Blog

Menu STO na Bemowie

(liczba komentarzy 1)

   Minął już trzydziesty trzeci rok mojej pracy na stanowisku szefa w STO na Bemowie. Najpierw była to tylko szkoła podstawowa, potem zespół szkół, z gimnazjum w składzie, a obecnie z liceum ogólnokształcącym. Spędziłem w tym niezwykłym miejscu ponad połowę życia i zdecydowaną większość kariery zawodowej. W zamian osiągnąłem coś dla mnie bezcennego – poczucie satysfakcji i profesjonalnego spełnienia, niezależne już od tego, jak ułoży się przyszłość.

   Jeśli ktoś dopatrywałby się w ostatnim zdaniu drugiego dna, spieszę zapewnić, że nie zamierzam jeszcze kończyć tej przygody, chociaż perspektywy rysują się bardzo niepewnie. Czasy są trudne, a polska szkoła nie wygląda tak, jak ćwierć wieku temu, mierzy się też z zupełnie innymi wyzwaniami. Nie inaczej jest w placówce społecznej. Tak naprawdę, w kakofonii rozmaitych życzeń i postulatów nie bardzo wiadomo, jaka ma ona być dzisiaj, a jaka jutro; w jaki sposób ma się zmieniać i w którym kierunku podążyć.

   W STO na Bemowie od samego początku konsekwentnie patrzyliśmy w przyszłość. Wprowadzaliśmy rozmaite innowacje w zakresie programu, metodyki i organizacji nauki. Kiedy jeszcze nikomu nie śnił się slogan, że „edukacja to relacja”, goście odwiedzający naszą placówkę zwracali uwagę, że jest to szkoła, w której, cytuję podsłuchane w stołówce podczas obiadu: „uśmiech wisi w powietrzu”. W okresie najgłębszych zmian i największego entuzjazmu środowiska nauczycielskiego, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gościliśmy tysiące poszukiwaczy inspiracji z całej Polski. Przyjeżdżali dowiedzieć się, jak może wyglądać nauczanie blokowe, co to są „góry zachowania”, jak funkcjonuje metoda zaliczeniowa. Wiele osób robiło zdjęcia lub pracowicie spisywało rozmaite treści ze szkolnych dekoracji. Nie doczekaliśmy się wiernych naśladowców, ale na pewno zainspirowaliśmy szeroki krąg nauczycieli.

   Z biegiem lat entuzjazm dla zmian opadł i to w całym oświatowym narodzie. Zapanowała fascynacja egzaminami zewnętrznymi i dyktatura rankingów. Władze poszły w kierunku udoskonalania podstawy programowej, zapominając, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jako drogowskaz dla społeczności szkolnych wprowadzono zupełnie chybione biurokratyczne misterium ewaluacji zewnętrznej. W bólach ulokowano sześciolatki w szkolnych ławach, bo tak miało być lepiej. Nie przypadkiem chyba w owym czasie zmniejszyło się zainteresowanie oddolnym poszukiwaniem alternatywnych rozwiązań. Za to w 2016 roku pojawiła się zmiana narzucona odgórnie - radykalna i obowiązkowa - w postaci reformy Anny Zalewskiej.

   Do dziś trwają spory, czy sprzeciwiali się tej zmianie wyłącznie nauczyciele „wygaszanych” gimnazjów, czy też nieco szersze kręgi środowiska oświatowego. Na pewno jednak początkowo mało kto zdawał sobie sprawę, jak bardzo niszczący okaże się przyjęty wówczas przez władze program działania. Jednak już niespełna trzy lata później strajk nauczycielski był protestem nie tylko przeciwko pauperyzacji zawodu, ale także fatalnym skutkom owej „dobrej zmiany w edukacji”. Niestety, pozbawiony poparcia społecznego, zakończył się upokorzeniem strajkujących, a pandemia, której skutków doświadczyliśmy w kolejnych latach, dopełniła dzieła gaszenia ducha w środowisku.

   Jakkolwiek szkoła niepubliczna, jaką jest STO na Bemowie, mogła nieco łatwiej poradzić sobie z tym ciągiem kryzysów, również u nas miejsce patrzenia perspektywicznego zajęła codzienna walka o przetrwanie. Przez ostatnie kilka lat nie zastanawiałem się w ogóle, co będzie za rok, dwa czy pięć, a jedynie jak poradzić sobie z bieżącymi problemami. Kiedy wreszcie powróciliśmy do stacjonarnej nauki, okazało się, że dwa lata pandemicznego biegu z przeszkodami wywarły ogromny wpływ na postawy dzieci i rodziców. Zmianę daje się zauważyć również pośród nauczycieli.

