Blog

Minimum programowe dla edukacji (na wybory)

(liczba komentarzy 5)

   Czytając artykuły, które w ciągu ostatnich lat opublikowałem na blogu „Wokół szkoły”, łatwo można dojść do wniosku, że moje sympatie polityczne lokują się daleko od obecnej władzy. Nie ukrywałem w tym czasie zarówno swojej krytycznej opinii o reformie wprowadzanej przez panią minister Annę Zalewską, jak o samym sposobie działania szefowej resortu edukacji. Zdarzyło się, nie raz i nie dwa, że czytelnicy zarzucali mi w komentarzach wręcz zaangażowanie polityczne i świadome czarnowidztwo, powodowane osobistą niechęcią do partii rządzącej. Jednak wizja Jarosława Pytlaka – aktywisty antyPiS-u jest trudna do pogodzenia z moim wcześniejszym zaangażowaniem w akcję „Ratuj Maluchy”, co w oczach wielu znajomych lokowało mnie z kolei po stronie ówczesnej opozycji, czyli PiS-u właśnie. Tymczasem ja po prostu mam bardzo konkretne i pryncypialne poglądy zawodowe, oparte na wykształceniu pedagogicznym i wieloletnim doświadczeniu, i przez ich pryzmat oceniam działania w sferze edukacji władz dowolnego autoramentu.

   Jako że zdarzało mi się siedzieć okrakiem na barykadzie, mogę wskazać pewną istotną różnicę pomiędzy obecnymi zarządcami MEN, a ekipą PO-PSL sprzed lat czterech i więcej. Otóż w poprzednim rozdaniu rządowym moje krytyczne poglądy, nie tylko o posłaniu sześciolatków do szkoły, ale także o rozrastającym się do granic absurdu powszechnym testowaniu, znajdowały pewien posłuch, a przynajmniej forum, na którym mogłem je głosić, jak choćby na Kongresie Polskiej Edukacji w Katowicach, gdzie w programie znalazła się moja debata z panem Marcinem Smolikiem, szefem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Rzecz za obecnej władzy nie do pomyślenia, bowiem wprowadzana przez nią w życie wizja narodowej edukacji nie przewiduje dyskusji na temat założeń, celów i metod jej wdrażania. Co prowadzi do wielu dramatycznych skutków, włącznie ze strajkiem nauczycielskim, które jednak nawet o jotę nie naruszają determinacji rządzących w MEN, by podjęte dzieło doprowadzić do końca, bez względu na cokolwiek. Oczywiście pozostaje mi forum głoszenia poglądów, jakim jest internet, ale bez nadziei, że znajdzie to jakieś przełożenie na rzeczywistość. Patrząc z tego punktu widzenia jestem więc siłą rzeczy zaangażowany politycznie. Nie widząc szansy na zmianę fatalnego kursu w dziedzinie edukacji przez partię rządzącą, a dostrzegając ogromną potrzebę takiej zmiany, kibicuję wszystkim, którzy byliby gotowi podjąć w tej kwestii konkretne zobowiązania. Ponieważ jednak, jak dotąd, nie ustawia się kolejka chętnych po mój głos, pozwalam sobie zapisać poniżej edukacyjny program wyborczy minimum, którego oczekiwałbym od polityków aspirujących do przejęcia władzy.

   Nie będzie to wizja na dziesięciolecia. Takowe mnożą się ostatnio jak króliki – sam nawet mam w tym pewien udział, ale ich wprowadzenie w życie wymaga długiego czasu, a przede wszystkim politycznego konsensusu, który dzisiaj nawet nie rysuje się na horyzoncie. Moja propozycja to program krótkofalowy, który można przedstawić wyborcom z zapowiedzią jego realizacji w ciągu co najwyżej roku od chwili objęcia rządów. Uczmy się od najskuteczniejszych w polityce – tak właśnie PiS zapowiedział, a po wygranych wyborach błyskawicznie zrealizował, wycofanie sześciolatków ze szkół. Można uważać, że z punktu widzenia interesu społecznego był to błąd, ale trzeba przyznać, że spełniona w ten sposób „twarda” obietnica wyborcza została z uznaniem przyjęta przez znaczną część elektoratu. Ja ze swej strony proponuję partiom opozycyjnym przyjęcie kilku innych tego typu „twardych” zobowiązań.

   Kładę ów program na chodniku, wystarczy schylić się i podnieść.

