Blog

Jestem nauczycielem. Wierzę w naukę.

(liczba komentarzy 21)

   Dzisiaj w komentarzu na profilu FB NIE dla chaosu w szkole napisałem takie oto słowa:

Uważam, że ustawienie nauczycieli w kolejce do szczepienia zaraz po medykach jest właściwym posunięciem. Zamierzam skorzystać z możliwości zaszczepienia się najszybciej, jak się da.

   Była to moja reakcja na post, w którym przytoczono deklarację ministra Czarnka, że nauczyciele będą w pierwszej grupie objętej szczepieniami przeciw COVID-19.

   Tuż obok znalazł się inny komentarz, o zupełnie odmiennej wymowie:

Niech się zaszczepi i za siebie i za mnie... Ja chętnie zrezygnuję.

   W ciągu kilku godzin doczekałem się 22 lajków, a jedna osoba mnie wyśmiała. Sąsiedni komentarz otrzymał w tym samym czasie dokładnie trzy razy więcej lajków i 12 reakcji negatywnych. A zatem, moje pozytywne podejście do kwestii szczepienia przeciw COVID-19 okazało się w tym miejscu – tak licznie na co dzień odwiedzanym przez osoby zainteresowane edukacją – w zdecydowanej mniejszości. Tego się nie spodziewałem.

   Nie zamierzam tutaj przytaczać naukowych argumentów za szczepieniami czy zbijać twierdzeń ich przeciwników. Wszak dzisiaj każdy wie swoje. Ale dla spokoju sumienia postanowiłem w tym miejscu napisać, że zamierzam szczepić się przeciw COVID-19, ponieważ:

- mam zaufanie do osiągnięć nauki,

- uważam, że jestem to winny otaczającym mnie ludziom,

- godzę się na niewielkie ryzyko osobiste, jeśli na drugiej szali leży położenie kresu epidemii, która rujnuje nasze społeczeństwo pod tak wieloma względami.

   Jest mi przeraźliwie smutno, że w świecie, którego obecne oblicze ukształtowały bezsporne osiągnięcia nauki, tylu ludzi w nią nie wierzy. Nawet w środowisku oświatowym.

   Jestem nauczycielem. Wierzę w naukę.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Szczepić się powinni chętni (ja to zrobię!), no a ci, którzy chcą powalczyć o Nagrodę Darwina niech ją zdobywają!!! Taka precyzyjna selekcja naturalna ... ;-)

Skomentował Zosia

Niestety nauka i naukowcy sami się kompromitują, działając na rzecz ideologii. Proszę w takim razie o wskazanie naukowych podstaw twierdzenia o istnieniu cechy niebinarności. Czy to nie na uniwersytecie usłyszeliśmy, że ze związku dwóch mężczyzn może urodzić się dziecko?

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Zosia
Poza kierunkami naukowymi (przyrodnicze, ścisłe, medyczne) na uczelniach istnieją też kierunki para(czy pseudo)naukowe, oparte, za klasykiem, na mniemanologii stosowanej - nieoparte na replikowalnym doświadczeniu, gdzie jeden rabin mowi NIE, a drugi rabin mówi TAK. Ich "naukowość" jest taka jak w efekcie cargo(warto poczytać!) - TEŻ mają profesorów, doktorów itd., dają dyplomy, mają studentów etc. Do najbardziej wyrazistych należą teologia, właśnie gender studies no i, co ważne w tej rubryce, tzw. pedagogika akademicka ... ;-) MEDYCYNA to co innego!!!

Skomentował Marcin

Panie Dyrektorze.
Tu nie chodzi o naukę tylko o brak zaufania do rządu. Ludzie boją się, że za pół roku się okaże, że szefem jakiegoś urzędu dopuszczającego szczepionkę na polski rynek jest szwagier ciotki Kaczyńskiego po zawodówce a szczepionka jest z Urugwaju bo tam łatwiej przykręcić na kasie.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Marcin
Katarzyna Hall, w końcu minister edukacji, była po prostu sąsiadką Tuska z Sopotu oraz żoną jego guru (RMP) z lat młodości. Jakich ONA miała znajomych/ludzi, lepiej nie mówić. Np. za czasów p. Berdzik w ORE jej wice ds. administracyjno-FINANSOWYCH był ... skazany prawomocnym(!) wyrokiem (za paserkę - "legalizował" jako sekretarz gminy kradzione samochody!) kryminalista - b sekretarz podradomskiej gminy (i b.nauczyciel fizyki), prywatnie mąż wicedyrektorki departamentu w MEN (tej od IPETÓW!). Starczy??? Nihil novi sub Sole :-(