   W minionym roku mozolnie odbudowywaliśmy życie społeczne szkoły, rozpoznając nowe potrzeby uczniów na różnych etapach kształcenia i szukając sposobów wyjścia im naprzeciw. Powróciło wiele tradycyjnych działań i szkolnych zwyczajów. Staraliśmy się także ogarnąć problemy – zdecydowanie bardziej zalęknionych niż kiedyś – rodziców. Teraz stoimy wobec pytania, co dalej? Póki co, wiem tylko tyle, że za mojej kadencji rewolucji nie będzie. Szkoda ryzykować zniszczenie wieloletniego dorobku, zamiast mądrze z niego korzystać. Ale pewne modyfikacje kursu na pewno okażą się konieczne.

   Zakrawa na paradoks, że w ostatnich, tak ciężkich latach, pomimo braku zainteresowania ze strony władz, bardzo ożywiły się w kraju oddolne ruchy, postulujące zmiany w edukacji. To z jednej strony efekt rosnącego niezadowolenia z siermiężnej codzienności placówek oświatowych, z drugiej próba wyjścia naprzeciw nowym wyzwaniom, z jakimi boryka się świat i społeczeństwo. Podczas niezliczonych konferencji, webinariów, spotkań powtarzają się postulaty mniej lub bardziej radykalnych działań, na przykład zerwania z tradycyjnym sposobem oceniania, zadawaniem prac domowych albo nawet przymusem chodzenia do szkoły. Ich entuzjaści czasem obiecują wręcz, że proponowana przez nich zmiana jest zdolna uzdrowić całą polską edukację.

   Obserwuję ten ferment intelektualny ze znacznym dystansem. Uważam, że aby zmienić szkołę, musi najpierw zmienić się społeczeństwo. A ponieważ wydaje się to w tym momencie mało prawdopodobne, pozostaję obrońcą tradycyjnego kształtu edukacji szkolnej, choć oczywiście nie odmawiam nikomu prawa do eksperymentów. Zdaję sobie sprawę, że nie powróci już wspomniany wyżej entuzjazm z końca lat dziewięćdziesiątych – skala wyzwań oferuje raczej krew, pot i łzy, aniżeli radosną perspektywę tworzenia. Trochę żal mi jednak zebranych w STO na Bemowie doświadczeń, także w tak modnych dzisiaj obszarach, jak choćby nauka bez ocen czy tworzenie w szkole dobrego środowiska wychowawczego. Zdaję sobie sprawę, że jeśli nawet nie stoimy w awangardzie, nadal możemy inspirować. W tym celu jednak trzeba się spotkać…

   W ostatnich latach wielokrotnie zdarzało mi się zapraszać różne osoby do odwiedzenia naszej placówki. Niemało spośród nich zadeklarowało, że na pewno się pojawi. W minionym roku szkolnym gości mieliśmy jednak tylko dwukrotnie. Po trosze rozumiem dlaczego tak mało, bo sami, pomimo obietnicy, nie wybraliśmy się z rewizytą do szkoły w Legionowie. Po prostu tyle się dzieje, że czasu, a niekiedy i chęci brakuje. Z drugiej strony jednak mam nieodparte wrażenie, że ludzie bardziej interesują się propagowaniem tego, co nowe, modne, a najlepiej jeszcze ich własne - najlepsze, a nawet jedyne słuszne, niż samodzielnym poszukiwaniem natchnienia w mało docenianej obecnie tradycji; że częściej szukają potwierdzenia swoich poglądów, doświadczeń i intuicji, niż nowych inspiracji. A już szczególnie w dość konserwatywnym spojrzeniu na szkołę, z jakim jestem zazwyczaj kojarzony.

   Piszę to, nie żeby się wyżalić, ale wyjaśnić, dlaczego po latach chciałbym raz jeszcze zaoferować szerokim kręgom środowiska oświatowego doświadczenia i pomysły powstałe w STO na Bemowie. A że nic na siłę, postanowiłem zebrać je dla zachęty w jednym dokumencie. Po trosze dla żartu, po trosze dla wygody, nadałem mu formę zbliżoną do menu z restauracji. Czytelnik znajdzie w nim rozmaite przystawki, bogaty wybór dań głównych oraz desery. Każda pozycja będzie opatrzona krótkim opisem. Muszę przyznać, że w trakcie pisania mnie samego zaskoczyło bogactwo i różnorodność tej oferty. Ani się człowiek obejrzał, kiedy w ciągu wielu lat to wszystko ujrzało światło dzienne i stało się częścią naszej szkolnej codzienności. Myślę, że przygotowane przeze mnie menu będzie zaskoczeniem także dla części nauczycieli z STO na Bemowie, nie mówiąc już o rodzicach uczniów, a nawet samych uczniach. Mało kto ma okazję na co dzień ogarnąć całą panoramę programu naszej placówki, od etapu kształcenia zintegrowanego po klasę maturalną.

   Życzę zatem miłej lektury, a jeśli ktoś nabierze apetytu, zapraszam do źródła strawy duchowej bijącego na warszawskim Bemowie.

"MENU STO NA BEMOWIE"

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Adam Zakrzewski

Cher Chef! Pyszności! Konsumujemy od 10 lat ze smakiem. Dziękuję.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...