Blog

Dziesieć haustów świeżego powietrza

(liczba komentarzy 4)

   Jesienne wybory parlamentarne mogą stanowić punkt zwrotny w dziejącej się na naszych oczach historii polskiej edukacji. Alternatywa jest prosta: albo zachowanie kursu zapoczątkowanego reformą Zalewskiej, twórczo kontynuowanego przez jej następców, albo zmiana, zapewne bardzo radykalna. Pierwsza możliwość oznacza trwałe osadzenie placówek oświatowych w służbie państwa, rozumianego jako obszar jedynowładztwa rządzącego obecnie ugrupowania. Druga daje nadzieję na powrót do idei oświaty w służbie społeczeństwa, a może nawet pójście dalej niż udało się to kiedykolwiek w historii III Rzeczpospolitej, czyli wyjęcia edukacji narodowej ze sfery bieżącego sporu politycznego.

   O ile jednak wyborca Zjednoczonej Prawicy wie na pewno, że swoim głosem przyczyni się do wykorzenienia ze szkół i przedszkoli wszelkiego rodzaju przejawów liberalizmu w obyczajach i myśleniu, oraz opowie się za wychowaniem patriotycznym i narodowym, czego wyrazistą twarzą jest minister Przemysław Czarnek, o tyle wyborca partii opozycyjnej nie posiada żadnej pewności. Nie dlatego, że bliski mu nurt polityczny nie ma programu dla edukacji (większość ugrupowań go w jakiejś formie deklaruje), ale przede wszystkim ze względu na konieczność uzgodnienia poglądów w ewentualnej zwycięskiej koalicji powyborczej. A to wcale nie będzie proste.

   Warto mieć świadomość, że stan systemu edukacji ma znikomy wpływ na decyzje w wyborach. Choć może to dziwić, zjawisko łatwo wytłumaczyć. Po prostu większość ludzi interesuje się edukacją jedynie przez pryzmat sytuacji swoich dzieci, ewentualnie wnuków, a to dzieje się głównie w mikroskali. Wakaty, przemęczenie uczniów, czy zaburzenia psychiczne młodych są zazwyczaj odbierane jako wina konkretnej placówki, jej dyrektora lub nauczycieli. Mało kto sięga myślą systemowych przyczyn swoich lokalnych kłopotów. W związku z tym, zapowiadanie zmian w tym obszarze nie jest – nawet przed wyborami – atrakcyjnym tematem dla partii opozycyjnych.

   Poziom niezadowolenia ze stanu polskiej edukacji, do niedawna wysoki głównie wśród nauczycieli, wzrósł ostatnio także w grupie rodziców oraz uczniów. Wyrazem tego są liczne inicjatywy społeczne, ukierunkowane na wprowadzanie zmian, zarówno małych, możliwych w ramach obowiązującego prawa, jak większych, systemowych, wymagających jego zmiany. Paliwa dla tych działań dostarcza nie tylko rosnąca liczba lokalnych problemów, ale również retoryka ministra Czarnka, publicznie manifestującego przekonanie, że wszystko pod jego rządami układa się doskonale, a jeśli coś trzeba zmienić, on sam wie to najlepiej, i po ponownie wygranych wyborach niezawodnie wprowadzi optymalne rozwiązania.

   Polski system edukacji nigdy za mojej pamięci nie był ikoną demokracji. Kolejne rządy, bez względu na orientację polityczną, realizowały swoje pomysły bez oglądania się na opozycję. Teraz jednak poziom frustracji jest tak wysoki, że oczekiwanie "tego samo co dotąd, tylko bardziej", podobnie jak wyglądanie jeźdźca na białym koniu, który sam naprawi wszelkie zło tego systemu, stanowi wyraz naiwności. Jeśli w ogóle możliwa jest zmiana na lepsze, będzie wymagała w jednakowym stopniu dobrych decyzji władz i oddolnego zaangażowania wielu ludzi. Autorytarny styl zarządzania ministra Czarnka nie rokuje tchnięcia nowego ducha w oświatowe masy. Pytanie, czy opozycja jest w stanie zaoferować coś odmiennego?!