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Jakby kto nie wierzył w tego pasera-kryminalistę ... ;-)
https://archiwum.rp.pl/artykul/1159642-Byly-paser-rzadzil-ORE.html

Skomentował Xawer

Nauka nie jest czymś do wierzenia, raczej wprost przeciwnie: jest metodą opartą o krytycyzm, racjonalizm, samodzielną analizę danych i argumentów, etc., a nie "wiarę w".
Dawno temu już ujął to bardzo jasno David Hume: nauka może dawać wiedzę o faktach i mechanizmach, ale nie wskazania, jak należy postępować ani oceny, co dobre, a co złe. Najwyżej przesłanki do takich wyborów, które jednak muszą mieć niezależną od nauki aksjologię i muszą uznawać racjonalizm i logikę w budowie łańcuchów wnioskowań. Stąd uznanie dla nauki, czy "wiara w naukę" nie mogą same określać, czy zaszczepienie się jest dobre i słuszne, czy nie. Nawet wśród ludzi o najbardziej naukowym, racjonalnym i logicznym stylu myślenia wybory w kwestii szczepienia się na Cov-19 są różne, bo inne mają przesłanki aksjologiczne i różne (albo inaczej spriorytetyzowane) mają cele.

@ Zosia & W.Z.
Upolitycznienie i ideologizacja powszechnego odbioru nauk ścisłych, w tym również medycyny, ale i najtwardszych, jak fizyka, są dziś ogromne i nie sposób mieć zaufania do głosów "nauki" w sprawach ideologicznie, politycznie, albo komercyjnie nacechowanych - n.p. w "naukowym" potwierdzeniu, że oświetlanie domu zwykłą żarówką zamiast LED-owej jest złe. Ani nawet nie "złe", ale "powodujące, że klimat się z tego powodu ociepli" (już abstrahując od tego, czy bardziej lubimy mrozy i śnieżne zimy, czy upały latem i zimy takie, jak tegoroczna)

Skomentował Zosia

@WZ @Xavier
Zdaję sobie z prawę, że są to różne kierunki, jednak dobrze by było, aby na tematy gender studies wypowiedzieli się neurolodzy. Humanistyka jest potrzebna, ale nie może być sytuacji, że filozofowie wymyślają swoje teorie, a naukowcom zamyka się usta, jeśli badania nie są tendencyjne.

Dobrze mówi Ziemkiewicz - specjaliści od oświecenia wypaczyli oświeceniowe ideje. Mamy ślepo teraz wierzyć w prawdę objawioną, ideologię postępu i niczego nie podważać.

Nie omieszkam tu również zaznaczyć, że zawiodłam się na autorze bloga. Moment, w którym świetli ludzie i autorytety będą nam radzić , by wyłączyć myślenie i podążać za tlumem, bo i tak nie znamy się na nauce, uważam za znamienny dla upadku cywilizacji.

Skomentował Andrzej

Jarku,
Myślę, że to nie jest kwestia wiary lub niewiary w naukę. To kwestia upadku autorytetów, którym moglibyśmy zawierzyć i przyjąć za nimi, że wszystko zostało zrobione w imię nauki, a nie w imię mamony.
To nie nauka rządzi światem, to nie naukowiec wybitny nawet jest krezusem. Sam powiedziałeś kiedyś „zobacz jak skoczyły akcje Moderny” (albo podobnej firmy, kiedy ogłosiła wynalezienie szczepionki). Szefowie różnych szczebli różnych firma sami sobie (a najchętniej naukowcom) odgryzą dłonie, aby być pierwszymi w wyścigu po kontrakty na dostawę i rosnące ceny akcji z nadzieją głupich, że obłowią się na dywidendach.
Jeden z moich ulubionych filmów (chociaż książka lepsza) „Jestem legendą” – chociaż ma podtekst polityczny – pięknie pokazuje do czego prowadzi gonitwa o bycie pierwszymi. W filmie akurat w szlachetnej (może) walce z chorobą nowotworową.
Nie dziwię się tym, co się boją. Oni nie wierzą w szlachetne cele nauki. Bo nauki służy nie nauce (ta zdechła z głodu), tylko forsie (AKCJONARIUSZY!). Nawet humanistyka zaprzęgła się w interesy (polityczne) i jest gotowa udowodnić wszystko, byle dostać grant lub grancik (np. na badanie wpływu gier komputerowych na poziom patriotyzmu młodych Polaków).
Amen

