Blog
Aby uczniowie zdrowsi byli
(liczba komentarzy 7)
Informacja, którą łatwo można przeoczyć - od 15 listopada trwają konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania. W trybie ekspresowym, bo przecież koniecznie trzeba zdążyć na rok przed zapowiadaną reformą, czyli do najbliższego września. Zmiany w tzw. "ramówce" chwilowo nie są rewolucyjne, bo dotyczą głównie wprowadzenia nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej.
Edukacja zdrowotna ma podnieść świadomość zdrowotną młodych ludzi, zwiększyć ich kompetencje w tej sferze i ulżyć ciężkiej doli młodego człowieka w dzisiejszym, tak skomplikowanym świecie. Intencja słuszna, godna poparcia. Wykonanie... nie.
Nowy przedmiot postanowiono wprowadzić m.in. od 4. do 8. klasy szkoły podstawowej, w wymiarze jednej godziny tygodniowo. A zatem, we wszystkich tych klasach tygodniowy wymiar zajęć wzrośnie o tę jedną godzinę. Będzie zdrowiej?!
Oczywiście sięgam myślą dwóch ważnych okoliczności. Po pierwsze, planuje się zmniejszyć liczbę godzin religii/etyki do jednej tygodniowo. Po drugie, zlikwidowany zostanie przedmiot wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ) o wymiarze (przeciętnie) pół godziny tygodniowo. Czyli może będzie jednak oszczędność czasu? Niestety, tylko dla nielicznych.
Zarówno religia/etyka, jak WDŻ są przedmiotami nieobowiązkowymi. Na te pierwsze zajęcia uczęszcza wciąż spora, ale cały czas malejąca liczba uczniów, czego przyczyną jest zarówno ogólny spadek religijności, jak chęć skrócenia czasu przebywania w szkole. W zajęciach WDŻ bierze udział jeszcze mniej uczniów, bo przedmiot jest mocno nacechowany ideologicznie, a kolejna możliwa do zaoszczędzenia godzina pobytu w szkole też jest mile widziana. W istocie więc, wprowadzenie obowiązkowej jednej w tygodniu godziny edukacji zdrowotnej, wszystkim uczniom niechodzącym na religię/etykę i WDŻ wydłuży czas zajęć szkolnych. Zyska (mniej więcej pół godziny) tylko ta nieliczna grupa, która dotąd uczęszczała zarówno na religię/etykę jak na WDŻ.
Dociążymy rzeszę młodych ludzi, żeby mogli stać się zdrowsi. A przecież wystarczyłoby wstrzymać się z reformatorską bieżączką do i tak koniecznej weryfikacji ramowych planów nauczania, związanej ze zmianami programowymi planowanymi na rok 2026… Tymczasem edukacja zdrowotna uruchomiona już w roku 2025 zagwarantuje nam nie tylko organizacyjne zamieszanie, związane ze znalezieniem nauczycieli zdolnych uczyć tego bardzo ambitnego w założeniu przedmiotu, ale także dodatkowe obciążenie wielu uczniów.
Ciekawostką projektu jest adnotacja, że lekcje tego przedmiotu w klasie ósmej mają trwać tylko do stycznia. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, czy przewidzianą w tabeli na cały rok godzinę należy podwoić w pierwszej części roku szkolnego, czy przez pół roku poprowadzić zajęcia jednogodzinne. Pozostając w nadziei, że kwestia zostanie uściślona w wyniku konsultacji społecznych, tak czy inaczej, już dzisiaj dyrektorzy szkół podstawowych mogą cieszyć się perspektywą przydzielania godzin (nieznanym jeszcze) nauczycielom nowego przedmiotu na część roku szkolnego, co pociągnie za sobą konieczność stosowania tzw. zrównań do ich pensum dydaktycznego, zaś na osobach układających plan lekcji wymusi tworzenie nowej wersji planu zajęć ósmoklasistów na drugą połowę roku, bez lekcji edukacji zdrowotnej. Nie ma w tym kraju niczego tańszego dla decydentów, niż czas poświęcany wdrażaniu ich pomysłów przez dyrektorów placówek oświatowych i nauczycieli.