   „Mając świadomość, że właściwe funkcjonowanie systemu edukacji stanowi fundament przyszłej pomyślności społeczeństwa, oraz uważając za konieczne ograniczenia negatywnych skutków wielostronnej reformy wprowadzonej w latach 2016-2019, zobowiązujemy się, że po objęciu rządów, nie później niż przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego:

1. Stworzymy warunki do przywrócenia w szkołach radości z uczenia się i nauczania, poprzez ograniczenie obowiązkowych treści nauczania, zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego. W ten sposób zmniejszymy obciążenie uczniów koniecznością zapamiętywania wielu niepowiązanych ze sobą informacji, a nauczycielom umożliwimy spokojną pracę, bez presji braku czasu związanego ze zbyt wielką liczbą wymagań programowych. Zadanie ograniczenia objętości podstawy programowej powierzymy niewielkiemu, interdyscyplinarnemu zespołowi ekspertów zobowiązany również do zadbania o wewnętrzną spójność nowej wersji dokumentu. Doraźna zmiana zostanie przeprowadzona w sposób, który nie spowoduje konieczności natychmiastowego oddania na przemiał setek tysięcy podręczników, zakupionych w ostatnich latach z funduszy państwowych.

2. Uczynimy krok w kierunku przywrócenia nauce w szkole podstawowej jej podstawowego charakteru, poprzez umożliwienie przywrócenie w klasach 5-6 przedmiotu przyroda, w miejsce osobnych zajęć z zakresu biologii i geografii, z możliwością prowadzenia zajęć przez nauczycieli posiadających kwalifikacje do nauczania przyrody.

3. Umożliwimy samorządom bardziej elastyczne działanie w zakresie wykorzystania posiadanych zasobów lokalowych i ludzkich przy organizacji nauczania na poziomie podstawowym, poprzez ułatwienie lub umożliwienie organizowania placówek o niepełnej strukturze, np. tylko klas 7-8 na bazie infrastruktury pozostałej po zlikwidowanym gimnazjum.

4. Zbadamy rzeczywiste koszty poniesione przez samorządy na realizację „bezkosztowej” reformy systemu edukacji wprowadzonej w latach 2016-2019 i zaproponujemy sposób ich zrekompensowania.

5. Zadbamy, aby wszelkie ustawowe zmiany mające wpływ na finansowanie działalności edukacyjnej przez samorządy lokalne, także te, które zostały już wprowadzone w 2019 roku przez rząd Zjednoczonej Prawicy, miały pełne pokrycie w kwotach przekazywanych z budżetu państwa. Przy tej okazji obejmiemy regulacją dotyczącą minimalnej wysokości dodatku za wychowawstwo także nauczycieli przedszkoli i zapewnimy na to niezbędne środki finansowe.

6. Stworzymy warunki prawne i finansowe dla poprawy dostępności pomocy psychologicznej i pedagogicznej w szkołach, szczególnie w zakresie możliwości zatrudniania większej liczby niezbędnych specjalistów.

7. Uczynimy pierwszy krok w kierunku decentralizacji systemu edukacji przywracając kuratorom oświaty status organów samorządu wojewódzkiego.

8. Dokonamy audytu prawa oświatowego w celu przygotowania rekomendacji zmian, dotyczących jego uproszczenia, ze szczególnym uwzględnieniem określenia zadań dyrektora placówki oświatowej na poziomie umożliwiającym skuteczne zarządzanie i ponoszenie za nie odpowiedzialności.

   I tyle.

   Oczywiście punkt 8 może wydawać się li tylko wyrazem mojej dyrektorskiej prywaty, ale muszę przestrzec w tym miejscu wszystkich zainteresowanych, że bez radykalnej zmiany w tym zakresie już niedługo funkcje kierowniczą w oświacie będą podejmować jedynie ludzie pozbawieni wyobraźni i/lub instynktu samozachowawczego.

   I jeszcze jedno. Postulat „odchudzenia” podstawy programowej jest w środowisku oświatowym powszechny. To, czego brakuje, i co warto by podjąć nie czekając na wybory, to zaprezentowanie przykładu, chociażby jednego tylko przedmiotu, jaki mógłby wyglądać efekt takiej operacji. Bowiem, jak wie z osobistego doświadczenia wielu ludzi, odchudzić się wcale nie jest tak łatwo…

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Ad.1 Zmiany wymaga przede wszystkim szczegółowość podstaw programowych w jej formie, która czyni z nich coś w rodzaju informatora wymagań egzaminacyjnych. Ważna jest też zmiana filozofii podstaw i sposobu ich egzekwowania w formie wymyślonej przez prof.prof.Konarzewskiego&Marciniaka - jako urzędowego dokumentu do biurokratycznego egzekwowania - tak to widział prof. Konarzewski i o tym głośno mówił ! Podstawa jako akt prawny (rozporządzenie!) powinna podlegać administracyjnej egzekucji!
2.Ad 5. Tak się nie nie da. W Polsce funkcjonuje ogromnie zróżnicowany RYNEK(rynki!) dóbr i usług oraz PRACY - to co na jednym jest tanie, to na innym drogie. Takie rozwiązania można stosować tylko w kraju, gdzie wszystkie ceny ( w tym pracy!) reguluje państwo. Czyli w Korei Północnej... ;-)
Nie ma NIC o autonomii samorządu, szkoły i nauczyciela, a to jest podstawa efektywnej pracy, wprowadzania udoskonaleń oraz modernizacji i , generalnie, ewoluowania systemu oświaty ze zmianą warunków i wykorzystania dostępnych zasobów oraz potrzeb lokalnych. Ona świetnie funkcjonowała w "złotej dekadzie wolności" polskiej edukacji (1989-1999)!
Brak też czegokolwiek o, jakże motywacyjnym, stosownym nagradzaniu nauczycieli i szkół za WYBITNE edukacyjne sukcesy!!!