Skomentował Jarosław Pytlak

Drodzy Komentatorzy!
Ustosunkuję się najpierw do jednej myśli ogólnej, przewijającej się w kilku wypowiedziach. Dziękuję za takie wszechstronne wykazanie mi jak to współczesna nauka nie jest godna zaufania. Sam jestem sobie winny, bo tak sformułowałem tytuł, że pozostałe dwie przyczyny mojego pozytywnego podejścia do szczepienia przeciw COVID nie zostały dostrzeżone. Abstrahując od tego jednak mam nieco inny pogląd - może powinienem napisać "na szczęście", bo z podzielając w pełni Wasz pesymizm zacząłbym rozmyślać o eutanazji samego siebie.
Nauka nigdy nie była czysta i szlachetna. Nie myślę nawet o naukowcach-zbrodniarzach na usługach Hitlera, ale na przykład takich, jak niejaki Łysenko - czołowy "biolog" w Związku Radzieckim aż po czasy Chruszczowa - zawdzięczający swoją karierę wyłącznie usłużności wobec władzy I zaspokajaniu jej potrzeby posiadania "komunistycznych osiagnięć". Już w czasach, gdy chodziłem do liceum był synonimem ignoranta I karierowicza, a jego "odkrycia" traktowano jako kuriozum. Dzisiaj takich Łysenków mamy legiony i żadnego mechanizmu weryfikacji ich "dorobku", bo każdy, nawet największy ignorant może znaleźć w internecie rzesze wyznawców. Nadal jednak są też poważne ośrodki naukowe I poważni naukowcy. Paradoksalnie, Andrzeju - często tam, gdzie pompuje się najwięcej pieniędzy. Bo można być niszowym ekspertem w internecie, ale stworzenie czegoś, co zwróci nakłady, to nie jest zabawa dla cwaniaków. I wiecie co, Państwo? Może się mylę, może nie mam racji, ale chyba wolę się mylić, niż patrzeć na świat bez żadnej wiary w ludzi i w naukę.

Skomentował Jarosłąw Pytlak

@Zofia (autorka komentarza nr 8). Przyznam, że Pani wypowiedź zabolała mnie, a zarazem wprawiła w osłupienie. Napisała Pani, że zawiodła się na autorze bloga. Zrozumiałbym zawód, gdybym jako pedagog okazał się pedofilem albo malwersantem, albo gdybym nagle zadeklarował, że reforma Zalewskiej jest najlepszą rzeczą, która spotkała polską oświatę w XXI wieku. Czyli gdybym zaprzeczył swojemu etosowi zawodowemu lub temu, o czym piszę na blogu. Ale mój pogląd na kwestię szczepionki?! Wydaje mi się, że jako pedagog zawsze akcentowałem znaczenie wychowania prospołecznego. Deklaracja, że zaszczepię się, bo jestem to winny swojemu otoczeniu, to konsekwencja w moim postępowaniu. 
Jeśli miała Pani o mnie wcześniej dobre zdanie (a tak można sądzić, skoro spotkał Panią zawód), to oczekiwałbym raczej przyjęcia do wiadomości moich racji. Nie zgody na nie, ale refleksji, że ten skądinąd niegłupi Pytlak ma takie zdanie, ciekawe... Nigdy nie radziłem, by wyłączać myślenie, wręcz przeciwnie. Natomiast gotowość zrezygnowania z części swojej autonomii na rzecz interesu społecznego nie powinna być traktowana jako "podążanie za tłumem". Afirmacja indywidualności wychodzi temu społeczeństwu bokiem na wszystkie strony.

Skomentował Xawer

@Andrzej
Właśnie o tym piszę: że "wiara w naukę" stała się dziś wiarą, tyle że nie w wierzy się już słowom św. Pawła, tylko jakiegoś człowieka z (albo i bez) profesorskim tytułem. Nauka, która w jej świetlanych czasach oparta była na samodzielnej analizie i rozumieniu, w dyskusjach publicznych nie opiera się dziś o argumenta ad meritum, ale właśnie o "wiarę w naukę", czyli o argumenta at verecundiam, eksploatowane nie w celach poznawczych, tylko do manipulowania społeczeństwami dla interesów politycznych, ideologicznych, czy komercyjnych. Najmniej kryli się z tym Marks i Engels, dumnie nazywający swoją ideologię "socjalizmem naukowym", czy sowieccy ideolodzy z ich "komunizmem naukowym" i "światopoglądem naukowym".

