi nad skomplikowanymi zadaniami z matematyki. Nawiasem mówiąc, zaprojektowane przez urzędników-polityków zmiany, podyktowane populizmem, a nie przesłankami choćby ocierającymi się o naukę, w najmniejszym stopniu ulżą właśnie uczniom starszych klas, których (i ich rodziców) problem ma wg Pana dotyczyć w sposób szczególny.

   Idąc do wyborów, opozycja obiecywała oddanie edukacji w ręce fachowców. Chwilowo mamy jedynie głosy polityków, a jakże, poparte „licznymi sygnałami” od młodzieży i rodziców, oraz głosami takimi, jak Pański, opartymi na pogłoskach, ewentualnie własnych złych doświadczeniach.

   Swoim artykułem dopisuje Pan kolejną pozycję do rachunku krzywd, jakie podobno społeczeństwu wyrządzają nauczyciele, ale przy okazji także do drugiego, powstającego w głowach tych ostatnich podczas czytania materiałów podobnych do Pańskiego. Oskarża nas Pan o przesuwanie na uczniów tego, co sami powinniśmy Pańskim zdaniem robić, czyli nauczania. Otóż, po pierwsze, to uczeń się uczy, a nie nauczyciel naucza – i ta prawda obowiązywała już wiele lat temu, gdy zdobywał Pan nauczycielskie kwalifikacje. Po drugie i najważniejsze, wsparcie uczniów, kierowanie ich procesem uczenia się, możliwe jest jedynie przy zapewnieniu nauczycielowi odpowiednich warunków pracy, choćby sensownego zakresu wymagań zapisanych w podstawie programowej, dającej się ogarnąć liczby uczniów w klasie, oraz czasu, którego nie będzie musiał poświęcać w zamian na pracę w nadgodzinach, żeby zapewnić własnej rodzinie jaki taki standard materialny. Wszystkie te ograniczenia można usunąć za sprawą mądrych decyzji politycznych, tymczasem, póki co, otrzymujemy tylko urzędowy ukaz, ingerujący w dziedzinę metodyki nauczania.

   Uważam się za skutecznego i profesjonalnego nauczyciela, z takimi też współpracuję na co dzień. I proszę przyjąć do wiadomości, że zarówno z powodów, jakie wskazałem powyżej, jak również ogólnej niechęci wielu młodych ludzi do obowiązków szkolnych, wywołanej przez różne czynniki, nie tylko błędy nauczycieli, skuteczny i profesjonalny nauczyciel zazwyczaj nie jest dzisiaj w stanie  pomóc nauczyć się w szkole wszystkiego, co jest zapisane w podstawie programowej i wymaganiach egzaminacyjnych). Tym bardziej, jeśli niemała część młodych ludzi ma, jak to się mówi kolokwialnie, „wywalone” na szkolną naukę.

   Propaguje Pan swoje przekonania w medium o wielkim zasięgu, podpierając je autorytetem dziennikarza, uzyskanym w zupełnie innej tematyce. Nie rozwiązuje Pan w ten sposób żadnego problemu, a jedynie pogłębia frustrację wśród swoich odbiorców, zarówno rodziców, jak nauczycieli.

   Przyznam, że polemizując z Panem mam poczucie obrony straconej pozycji, bowiem faktem jest, że nauczyciele, nawet dotąd „skuteczni i profesjonalni”, mają kłopot z ogarnięciem zmian zachodzących w młodym pokoleniu. Ze znalezieniem się wobec pogardy i lekceważenia dla ich pracy. Słusznie zarzuca się wielu z nich takie czy inne błędy. Ale, proszę mi wierzyć, wiele konkretnych zarzutów, które miałem okazję rozstrzygać w swojej praktyce, wynikało z niezrozumienia, czym (póki co) jest szkoła. A to, czy ścieląc się uczniom pod nogi dywanikiem, nie robimy im przypadkiem krzywdy, to już jest pytanie, które stawiam Pan poza meritum tej polemiki.

   Zapraszam Pana do wsparcia działań, które spowodują, że recepty na uzdrowienie sytuacji nie będą rodziły się na platformie X, ale wśród specjalistów różnych dziedzin, biorących pod uwagę także obecną sytuację społeczną, a gdyby chciał Pan, jako dziennikarz, zgłębić temat funkcjonowania dzieci, ich rodziców, nauczycieli czy placówek oświatowych, korzystając z wiedzy człowieka, który cały czas poświęca wiele czasu, by zrozumieć, co się dzieje i próbować za tym nadążyć, serdecznie zapraszam do kontaktu. Moje namiary znajdzie Pan na blogu „Wokół szkoły”.