   Gdybym miał odpowiedzieć na to pytanie, opierając się wyłącznie na działaniach partii politycznych, musiałbym zaprzeczyć. Szczęśliwie jednak pojawiło się pewne źródło nadziei, wypływające z aktywności organizacji pozarządowych, a także związków zawodowych i samorządów lokalnych. W roku 2022, z inicjatywy koalicji organizacji społecznych SOS dla Edukacji, powstał „Obywatelski Pakt dla Edukacji” – dokument opisujący wizję polskiej szkoły, postulowaną przez jego sygnatariuszy. W kolejnym kroku, w styczniu 2023 roku, wypracowano wiele konkretnych rozwiązań i rekomendacji działań, wynikających z przyjętych założeń. Wreszcie późną wiosną 2023 roku powstała propozycja 10 rozwiązań prawnych możliwych do wprowadzenia w ciągu 100 dni po wygraniu wyborów.

   Dla zainteresowanych odsyłacze do źródeł:

Obywatelski Pakt dla Edukacji,

10 rozwiązań na 100 dni.

   Pod postulatami zapisanymi w Pakcie, jak również propozycją rozwiązań prawnych, obok wielu innych sygnatariuszy, podpisało się 8 prodemokratycznych partii opozycyjnych. Nie jest to ich oficjalne porozumienie polityczne, ale jednak wyraźna deklaracja intencji poparcia wizji nakreślonej w obu dokumentach. Źródełko optymizmu na wypadek, gdyby wybory doprowadziły do zmiany władzy. Wydarzenie na tyle istotne, że podobnie jak wcześniej nie próbowałem nawet recenzować treści Paktu, tak w tym momencie powstrzymam się również od wyrażenia swojej opinii na temat działań zaproponowanych na pierwsze 100 dni. Jest przeogromną wartością i zasługą wszystkich zaangażowanych osób zgromadzenie wokół tych deklaracji tak szerokiej reprezentacji społecznej. Szczegóły i tak będą ucierać się w dyskusji, jeśli tylko pojawi się po wyborach możliwość działania.

   Muszę przyznać, że w propozycji pierwszych kroków zauroczyła mnie myśl zapisana we wstępie: „Polska szkoła potrzebuje (…) oddechu i powiewu świeżego powietrza…”. Uważam tak samo. Pracując u podstaw, borykając się z rozmaitymi skutkami działania władz, ale także zmian zachodzących w społeczeństwie, mam swoje własne wyobrażenie tych najbardziej pożądanych 10 haustów świeżego powietrza, na jakie liczyłbym po wyborach. Opiszę je tutaj, bez intencji polemizowania z dokumentem przygotowanym pod egidą SOS dla Edukacji, a jedynie żeby dorzucić do puli pomysły, które mnie subiektywnie wydają się szczególnie ważne.

   Haust pierwszy: trafna zmiana na funkcji ministra edukacji i nauki. Ogromne znaczenie będzie miała osoba następczyni lub następcy Przemysława Czarnka. Środowisko oświatowe potrzebuje ministra chcącego i umiejącego się z nim komunikować. Marzyłbym o kimś kompetentnym, znającym problemy edukacji z doświadczenia, a nie tylko z polityki lub wspomnień sprzed ćwierć wieku. Osobista charyzma mile widziana, ale jeszcze bardziej umiejętność dogadywania się z ludźmi, poszukiwania kompromisów, otoczenia się sensowną grupą doradców i uważnego słuchania ich opinii. Ciężko będzie o taką kandydaturę? A gdzie napisałem, że po wygranych wyborach będzie lekko?! Potrzebujemy jednak w oświacie kogoś naprawdę wiarygodnego, budzącego zaufanie…

   Haust drugi: podwyżka wynagrodzeń. Zetknąłem się z opinią, że 20%, o których mówi projekt ustawy spoczywający już w sejmowej „zamrażarce”, to już zbyt mało, by praca nauczyciela stała się atrakcyjna ekonomicznie, szczególnie w dużych ośrodkach. Jeśli jednak mówimy o pierwszych stu dniach, wysokość podwyżki jest mniej istotna niż szybkość jej wprowadzenia. Tak czy inaczej, naprawdę znaczące podniesienie wynagrodzeń w placówkach oświatowych będzie musiało wiązać się ze zmianami w prawie. To jednak już dłuższa perspektywa, związana z koniecznością szerokich  konsultacji społecznych. Z tego powodu, oprócz doraźnej podwyżki płac, pod koniec pierwszych stu dni oczekiwałbym „mapy drogowej” dalszych działań, w tym określenia docelowego poziomu wynagrodzeń w oświacie publicznej, np. w odniesieniu do średniej krajowej.