"Nie dziwię się tym, co się boją. Oni nie wierzą w szlachetne cele nauki" I bardzo słusznie, że nie wierzą, bo nauka nie może mieć celów szlachetnych, a tylko uczciwe intelektualnie, albo manipulanckie. Ale nie może wypowiadać się na tematy etyczne. Może jedynie oceniać prawdziwość/poprawność jakiś ogniw w łańcuchu wnioskowania od etycznych założeń pierwotnych do wniosku etycznego w jakiejś szczegółowej sprawie. Ma cele wyłącznie poznawcze wobec świata realnego oraz tworzenia struktur logicznych. A jak dotąd nie padły w naukach medycznych odpowiedzi na pytania "jakie są koszty zaszczepienia się" (koszty w sensie ryzyka i poziomu powikłań, ale również finansowo-organizacyjne) oraz "jakie są spodziewane skutki zarówno dla mnie osobiście jak i dla całego społeczeństwa z przyjęcia przeze mnie szczepionki". Tu mamy tylko propagandę i właśnie parareligijną wiarę (lub jej brak) w wieszczenie WHO czy min. Niedzielskiego, że powszechne szczepienia covid, to jedyne, co może uratować ludzkość przed totalną zagładą. Nauka nie jest w stanie przewidzieć skutków takich masowych szczepień. Oczywiście, ekonomia jest w stanie przewidzieć, że skutkiem niemal pewnym będą krociowe zyski firmy Pfitzer. Ale to jest jedyny skutek możliwy do przewidzenia z dużym prawdopodobieństwem.

@ J.P.
Nie chciałem już rozmywać swojego komentarza, ale sam Pan powraca do dwóch pozatytytułowych swoich argumentów.
Pierwszy z nich "uważam, że jestem to winny otaczającym mnie ludziom" jest czysto moralny, nie mając zaczepienia w żadnej przesłance o bardziej fundamentalnych powinnościach wobec ludzi. Nie ma żadnego naukowo-merytorycznego uzasadnienia powiązanie typu "jestem to winien innym, bo w ten sposób istotnie zmniejszę ryzyko ich covidowej śmierci". Jest to czysto abstrakcyjne przekonanie o powinności etycznej, jakie zapewne niewiele osób podziela bez wiary (właśnie: wiary) w to, że szczepiąc siebie ratujemy ludzkość.

Drugi z nich "godzę się na niewielkie ryzyko osobiste, jeśli na drugiej szali leży położenie kresu epidemii, która rujnuje nasze społeczeństwo pod tak wieloma względami" godny jest uznania, jednak przemyca znów wiarę wcale nie w badania naukowe, tylko w "naukowo" argumentowaną propagandę, a ściślej w dwie bardzo wątpliwe i jedną ewidentnie fałszywą przesłankę:
1. że ryzyko szczepienia "jest niewielkie" - dotychczas szczepionki covid nie przeszły wyczerpujących testów bezpieczeństwa, co więcej Pfitzer zażądał zwolnienia go z odpowiedzialności za ewentualne skutki uboczne. Przeszły wyłącznie wstępne fazy testów, na kilkusetosobowych czy kilkutysięcznych próbach, jakie nie byłyby w stanie wykryć takiego samego odsetka powikłań, jaki jest odsetek śmierci w wyniku infekcji osób nieszczepionych - trudno wróżyć, że przyjęcie szczepionki jest bezpieczniejsze i niesie mniejsze ryzyko, niż zarażenie się;
2. że szczepienie się położy kres epidemii - ten sam argument dotyczył dotąd noszenia maseczek, odwołania wyborów prezydenckich, zamknięcia granic, zamknięcia szkół, zakazu spacerów w parku, zamknięcia restauracji, teatrów i muzeów, zakazu odwiedzenia starej cioci na Wielkanoc, a teraz młodej przyjaciółki na Sylwestra, etc. Jakoś żadne z tych działań nie powstrzymały epidemii, a nieliczne kraje (jak Szwecja), które restrykcjom się nie poddały, nie są epidemią dotknięte zauważalnie bardziej, niż inne. Osobiście bardzo wątpię, że szczepienia zmienią zauważalnie poziom epidemiologiczny;
3. że to epidemia rujnuje społeczeństwo. To jest absolutna nieprawda - nie epidemia rujnuje społeczeństwa, tylko rujnują je decyzje polityczne, mające w swoich tytułach słowo "epidemia", "pandemia" lub podobne. Epidemia w sensie skutków zdrowotnych infekcji covid ma marginalny wpływ na społeczeństwa, znacznie mniejszy, niż choroby onkologiczne, kardiologiczne, cukrzyca, choroby neurodegeneracyjne, etc.