   Łączę wyrazy szacunku,

   Jarosław Pytlak

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Bożena

Dziękuję że ma Pan tak mądre podejście do edukacji i że działa Pan na rzecz odbudowania jej autorytetu.

Skomentował Agnieszka

Nic dodać nic ująć.
Profesjonalnie i mądrze, bo z autopsji, z ogromnego doświadczenia i ze zrozumieniem tematu.
Dziękuję...bo mam kolejny przykład, by wspierać, w tych niełatwych czasach, moje kochane grono pedagogiczne.

Skomentował Aga Z.

Bardzo dziękuję za rozsądne i mądre podejście do kwestii edukacji, jakie Pan reprezentuje. Jest mi ono bliskie.

Skomentował Agata Polańska

Rzadko komentuję cokolwiek w sieci, a już na pewno nie tę kakofonię edukacyjnych "ekspertow", ale czytuję Pana bloga regularnie i muszę podziękować za to, że daje on nadzieję, że nie wszyscy zwariowali. Dziękuję za przemyślane, wyważone i profesjonalne teksty.

Skomentował Grażyna Niemiro

Zgadzam się z każdym słowem. Uczę w szkole 25 lat, zapewne popełniłam wiele błędów, ale i też wiele razy "odbiłam się" od pogardy uczniów i ich rodziców, lekceważenia, oczerniania. Czy mogę być skutecznym nauczycielem wbrew chęciom ucznia? Wbrew przekonaniom jego rodzica o mojej głupocie i niekompetencji? A to tylko malutki wycinek nieprzychylnej mi "rzeczywistości". Mam dość obwiniania się o wszystko oraz czucia się odpowiedzialną za wszystko. Prac domowych mogę nie zadawać. Zaczyna mi być wszystko jedno. W końcu...to i dla mnie mniej pracy. Pozdrawia była studentka.

Skomentował Stanisław

Mimo, że nauczyciele są na straconej pozycji wobec populizmu i wiedzy "na chłopski rozum", to nie spoczniemy. Szybko i łatwo nie będzie. Ale nauczyciel nie naucza. Nauczyciel tworzy warunki by uczeń się uczył.

Skomentował Ryszard

Takie zdanie często przytaczam: wymagania tworzą elity, a brak wymagań tworzy miernoty.. Zadaniem nauczyciela jest pokazanie uczniom drogi, jaką muszą pójść, aby uzyskać rozwój. Rozwijanie własnego umysłu wymaga pracy ucznia. To jak z dzieckiem - parę kroków może przejść trzymane za rączki, ale całe życie tak będzie chodził?

Skomentował Ppp

"Nie tylko zadania...", "nie tylko błędy nauczycieli..." - w ten sposób do niczego nie dojdziemy.
Oczywiście zakaz lub mocne ograniczenie prac domowych nie spowoduje, że wszystkie problemy znikną - ale kto robi to, co należy, nie musi się tłumaczyć z cudzych win. A jeśli to nie zostanie zrobione, to zawsze będzie wyliczanie, że "macie opóźnienie XXX lat, a nadal dyskutujecie, zamiast po prostu to zrobić!".
Przypominam, że odrabianie prac domowych to nie to samo, co nauka - często jedno z drugim jest wręcz sprzeczne, bo zabiera czas i energię.
Pozdrawiam.

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@Ppp
>ale kto robi to, co należy, nie musi się tłumaczyć z cudzych win. <
No MUSI niestety, bo PRZEPIS brzmi jak brzmi i NIE MA KOMU w szkole czy w kuratorium kompetentnego by ustalić, czy akurat "robi to co należy" albo i nie robi ... ;-)

Skomentował Wiesiek

Jestem z rocznika 1961, jak zdawałem maturę to było przeżycie, jak dostałem się na elektronikę na AGH to euforia. Wiedza z Gimnazjum do dziś mi pozostała i to zamiłowanie do czytania i rozwiązywania problemów. Dziękuję pani od matematyki i pani od fizyki. Od nich nauczyłem się myślenia i dedukowania. Dziś obserwuję bratanicę i jestem przerażony, po prostu boję się o Nią. Zero zainteresowań, tylko smartfon i głupie filmiki. Cieszę się, że jest ktoś taki jak Pan. Szacunek

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...