   Haust trzeci: waloryzacja minimalnego dodatku za wychowawstwo, jak również rozciągniecie tej regulacji także na edukację przedszkolną. Mimo wysokiej inflacji, przyjęta kilka lat temu kwota 300 złotych miesięcznie pozostaje bez zmian, a przecież, pomijając nawet inflację,na skutek różnych zmian społecznych funkcja ta wiąże się obecnie z dużo większym obciążeniem, także psychicznym, niż jeszcze 2-3 lata temu.

   Haust czwarty: bezzwłoczne zadeklarowanie i wprowadzenie w życie zasady pełnego pokrycia kosztów wprowadzanych regulacji prawnych w subwencji przekazywanej organom prowadzącym placówki oświatowe. Obejmuje to zarówno kwoty niezbędne dla sfinansowania zmiany wynagrodzeń, jak również przejrzyste finansowanie nowych zadań nakładanych na placówki lub poszczególne grupy pracowników. Z własnego doświadczenia mogę wskazać, że obsługa monstrualnego Systemu Informacji Oświatowej wymaga w szkole ogromnego nakładu czasu dodatkowej pracy, która nigdy nie została zrekompensowana finansowo. Przykładem bieżącym może być zapowiadane nałożenie na nauczycieli wychowania fizycznego obowiązku przeprowadzania testów sprawnościowych i wpisywania wyników do specjalnej bazy danych. O ile same testy mogą odbyć się w ramach zajęć, o tyle obsługa systemu będzie na pewno wymagała dodatkowego nakładu pracy. Niech nikogo nie zmyli niewielki zakres tego obciążenia. Chodzi o zasadę – czas skończyć z traktowaniem placówek oświatowych jako plecaka, do którego władze mogą dorzucić dowolną liczbę dodatkowych kamieni.

   Haust piąty: przeprowadzenie we wszystkich województwach rzetelnych konkursów na stanowisko kuratora oświaty. Oczekiwania środowiska idą znacznie dalej, bo chodzi przede wszystkim o zmianę charakteru urzędów, którymi kierują. Trudno jednak liczyć na opracowanie i wdrożenie przemyślanych zmian w okresie trzech miesięcy od wyborów. Zmiana personalna miałaby charakter symboliczny, zastępując nominatów politycznych urzędnikami wyłonionymi w drodze konkursu, którzy będą zdolni pokierować w niedalekiej przyszłości ewolucją swoich instytucji.

   Haust szósty: zniesienie punktów za świadectwo z paskiem w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych. To tylko jeden z kilku postulatów dotyczących zasad tego procesu, ale jedyny, który może zostać spełniony „od ręki”, bez naruszania praw już nabytych. Inne, np. likwidacja punktów za wolontariat, ograniczenie listy konkursów premiowanych punktami, jeśli nawet zostaną uznane za słuszne, powinny być zniesione w perspektywie kolejnego roku, żeby nie krzywdzić tych uczniów, którzy w dobrej wierze wcześniej spełnili te wymagania. Rezygnacja z punktów „za pasek” na pół roku przed rekrutacją nikomu niczego nie zabierze, a tylko zlikwiduje jawną niesprawiedliwość, jaką jest podwójne liczenie tych samych sukcesów (wysokie oceny na świadectwie punktowane są również osobno w tej rekrutacji).

   Na tym kończy się moja lista działań doraźnych, które należałoby wprowadzić niezwłocznie po zmianie władzy. Podkreślę raz jeszcze, że ma ona charakter subiektywny. Najbardziej zależało mi, żeby mieściła się w zakresie realnych możliwości. Poniżej uzupełnię ją  do pełnej dziesiątki, sugestiami działań koncepcyjnych, których oczekiwałbym w ciągu tych pierwszych, symbolicznych trzech miesięcy, aby przygotować grunt pod zmiany długofalowe.

   Haust siódmy: dokonanie rzetelnej, naukowej analizy obecnego stanu polskiego systemu edukacji. Istnieje ogromna potrzeba takiej zewnętrznej diagnozy w czasach zdominowanych przez indywidualne odczucia oraz opartą na nich publicystykę. Wymagać to będzie na pewno więcej niż trzech miesięcy, ale w tym czasie projekt na pewno można ogłosić i zainicjować.