Takie oto szykuje się wejście smoka nowego przedmiotu do szkoły. Szkoda, że z powodu niecierpliwości politycznych decydentów wejdzie on razem z futryną...
Dodaj komentarz
Skomentował Iza
Mała errata: większość parafii (a przypomnijmy, że na religię uczęszcza w podstawówkach w skali kraju 88 proc uczniów, bo Polska to nie tylko Warszawa) organizuje lub będzie organizowała dodatkowe zajęcia dla dzieci. W związku z tym większość uczniów szkół podstawowych będzie nie tylko miała o 0,5 lekcji więcej, ale jeszcze dodatkowo będą na jedną religię chodzić gdzieś dodatkowo po lekcjach. Wszystko dla zdrowia! Ale po tej ekipie szkoda oczekiwać elementarnej logiki i realnej troski o dzieci (i ich rodziców). Naprawdę tutaj nie chodzi o żadne zdrowie i nawet szkoda się silić na ironię, bo po prostu dzieci szkoda.
Skomentował Włodzimierz Zielicz
Dalszy ciąg myślenia o szkole (żeby było śmieszniej przeciwników "szkoły pamięci!) jako, podobnie jak kościelna ambona, przekaźniku INFORMACJI. Szkoła, w tej narracji, ma koniecznie uczniów o czymś POINFORMOWAĆ po prostu - temu służą nowe przedmioty i przeróbki starych. To wszystko w dobie takiego rozkwitu mediów elektronicznych różnego typu, które pozwalają kilkuosobowemu(!) gronu KOMPETENTNYCH osób z pomysłem zrobić FASCYNUJĄCE superaudycje, które NAPRAWDĘ dotrą do uczniów znacznie lepiej od liczącego dziesiątki tysięcy POSPOLITEGO RUSZENIA przyuczonych w pośpiechu nauczycieli ... ;-)
Skomentował Jarosław Pytlak
@Iza - 88% w podstawówkach było 2 lata temu. Spadek jest gwałtowny w całym kraju, przyspieszył, gdy religa/etyka przestały liczyć się do średniej, a przyspieszy jeszcze bardziej, gdy te lekcje będą obligatoryjnie na pierwszej lub ostatniej godzinie.
Skomentował Iza
@ Jarosław Pytlak ja opieram się na danych ogólnopolskich, a nie Warszawy. W Warszawie to rzeczywiście ok 42 proc, ale spadek nie jest duży i w sumie od kilku lat uczestnictwo w religii w podstawówkach utrzymuje się na tym niskim poziomie. Po prostu Warszawa i inne największe miasta są bardziej zlaicyzowane niż cała Polska. Czy edukacja publiczna to edukacja dla Warszawy i paru większych miast? Nie wiem może tak ma być, że Ci z mniejszych miast mają się dostosować do Warszawy. Tylko nie wiem, czy ktoś tym ludziom otwarcie powiedział, że po prostu są obywatelami drugiej kategorii? I żeby nie było wątpliwości - moje dzieci uczęszczają do szkoły w Warszawie (70
proc. klasy uczęszcza na religię). Powiem szczerze, też mi nie się nie uśmiecha, że jestem obywatelem drugiej kategorii w tym kraju.
Skomentował Iza
@ Włodzimierz Zielicz dokładnie tak - czego z ambony szkolnej nie wyłożą, to nie istnieje. I pomyśleć, że za czasów mojej szkoły w LO uczyliśmy się całek, liczb urojonych, fizyki kwantowej, a teraz MEN dumnie wprowadza treści na poziomie skomplikowania Bravo Girl z lat 90-tych.
Skomentował Jarosław Pytlak
@ Iza Dostępne dane ogólnopolskie dotyczą roku szkolnego 2022/2023. Jak wyjaśniłem, ta liczba z kilku przyczyn gwałtownie zmalała, nie tylko w Warszawie.
Skomentował Ppp
Elementy nauki o zdrowiu BYŁY na biologii. Zamiast wprowadzać nowy przedmiot, wystarczyłoby lekko zmodyfikować kurs biologii. Jakby to wprowadzili w zamian za szczegółowe omawianie pierwotniaków czy "cyklu Krebsa" - wszyscy by skorzystali.
Pozdrawiam.