Skomentował Jarosław Pytlak

@Xaver, dziękuję bardzo za egzegezę mojego oświadczenia. Liczyłem na Pana I się nie zawiodłem. Nie będę dyskutował, ponieważ w swoim wpisie dość wyraźnie dałem do zrozumienia, że moja decyzja ma aspect racjonalny (napisałem o wierze w naukę, może powinienem napisać o zaufaniu do nauki - ale zaufanie, to dzisiaj słowo zapomniane, w przeciwieństwie do wiary), oraz moralny. Pan poddaje krytycznej analizie mój moralny pogląd, opierając się na wiedzy naukowej. Ja w Pańskich argumentach widzę przede wszystkim świadectwo wiary w doniesienia medialne, bo chyba nie opiera się Pan na wiedzy zweryfikowanej naukowo. I dorzuca Pan do tego garść innych swoich poglądów, w dużej części ocen a, a nie faktów. Krótko mówiąc, przyganiał kocioł garnkowi.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Jarosław Pytlak
Wierzy Pan w naukę i ja też. Na boku zostawiam kwestie naukowców (!) skorumpowanych, bo to nie nauka tylko jednostki. Jest Pan biologiem. No to jak może Pan pogodzić podstawowe(!) MNIEMANIE gender studies, że różnice, w tym zachowań, pomiędzy samcami i samicami ssaków gatunku zwanego homo sapiens to tylko kulturowy konstrukt wynikający z patriarchatu. Czy samice i samce innych ssaków i ich zachowania nie różnią się, choć o kulturze trudno tu mówić? Jak to się ma do teorii ewolucji Darwina, która o przystosowawczej roli takich m.in. różnic pomiędzy płaciami mówi??? ;-)

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Jarosław Pytlak
Wierzy Pan w naukę i ja też. Na boku zostawiam kwestie naukowców (!) skorumpowanych, bo to nie nauka tylko jednostki. Jest Pan biologiem. No to jak może Pan pogodzić z biologią podstawowe(!) MNIEMANIE gender studies, że różnice, w tym zachowań, pomiędzy samcami i samicami ssaków gatunku zwanego homo sapiens to tylko kulturowy konstrukt wynikający z patriarchatu. Czy samice i samce innych ssaków i ich zachowania nie różnią się, choć o kulturze trudno tu mówić? Jak to się ma do teorii ewolucji Darwina, która o przystosowawczej roli takich m.in. różnic pomiędzy płaciami mówi??? ;-)

Skomentował Xawer

Oczywiście, że też nie mam nukowych przesłanek, a wyłącznie przekonania i intuicje.
Właśnie w tym rzecz: nie istnieją przesłanki naukowe (czyli zweryfikowane medycznie), pozwalające na logiczne przejście od "moim celem jest osiągnącie dużego wzrostu bezpieczeństwa przy śladowym ryzyku" do "więc warto się zaszczepić".
Jest wyłącznie czysto irracjonalny wybór pomiędzy "bardziej obawiam się zachorowania", a "bardziej obawiam się skutków ubocznych szczepienia".
Jest to zresztą spór, jaki nigdy nie będzie miał jednoznacznego "naukowego" rozstrzygnięcia, najwyżej mogą się nam zmienić wagi przy balansowaniu wyboru. Ale każde szczepienie zawsze jest wyborem na zasadzie odwróconej loterii: czy wolimy pewność poniesienia niewielkiego kosztu, czy niewielkie prawdopodobieństwo większej straty. Uściślanie wiedzy naukowej może jedynie precyzyjniej estymować cenę ubezpieczającego losu i jego skuteczność oraz prawdopodobieństwo i wysokość straty, jeśli go nie kupimy, albo kupimy nieskuteczny. Przy jednorazowej grze z indywidualnej perspektywy nawet gra na większą wartość oczekiwaną nie zawsze jest dobrym wyborem - wielu ludzi preferuje drobne ryzyko nad nawet małą pewną ceną, ale wielu kupuje drogie ubezpieczenie przed marginalnym nawet ryzykiem. A w grze "szczepić się czy nie szczepić" jest to tym trudniejsze, że koszty obu wyborów nie są w prosty i uniwersalny sposób wymierne liczbowo, więc nawet nie da się grać "na mniejszą wartość oczekiwaną kosztu". Skazani jesteśmy na intuicyjne, a nie "naukowe" wybory.