   Haust ósmy: przeprowadzenie audytu zmian, wprowadzonych w prawie oświatowym za rządów Zjednoczonej Prawicy. Przyjęcie rekomendacji możliwych działań korygujących. Oczywiście przywrócenie gimnazjów nie wchodzi w grę, bo byłoby to pozbawione sensu kolejne obciążenie milionów ludzi, ale już możliwość powoływania placówek o niepełnej strukturze, np. szkół podstawowych tylko dla klas 7-8, jak najbardziej. Obecnie są to sytuacje wyjątkowe, koncesjonowane przez władze, a powinny być w gestii organów prowadzących. Wydaje się też wskazane pozbawienie ministra edukacji możliwości prowadzenia własnej polityki i wydatkowania środków na działania programowe, dotowania wybranych organizacji etc. To tylko przykłady z długiej listy spraw do przeanalizowania. Po prostu trzeba przejrzeć wszystkie oświatowe akty prawne z ostatnich ośmiu lat, z rekomendacją ewentualnych działań w kwestiach, których dotyczą.

   Haust dziewiąty: powołanie komisji programowej, której celem będzie doraźne ograniczenie nadmiaru treści zapisanych w podstawach programowych (pośrednio także w wymaganiach egzaminacyjnych), a w perspektywie wypracowanie nowego kształtu tego dokumentu, z naciskiem na radykalne zmniejszenie objętości oraz wzmocnienie korelacji między przedmiotami.

   Haust dziesiąty: ustalenie stanu prawnego i faktycznego zapowiadanych od dłuższego czasu zmian w zakresie szkolnictwa specjalnego i edukacji włączającej. Obecnie panuje w tym obszarze duże zamieszanie i niepewność, a różnice opinii wyjątkowo nie pokrywają się z podziałami politycznymi. Utrzymywanie stanu niepewności nie jest korzystne dla nikogo.

   Tyle mojego wywodu. Bardzo boleję nad fatalnym stanem polskiej edukacji. Jestem przekonany, że nic nie naprawi się samo, a inicjatywa nowych władz może być dobrym wyzwalaczem oddolnej energii. Marzę, byśmy uniknęli kontynuacji dotychczasowego kursu, prowadzącego do miejsca, w którym już obecnie znajdują się Węgrzy: „Węgierski parlament przyjął „ustawę zemsty”

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Włodzimierz Zielicz

Przykro mi, ale to są tylko słowa, a te, jak wiadomo, są, za klasykiem, tańsze nawet od kartofli... :-(
1.Nie ma pod tym podpisu żadnej partii ani polityka. Skoro i tak politycy mają w zwyczaju nie dotrzymywać obietnic, to tu nie widać tym bardziej żadnej siły , która by te słowa zamieniła w rzeczywistość.
2.Liczą się też "twarze edukacyjne" poszczególnych partii -któż uwierzy, że autorka największej biurokratyzacji w dziejach naszej oświaty (PiS tylko "kupił" jej "dorobek!), w tym 10 razy większej od poprzedniej podstawy programowej egzekwowanej biurokratycznie, kompatybilna wyjątkowo z PiS mentalnie oraz osobista przyjaciółka pedofila "ks."Jankowskiego i twórczyni (z Broniarzem!) halówek wdroży te piękne deklaracje w czyn. Albo, że zrobi to była b.wielka gwiazda PiS Kluzik. Podobnie żona największego entuzjasty i promotora "reformy" Handkego w, potężnej wówczas, GW i jej wicenaczelnego P.Pacewicza :-(
3.Najprawdopodobniej wszystkie złe rozwiązania obecne dziś zostaną tylko wykorzystane z przeciwnym wektorem, podobnie jak dziś PiS wykorzystuje wiele rozwiązań i pomysłów poprzedników :-(

Skomentował Danuta Adamczewska-Królikowska

Oj Zielicz, daj już odpocząć swoim frustracjom pokluzikowym i pohallowym - to już przeszłość. A po prawdzie to nie tkwię już tak mocno w środowisku, by takiego kandydata widzieć na horyzoncie, na dodatek jestem niemal pewna, że Zielicz będzie przeciw każdemu. Bardzo się tylko obawiam, że to będzie niewiele znaczące, bo my nawet nie wiemy czego teraz chcemy (poza podwyżkami i odrobiną powietrza).
To nie będzie taki czas jak po 89', gdy w blokach startowych czekało wielu "wariatów" z pomysłami - jest zastój, nie licząc krzyczących o budzeniu się lub o nauce na odległość.