Skomentował Jarosław Pytlak

Hola, hola, Druhu Włodzimierzu! Ja uważam, że osiem punktów "twardych zobowiązań", takich do realizacji "tu i teraz", to i tak dużo. Można by napisać jeszcze drugie tyle, ale większość (np. ten o autonomii), musiałoby się zaczynać od "podejmiemy działania". To skutecznie rozmyłoby przekaz. Natomiast ja nie widzę żadnego problemu, żeby inne osoby publikowały swoje mini-programy wyborcze, umówmy się tylko, że również kilkupunktowe. Niech politycy mają o czym myśleć!

Skomentował Janina Krakowowa

Podpisuję się pod tym zestawem punktów do pilnej realizacji. Cieszy mnie takie, a nie inne, sformułowanie punktu 3 - ja bym nawet poszła dalej, zachęcając do odtworzenia klas 7 i 8 przy LO, co jest drogą do obudowy (oczywiście w dłuższej perspektywie czasu) szkół 6-letnich na wzór zespołów gimnazjalno-licealnych, które w mojej ocenie funkcjonowały do ostatniej reformy z wielką korzyścią dla swoich uczniów. Brakuje mi tylko wśród tych punktów pomysłu, co prócz podniesienia płac, mogłoby zatrzymać w szkołach nauczycieli i psychologów, a także przyciągnąć do szkół pełnych zapału i świeżych sił absolwentów. To jedna z ważniejszych spraw dla przyszłości edukacji.

Co ciekawe powyższe punkty są w dużej mierze spójne z postulatami wystosowanymi tydzień temu przez przedstawicieli samorządów i ruchów społecznych (Koalicję dla edukacji) na ręce ministra Piontkowskiego:

https://niedlachaosuwszkole.pl/2019/06/19/list-otwarty-koalicji-dla-edukacji-do-ministra-dariusza-piontkowskiego/

Ta zbieżność postulatów pokazuje, że różne środowiska bardzo podobnie postrzegają słabości zreformowanego systemu edukacji. Niestety, uwaga pana Jarosława o tym, że w MEN nie ma woli i pola do jakiejkolwiek rzeczywistej dyskusji i zmiany kursu jest słuszna. Pytanie, czy ten zestaw postulatów jest skłonna przyjąć do swojego programu opozycja...

Skomentował Włodzimierz Zielicz

;-)@Janina Krakowowa
>Brakuje mi tylko wśród tych punktów pomysłu, co prócz podniesienia płac, mogłoby zatrzymać w szkołach nauczycieli i psychologów, a także przyciągnąć do szkół pełnych zapału i świeżych sił absolwentów. To jedna z ważniejszych spraw dla przyszłości edukacji.<
SYSTEM płac i NAGRÓD za OSIĄGNIĘCIA stosownie do ich wagi oraz wsparcie w działaniach, które nie należą do nauczania i wychowania, a wynikają z braku kadry pomocniczej, biurowej, technicznej etc.
Szerzej jest np. tu
http://www.warszawa.pl/miasto/ranking-perspektyw-a-warszawska-rzeczywistosc/
i tu :
https://www.tygodnikprzeglad.pl/priorytety-2/

Skomentował Xawer

Nie wiedziałem, że Pan angażował się w "Ratuj Maluchy". Doceniam! Choć zapewne z trochę innych przyczyn, niż ja, choć przy jednakiej niechęci do PiS.