Wiarę w doniesienia medialne mam jedynie co do literalnie rozumianych faktów. Np. jeśli piszą, że Pfitzer wynegocjował sobie zwolnienie z odpowiedzialności za skutki uboczne szczepień, to wierzę, że tak jest i że w razie czego nie będzie mógł Pan go pozwać o odszkodowanie. Moim wnioskiem z tego jest już, że nawet naukowcy Pfitzera nie potrafią oszacować wartości oczekiwanej skutków ubocznych. Wierzę też, że jeśli media piszą, że od 28 grudnia będzie w Polsce obowiązywać godzina policyjna, to będzie i lepiej wtedy nie dać się złapać policjantowi na ulicy. A już moją interpretacją i łączeniem różnych faktów jest to, że za destrukcję życia społecznego uznaję narzucenie całości społeczeństwa godziny policyjnej, a nie obawę, że ucierpię od Covid.

Zapewne mamy też trochę różną listę priorytetów. Nie tylko etycznych, ale przede wszystkim wag przypisywanych ryzyku. Generalnie mam mniej bezpośrednich konkatów z mniejszą liczbą ludzi, nie tylko pracując zdalnie i indywidualnie od lat - dla wygody, a nie z racji koronaregulacji - ale i mieszkając na wsi, a nie w wielkim mieście.
Stąd nie przyjmuję nawet już dobrze przetestowanych szczepień corocznej grypy, bo prawdopodobieństwo zachorowania jest w moim przypadku dość niskie, a koszty (objawy łagodniejsze niż w zachorowaniu, ale wyraźnie uciążliwe i nieprzyjemne) są pewne. W Pana przypadku ryzyko choroby na pewno większe, przy takim samym koszcie.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@Jarosław Pytlak
Łysenko uchodził za użytecznego dla władzy -"proletraiacka nauka" - to brzmiało... ;-) Biologia wydawała się Stalinowi niezbyt istotna strategicznie. Gdy naśladowcy Łysenki pojawili się w fizyce, chcąc w latach 40-tych tworzyć "proletariacką fizykę", Stalin, na wniosek odpowiadającego TEŻ za program atomowy Berii, kazał ich skrócić o głowę lub umożliwić poznanie piękna syberyjskich krajobrazów - bomby A i H były ważniejsze od ideologii .;-)

Skomentował Jarosław Pytlak

@włodzimierz - nie mam pojęcia, jakie jest podstawowe mniemanie gender studies. Wiem natomiast, bo widzę, że kultura wpływa na funkcjonowanie płci ludzkich. Polecam, nawiasem mówiąc, lekturę Magdaleny Samozwaniec, która potrafiła to pokazać, choć za jej czasów jeszcze o gender nikomu się nie śniło.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@JP
Ależ oczywiście, że kultura WPŁYWA na funkcjonowanie przedstawicieli płci. Ale płcie(i ich różnice!) nie są jej wytworem. No i że można je unieważnić(!) zmieniając/likwidując tę kulturę ... ;-)

Skomentował Ppp

Prosty artykulik, a jaka straszliwa dyskusja się wywiązała...
Tym czasem sprawa jest prosta: Szczepionka jest nowa, wyprodukowana kilkakrotnie szybciej, niż standardowo, zatem aktualnie mamy raczej eksperyment – w tym momencie zatem nie należy deklarować, czy ktoś się zaszczepi czy nie. Na to będzie czas za pół roku, kiedy będziemy mieli jaśniejszy obraz dot. zarówno skuteczności jak bezpieczeństwa.
Może się okazać, że szczepionka działa trzy miesiące – wtedy nie warto.
Może się okazać, że któraś nie jest bezpieczna – poczekamy, aż pozostaną te bezpieczne.
A na razie: czekać i obserwować sytuację.
Pozdrawiam & Wesołych Świąt!

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...