Skomentował Włodzimierz Zielicz

@DA-K
1.To nie jest przeszłość - i Hall i Kluzik przygotowują się do kolejnych wyborów i SĄ edukacyjnymi "twarzami" opozycji. Czy są jakieś inne - JAKIE??? Dopóki tych TWARZY nie będzie, pogadać zawsze można ... ;-)
2.Do zmian potrzebne są nie SŁOWA, a tzw. WOLA POLITYCZNA i to mocna. Nawet hasła z programów partii niekoniecznie zostają wdrożone, za to pojawiają się niedeklarowane wcześniej pomysły. Przypominam, że w 2007 PO szło do wyborów z hasłami m.in. likwidacji kuratoriów i jednomandatowych okręgów wyborczych (w tej ostatniej zebrano nawet KILKASET TYSIĘCY podpisów!). Okręgów jednomandatowych nie ma, kuratoria istnieją w najlepsze, za to próbowano na siłę i bez przygotowania posłać do szkół 6-latki, czego akurat w tym programie z 2007 trudno się doszukać ... ;-)
3.To co się dzieje z polską edukacją to INTERESY I MECHANIZMY biurokracji oświatowej skrzyżowane z NIEKOMPETENCJĄ "rzucanych" na ME(i)N polityków. Personel na Szucha 25 i w kuratoriach często pamięta czasy Handkego i kolejnych ministrów - WSZYSTKICH... ;-)

Skomentował Katarzyna

Myślę, nad tym już od dawna. Są dwa resorty, które zajmują się w sposób szczególny świadczeniem usług dla "społeczeństwa". Zdrowie i oświata, oba działają źle, bardzo źle, nie tylko od czasów obecnej władzy. Politycznie są nieatrakcyjne, więc jeśli ktoś chce zaistnieć na arenie politycznej w tych resortach, musi być harcownikiem. Więc mamy wiecznych reformatorów w oświacie ( na razie mi do niej bliższej, na szczęście), różnej maści towarzyszy i obateli, bohaterów walczących na odcinku oświaty. Tymczasem, ten niewdzięczny resort (resorty) nie cierpi rewolucji i jest miejscem dbałości, pietyzmu, rozwagi, opieki, myślenia troskliwego i co tam sobie jeszcze chcecie. Zupełnie nieatrakcyjny dla prawdziwych wodzów i ojców narodu, zesłanych na ten niewdzięczny "odcinek". Może tak stworzyć inicjatywę oddolną, aby przy ministrze właściwym do spraw oświaty, musiał obowiązkowo być organ doradczo - nadzorczy w formie społecznego ciała złożonego po równo rodziców, nauczycieli i uczniów? Z konkretnymi uprawnieniami do rekomendacji lub nie, różnych pomysłów rządzących? Edukacja i nauczanie dzieci, to nie jest polityczna sprawa, a skutki negatywne jak i pozytywne przychodzą w okresie dłuższym niż polityczne kadencje rządzących. Wizja następnego harcownika, który znowu w jedynie słusznym celu na drodze szybkiej rewolucji (przez pierwsze dwa lata, bo potem już wybory tuż, tuż) znowu zmienia wszystko, to wizja apokaliptyczna. Dzisiaj zbieramy, kończące szkoły podstawowe niegdysiejsze sześciolatki, z których nie wszystkie były gotowe do podjęcia obowiązku szkolnego i ciągnie się to za nimi do dziś, walkę o miejsca w liceach przez podwójne roczniki i absurdalnie wysokie wymagania, aby dostać się do LO, klęskę szkolnictwa zawodowego, bo brak kadr i nie tylko oraz spauperyzowanych nauczycieli, którzy już wiele lat wcześniej zdefiniowani byli przez swoje zarobki, jako nieudacznicy. Tu jest potrzebna społeczna debata, czym jest i czym ma być szkoła. Obawiam się, że zmiana warty nie za wiele tu zmieni.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...