"moje krytyczne poglądy, nie tylko o posłaniu sześciolatków do szkoły, ale także o rozrastającym się do granic absurdu powszechnym testowaniu, znajdowały pewien posłuch"
Naprawdę znajdowały? Wycofano się z przymusowego posyłania sześciolatków do szkół? Zlikwidowano któryś z oficjalnych testów lub zredukowano liczbę testów treningowych, prowadzonych przez szkoły? Czy po prostu ktoś został oddelegowany, by posłuchać i pokiwać głową ze zrozumieniem, a nawet przytaknąć, że ma Pan rację i uścisnąć Panu dłoń  na pożegnanie? Pytanie, czy bezproduktywne bicie piany i debatowanie z rządem PO-PSL było lepsze, niż ucięcie przez PiS sprawy, że "żadnej dyskusji nie będzie".
Jeśli i tak będzie tak, jak władza (któraś z poprzednich, bądź obecna) sobie wymyśliła, to ucięcie bez ogródek, że "żadnej dyskusji nie będzie", prowadzi do takiego samego efektu, za to oszczędza czas i wysiłek i jest, w gruncie rzeczy, uczciwsze, niż mamienie "dyskusjami".
PiS zresztą też urządził "okrągły stół" i podobne cyrki. Różnica jest tylko w Pana osobistym nastawieniu, że "dyskusje" z PO-PSL miały sens i był "wysłuchiwany", a z PiS-em nie mają i PiS się nie kryje, że słuchać nie ma zamiaru.

A w kwestii programu:

Ad.1 - co konkretnie chciałby Pan usunąć z Podstawy Programowej? Jakieś przykłady? Lista rzeczy do usunięcia? Najlepiej z matematyki albo polskiego. Bo, oczywiście, z chemii, biologii, fizyki, czy geografii można śmiało wyrzucić cokolwiek - i tak nikt by nie płakał, gdyby te przedmioty wyrzucić w całości. Powiem obrazoburczo nawet, że wyrzucenie całości matematyki ze szkoły byłoby dobre - lepsze jasne nieuczenie, niż pozorowanie uczenia. Maturę w końcu już od dawna można zdawać z wiedzy o tańcu. Wyrzucając w całości biologię i geografię byłby załatwiony punkt 2. ich zebrania w jedno.
Odnoszę wrażenie, że wszystkie kolejne rządy od 20 lat okrawają PP metodą salami i i tak nie ma w niej już niemal nic z tego, co pamięta Pan, czy ja z własnej szkoły.

"przywrócenie w szkołach radości z uczenia się"
Niechże Pan nie przesadza z demagogią! Można snuć marzenia o jej stworzeniu, ale ponieważ nigdy jej nie było, to przywrócić się nie da.
Radości, literacko opisywanej przez Gombrowicza w "Ferdydurke", czy przez Pink Floyd w "Another Brick in The Wall", czy przez Tadeusza Kantora w "Umarłej Klasie", może Monty Pythons w "Meaning of Life"? Czy we wspomnieniach ludzi kalibru Bertranda Russella? Jaką radość tu przywracać?

Ad.3 - chyba nie trzeba tego specjalnie "umożliwiać". Jeszcze za komuny były wiejskie oddziały tylko klas 1-4, a ostatnio zerówka i 1-3, a starsi mieli zajęcia w innych, czasem całkiem odległych budynkach. A w małomiasteczkowych zbiorczych szkołach gminnych wystarczy przemianować ściankę działową między gimnazjum i liceum na ściankę między "maluchami" i "starszymi" - dokładnie to samo, co zrobiono w nich w momencie wprowadzania gimnazjów w 1999. Nawet łatwiej, bo trzeba przearanżować miejsce z 9 na 8 roczników.

Ad.4 - to jest coś, co postuluję od lat - by finansowanie szkolnictwa uczynić równie przejrzystym, co w Szwecji czy Norwegii. To by jednak wymagało przyznania przez jakąś partię, że subwencja centralna dla samorządów nie pokrywa realnych wydatków nawet w połowie. I albo trzeba ją bardzo podnieść (niewyobrażalne dla budżetu centralnego), albo skończyć z fikcją, że gminy utrzymują szkolnictwo z przekazywanych im na to centralnych pieniędzy, a nie zostały zmuszone do wydatkowania na to własnych podatków lokalnych.

Ad.5 Jak wyżej. Dlaczego ustawić cięcie na przerzuceniu na samorządy kosztów przez rząd ostatniego roku, a nie objąć tym podobnych działań wszystkich innych, od samego przekazania szkół samorządom dwadzieścia lat temu???

Ad.6 stoi w sprzeczności z 5. - jeśli ma w szkołach być zatrudnione więcej specjalistów, bez obciążania tym samorządów, to oznacza podbicie budżetu centralnego. Ten punkt zostanie odrzucony przez wyborców - podatników, którzy już dziś uważają, że płacą zbyt wysokie podatki. Jest to program w rodzaju programu wyborczego Wałęsy: "sto milionów dla każdego" (bez określenia, kto ma za to zapłacić), w dzisiejszej wersji: "500+". Nawet gorszy, bo ludzie marzą, by dostać pieniądze do ręki, a zatrudnianie "więcej specjalistów" mało ich obchodzi i nie wyłącza pytania o to, czy to nie oni mają za to zapłacić.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...